wtorek, 6 marca 2018

Decyzja

\

Cóż dużo ostatnio nad tym myślałam. 
Prawda jest taka, że świat bloggera był pięknym światem lecz można powiedzieć, że jego najlepsze czasy odeszły. 
Większość autorów ff przenosi się na wattapda co za tym idzie czytelnicy też. 
Ja również posiadam tam swoje opowieści. 
Cóż blogger w sferze ff jest już na wymarciu. 
Mówię to na bazie porównania statystyk z przeciągu wszystkich lat mojej aktywności tutaj. 
Zaczęłam jakoś w 2014/15 roku i naprawdę blogger był tak rozbudowany i autorów było wszędzie pełno. Teraz to wszystko jest praktycznie na wymarciu. 
Cóż moja decyzja jest jednoznaczna od teraz będę aktywna tylko i wyłącznie na wattpadzie Jorgi_Verdas
Tak więc zapraszam was wszystkich tam to opowiadanie również się tam znajduje. 

poniedziałek, 22 stycznia 2018

Rozdział 6 - Czajnik elektryczny




_____

Jest środek nocy a ja siedzę w salonie przy zgaszonym świetle. Analizuję wszystko czego się dowiedziałem. Jak ona mogła tak po prostu. Pewne rzeczy chyba nigdy nie będą dla mnie zrozumiałe. Ona matka tak po prostu pozbyła się problemu, którym było nasze dziecko. Fakt, że szatynka aktualnie śpi w mojej sypialni mi nie pomaga w niczym. Nie wiem czy jestem zły smutny czy zawiedziony. Nie dość, że nic nie pamiętam to jeszcze takie rzeczy. Ciekawe czy wiedziałem o tym wcześniej. Boże jak to źle brzmi. Mogłem się już nie budzić byłoby im wszystkim łatwiej. Wstaję z miejsca i może podejmuję pochopną decyzję, ale chyba muszę stąd wyjechać. Tak bez celu po prostu by wszystko przemyśleć. Cicho pakuję najpotrzebniejsze rzeczy w sypialni. Dwie pary spodni,trzy koszulki i bluza mi wystarczą. Całe szczęście Violetta śpi jak zabita po tym winie więc spokojnie mogę się ewakuować. Zostawiam dodatkowy komplet kluczy dla Violetty i wychodzę z mieszkania ubrany w zwykły dres. Wsiadam do auta i jadę bez konkretnego celu. Coś znajdę a w takich chwilach samotność to mój najlepszy przyjaciel. Towarzyszy mi radio i podawane w nim wiadomości. Mało interesujące, ale na muzykę nie mam ochoty. Dostrzegam w oddali mały przydrożny pensjonat. Nie dam rady dłużej jechać więc dla własnego bezpieczeństwa zjeżdżam na teren motelu. Parkuję przed budynkiem i biorę z auta moje rzeczy. Kieruję do środka budynku. Jak na mały motel przy drodze warunki są sprzyjające. Po załatwieniu spraw z zakwaterowaniem biorę moje rzeczy i idę do wskazanego mi pokoju. Nie jest to może pięciogwiazdkowy hotel, ale nie jest najgorzej. Na jedną dwie noce mi wystarczy. Znów sięgają mnie złe myśli. Dlaczego jej wtedy nie powstrzymałem i czy będę umiał spojrzeć na nią tak samo? Czy może mi się w końcu ułożyć? Czuję, że coś jakieś wydarzenie z mojego życia powoduje to wszystko co teraz się dzieje. Zbieram się na to by iść do łazienki ogarnąć się. Prysznic brałem w domu więc obmywam twarz chłodną wodą i zdejmuję z siebie bluzę. Kładę się na łóżku. Źle mi z tym, że zostawiłem Violette bez słowa. Jest przed 4:00. Czy zasnę? Raczej nie. Jednak staram się chociaż trochę wypocząć i zmrużyć oko. 

- Leon Violetta to nie jest dziewczyna dla ciebie.- Federico uderza pięścią w moje biurko a wszystkie przedmioty na nim podskakują. 
- Dlaczego?- Pytam spokojnie. 
- Spójrz na siebie ona jest księżniczką a ty?

Moja klatka piersiowa unosi się i opada w szybkim tempie. O co tu chodzi? Mam nadzieję, że to był tylko sen a nie żadna wizja mojej przeszłości. Biorę telefon 10:30 Federico pewnie nie śpi. Udało mi się zasnąć więc jest dobrze. Moją uwagę przykuwają wiadomości od Violetty wszystkie o podobnej treści "gdzie jesteś". Nie mogę jej odpisać, nie teraz. Póki co muszę porozmawiać z Federico, ale czy on będzie chciał rozmawiać ze mną? W końcu zdecydowany dzwonię do niego. Odbiera niemalże natychmiast. 
- Gdzie ty jesteś?- Zadaje mi pytanie na starcie bez żadnego przywitania ani nic. Powinien się w ogóle cieszyć ze dzwonię. Może robię to tylko dlatego, że to ja mam do niego sprawę. 
- Nie pytaj bo i tak ci nie powiem.- Odpowiadam pewny tego co robię i czekam na jego odpowiedź. 
- Ale Violetta się martwi. 
- Przekaż jej, że żyję.- Wygodnie siadam na łóżku. Dlaczego rozmowy z nim muszą być tak bardzo trudne? Chciałby wiedzieć dosłownie wszystko. Tak się nie da. Każdy człowiek musi mieć jakieś swoje tajemnice. Nigdy nie można być zbyt otwartym na ludzi, zawsze potrafią to wykorzystać. Nawet nasi przyjaciele. Taka jest ludzka natura. To nie jest tak, że mu nie ufam po prostu trzeba być ostrożnym. 
- Czyli się nie dowiem. 
- A jak myślisz?
- Dobra koniec tematu.- Fderico w końcu zawiesza broń. 
- Teraz pozwól, że to ja będę pytać.- Stawiając mu ultimatum układam w głowie kolejne pytania. - Powiedz mi prawdę o mnie. Nie pochodzę zbyt zamożnej rodziny prawda? - Miedzy nami na kilka minut zapada cisza. 
- Leon są pewne rzeczy, o których nie chcę ci przypominać.- A więc mam chyba rację. 
- Federico ja mam prawo wiedzieć kim jestem. Jak ty byś się czuł w mojej sytuacji? 
- To nie jest proste Leon. 
- Jest, ale już nie musisz nic mówić. Mam wrażenie, że tylko Violetta mówi mi prawdę.- Rozłączam się. On uważa się za mojego przyjaciela no proszę ja was. 

~♥~

Parkuję pod budnykiem a moją uwagę przykłuwają wozy strażackie, których stoi pełno pod moim miejsciem zamieszkania. Wychodzę z samochodu i niemalże od razu obok mnie pojawia się dozorca budynku i funkcjonariusz policji. Soiglądam na nich przerażony. 
- Pan Leon Verdas? 
- Tak to ja coś się stało?- Pytam coraz bardziej bojąc się co mogło się stać. Spoglądam raz na policjanta raz na dozorcę. 
- W pańskim mieszkaniu był pożar spowodowany zwarciem w czajniku elektrycznym. - Automatycznie blednę i nie chodzi tu o mieszkanie, ale o to czy Violetta była w środku. 
- Czy ktoś był w mieszkaniu podczas pożaru?- Pytam przerażony. 
- Strażacy znaleźli kobietę została przewieziona do szpitala. 
- Dziękuję bardzo.- Pośpiesznie wsiadam do samochodu. Nie obchodzi mnie mieszkanie tylko Violetta. Mimo tego co zrobiła martwię się o nią. Nie powinienem był zostawiać jej samej. Pędzę ulicami jak wariat. W końcu docieram pod szpital. Wchodzę do środka a cały strach mija gdy widzę Violettę idącą w stronę wyjścia. Widząc mnie przyśpiesza kroku i będąc już wystarczająco blisko  rzuca się w moje ramiona w wtula w moje ciało. 
- Leon przepraszam.- Zaczyna a ja czuję jak jej łzy moczą moją koszulkę. 
- Najważniejsze, że nic ci nie jest.- Gładzę delikatnie jej plecy by ją uspokoić. 
- Gdzie byłeś? 
- Niedaleko za miastem.- Odpowiadam.- Odwiozę cię do twojego mieszkania a  potem pojadę do siebie i zobaczę co się stało. 
- Leon to moja wina. Gdybym nie zasnęła...
- Porozmawiamy później.- Przez później rozumiem dłuższy okres czasu. Potrzebuję na to wszystko chwili. Idę z Violettą do samochodu i jedziemy w stronę jej mieszkania. 
- Leon jeszcze raz przepraszam.- Violetta delikatnie całuje mój policzek i chwyta za klamkę drzwi mojego samochodu.- Zadzwoń.- Mówi cicho. Wzdycham cicho i jadę do siebie. Boję się tego co mogę zastać w swoim mieszkaniu. Jednak najbardziej martwi mnie, że mogły tam być rzeczy z mojej przeszłości. 

~♥~
Hej. 
Rozdział chyba jest okej. 
Namieszałam trochę z leonettą. 
Nie może być ciągle kolorowo co nie? 
Rozdziały są rzadko bo albo nie mam czasu bo się uczę albo nie mam siły lub po prostu nie ma mnie w domu. 
Teraz mam ferie więc napisałam cokolwiek jednak przez kilka pierwszych dni ferii nie wstawałam z łóżka bo trochę mnie wzięła choroba i już myślałam, że skończy się szpitalem. 
Chciałabym wam powiedzieć kiedy następny, ale sama nie wiem najbliższe dłuższe wolne mam od 20 marca ( Wera wagaruje bo jedzie na Jorge xD), ale nie wiem jak wyjdzie potem bo opuszczę kilka dni w szkole i będę musiała nadrobić przez Wielkanoc. 
Powiem wam szczerze jak wygląda sytuacja u mnie od poniedziałku do piątku średnio w szkole jestem do 15 czasami 16 dwa razy w tygodniu jadę na 17 na grupę medyczną soboty albo siedzę na grupie medycznej albo spotykam się ze znajomymi ( tu proszę o zrozumienie bo aktualnie każdy z moich bliższych znajomych jest w innej szkole więc możemy spotkać się tylko w weekend) niedziela jest dniem kiedy się uczę. 
Mam nadzieję, że rozumiecie. 
Liceum jest dla mnie o tyle ważne by dostać się na studia z dobrą maturą więc muszę się do tego przykładać nie chodzi tu o oceny tylko o mój faktyczny stan wiedzy. 
Kończąc tą długą notkę życzę wam wszystkiego dobrego :* 
PS: Z kim się widzę na Jorge w marcu? 

czwartek, 28 grudnia 2017

Wyniki


W sumie tak naprawdę nie mam co rostrzygać bo dostałam tylko jedną pracę 

Ona 25-letnia dziennikarka. Mieszka w Maiiami razem z
siostrą. Kocha święta. Nie wyobraża sobie bez nich życia.
Chcę napisać artykuł dotyczacy świat. Ale nie ma pozwolenia
od szefa. Dziewczyna chcę sprawić aby szef poczuł magię świąt.

On 27-letni prezes gazety. Mieszka w Maiiami sam w wielkim
apartamentowcu. Nie nawidzi świąt od kiedy skończył 7
lat. Wcześniej ich nie obchodził. Zimny,sztywny człowiek.

Dzień 1

Dzisiejszego dnia Martina obudziła się nieco wcześniej. Ubrała się w czarne spodnie i różową koszulę.
Zjadła na szybko śniadanie i jeszcze przed pracą poszła do sklepu kupić świąteczne ozdoby.
Gdy weszła do biura szefa jeszcze nie było. ~dziwne o tej porze zazwyczaj już jest ~pomyślała.
Otworzyła drzwi od swojego gabinetu i weszła do środka. Zdjęła płaszcz i zaczęła wyjmować i wieszać
przeróżne ozdóbki. Dla Martiny to najpiękniejszy czas w roku. Gdy skończyła zabrała się do roboty. Po
jakimś czasie do biura weszła jej koleżanka.
-Tinka tyś oszalała !
-o co ci chodzi?
-o te ozdóbki .
-nie podobają ci się?
- dla mnie spoko, ale jak szef to zobaczy to cię wyrzuci.

-i co z tego że on nie lubi świąt to nie znaczy że my nie możemy ich obchodzić. A tak po za tym muszę iść
do niego jeszcze raz zapytać czy mogę zrobić ten artykuł.
-jak sobie chcesz. Ale nie mów że nie ostrzegałam.
Dziewczyna wyszła z pokoju i udała się do gabinetu szefa. Zapukała i weszła do środka po usłyszeniu
zimnego proszę. Na krześle siedział od trzy lata od niej starszy mężczyzna.
-dzień dobry panie Blanco
-dzień dobry panno stosles. Co cię do mnie sprowadza?
-ja chciałabym jeszcze raz zapytać o ten artykuł świąteczny.
-juz coś powiedziałem na ten temat.
-ja wiem ale to że pan nie lubi świąt to nie znaczy że czytelniką by się nie spodobało.
- że co. Proszę tak do mnie nie mówić. A zdania nie zmienię! Dowidzenia.
-dowidzenia.
Martina zła wyszła z pokoju.
-i co udało się.
-nie
- mówiłam
-on jest zimnym, sztywnym i chamskim draniem jak można nie lubić świat
-tinka ciszej bo to usłyszy
-a niech sobie słyszy co chcę i mnie wywala
Zła usiadła na krześle
-wiesz że może mieć powód
-co dziewczyna go rzuciła w święta ?
-nie wiem. Może to coś poważniejszego a może...
- może co ?
-no wiesz jego rodzice podobno non-stop pracowali w tej firmie. Może nie miał prawdziwych świat
-moze , ale to i tak nie zmienia faktu.
Dziewczyna przez chwilę się zastanawiała a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-oj Tinka coś ty wymyśliła

-oj mechi napiszę do niego pod moim pseudonimem i spróbuję go namówić do świąt
-jestes pewna że to dobry pomysł.
-tak
-a co jeśli będzie wiedział że to ty
-przeciez on nie wie że znajomi i rodzina mówią do mnie Tini
-no w sumie. Pamiętaj że masz tylko 24 dni od dziś.
-wiem
- życzę ci powodzenia
-dzieki
Martina wzięła płaszcz i szczęśliwa udała się do domu.
________________________________________________
Dzień 2-5
Tini usiadła przy swoim biurku i zaczęła pisać maila do szefa.
Od tini : dzień dobry
Jorge siedział w swoim biurze i przeglądał papiery aż nagle dostał meila od nieznajomej
Od Jorge :my się znamy ?
Od Tini : ja pana tak pan Chyba mnie też.
Od Jorge : w takim razie dzień dobry. Jestem teraz w pracy i nie mam zbyt Wiele czasu.
Od Tini: dobrze nie zabiorę dużo czasu.
Jestem Tini i uwielbiam Święta a pan?
Od Jorge : jestem Jorge. Dla mnie coś takiego jak Święta nie istnieją
W tym momencie Tini posmutniała po chwili znów napisała
Od Tini: a to czemu?
Od Jorge: nie pani sprawa.
Od Tini : dobrze rozumiem nie będę przeszkadzać
Od Jorge : napiszę pani jeszcze kiedyś
Ostatni mail bardzo zaskoczył dziewczynę. Chwilę zastanawiała się co odpisać

Od Tini : jak pan będzie chciał to czemu nie
Po ostatniej wiadomości Tini na twarzy Jorge pojawił się lekki uśmiech. Wreszcie pojawił się ktoś kto do
niego się odezwał i zaczął rozmowę
I tak mijały kolejne dni pisali do siebie i się poznawali. Martinie nie dały spokoju słowa "nie obchodzę
świat" bardzo chcę mu pomóc. Dziewczyna się w nim zakochała.
Przy niej Jorge czuł się inaczej. Nie był taki sztywny. Cieszył się choć trochę. Że może z nią pisać. Tini
poruszała dużo siwatecznych zagadnień co sprawiało że czasem cierpiał ale gdy dostał kolejną
wiadomość znów było lepiej.
Tej nocy nie mogła spać. Nagle rozległ się dźwięk powiadomienia w telefonie. Był to mail od szefa
dziewczyna wzieła telefon i otworzyła wiadomość
Od Jorge : śpisz?
Od Tini: nie nie mogę spać a ty ?
Od Jorge: też nie mogę spać. Pewna osoba zawróciła mi w głowie
Od Tini : chcesz się spotkać ?
Od Jorge: z miłą chęcią
Od Tini: to przyjdź jutro do pałacu kultur na bal mikołajkowy.
Od Jorge : nie lubię takich rzeczy. Wiesz że święta mnie nie interesują.
Od Tini: to szkoda.Ale Przemyśl to jutro 16:00 będę czekać
Od Jorge : wątpię że wyrwę się z pracy i pójdę na ten bal.
Od Tini: zrób to dla mnie ten jeden raz.
Od Jorge : spróbuję.
________________________________________________
Dzień 6
Martina dziś wzięła wolne w pracy ponieważ od rana pomagała przy organizacji balu. Miała nadzieję że
jej szef przyjdzie i wreszcie pozna że to ona. Nigdy by nie zakochała się w tak zimnym mężczyźnie. Ale
gdy piszą jest zupełnie inny. Dziewczyna założyła dziś rozkloszowaną czarną spódniczkę, czerwony
sweter, czapkę mikołajkową i czarne kozaki na obcasie. Sala wyglądała przepięknie
...
Bal się zaczął ale go jak nie było tak nie ma.
Jorge siedział w swoim biurze bardzo chciał ujrzeć dziewczynę swoich snów, ale nie miał zamiaru cieszyć
się świętami. Myślał czy iść czy nie . Ruchu nie było prawie wszyscy pracownicy wzięli wolne albo wyszli
wcześniej. Postanowił się ruszyć i przejść się po firmie. Zatrzymał się na gabinecie Martiny i Mercedes

gdzie przez szklane ściany było widać lampki, łańcuchy i inne ozdóbki. Jego lekki uśmiech pojawił się na
twarzy. Przypomniał sobie jak kiedyś sam ozdabiał z babcią dom a jego rodzice to olewali. Znów z
poważną miną wrócił do gabinetu wziął płaszcz i wyszedł.
Już zaparkował przed centrum kultury. Usłyszał śmiech i świąteczne piosenki natychmiast wrócił do
samochodu wyjął telefon i napisał do ukochanej
Od Jorge : przepraszam nie dam rady
Po czym odjechał do domu.
Gdy Martina zobaczyła wiadomość posmutniała
Od Tini : zobaczymy się kiedyś
Od Jorge: tak. Jakieś propozycję
Od Tini: ja mogę dopiero po świętach.
Od Jorge: nie znajdziesz choć godzinki
Od Tini : przykro mi mam pracę i przygotowania do świąt
Od Jorge : to do zobaczenia jeszcze raz przepraszam
Do Tini podeszła Mercedes razem z Ruggero.
-hej
-hej
-wszystko ok?
-nie Jorge mnie wystawił
-widzialam jego samochód
-ze co?
Tini oburzona wyciągnęła telefon
Od Tini: byłeś pod pałacem
Od Jorge: nie
Od tini: nie kłam moja przyjaciółka cię widziała
Od Jorge: przyjechałem ale dostałem wezwanie z pracy. To pilne
Od tini: ta na pewno
Od Jorge : Tini nie złość się

Dziewczyna się nie odezwała więcej
________________________________________________
Dzień 7- 15

Martina jak zwykle ruszyła do pracy. Od paru dni Jorge do niej nie pisał a ona zastanawiała się czy
napisać do niego czy nie. Byla zła za bal ale martwiła się . W pracy też się nie pokazywał. Zaczęła się o
niego martwić. Nie mogła się na niego złościć
-Mechi napisać do niego czy nie.
-oj Tinka możesz przecież to nic złego że koleżanka z którą pisał się o niego martwić.
-masz rację
Wzięła telefon i napisała
Od Tini: czemu się nie odzywasz? Coś się stało?
Martina zniecierpliwiona czekała aż odpiszę. Po dwóch godzinach nareszcie napisał.
Od Jorge: nie jest wszystko ok.
Od Tini : to dobrze
Od Jorge: martwiłas się?
Od Tini: tak
Od Jorge; już nie jesteś zła?
Od tini: tylko troszkę
Od Jorge: to dobrze
Od tego czasu znów się do siebie nie odzywali.
Jorge po tym jak wystawił Tini i się na niego obraziła pojechał się upić. Nie odzywał się do niej poniewaz
nie wiedział czy ona tego chcę i był pijany, czyli jak co roku w święta. Olał wszystko chciałby wreszcie ją
zobaczyć ją żywo. Ale nie jest pewny czy do siebie pasują. On nie nawidzi świąt a ona je kocha. Dla niego
święta nic nie znaczą a dla niej wiele. I tak przez parę dni leżał, pił i się zastanawiał co dalej. Już nie raz
miał telefon w ręku i chciał napisać ale zawszę się powstrzymywał. Nie chciał jej znów sprawić zawodu

Tini też zaczęła przesiadywać więcej czasu w domu bo w pracy prawie nikogo nie było. Zastanawiała się
co zrobić aby jej szef pokochał święta. I aby mogli się wreszcie spotkać.
________________________________________________

Dzień 16

Tej nocy i Jorge, i Tini śniło się to samo.
[Sen z perspektywy Tini]
Było już po świętach, sylwester. Martina szykowała się na coroczną imprezę w centrum. Na którą
wybierała się razem z Mechi, Rugero i Diego. Założyła granatowa krótka sukienkę i tego samego
koloru szpilki do tego biały płaszcz. Noc była piękna. Niebo rozświetlało tysiące gwiazd.
Była już prawie północ. I nagle zobaczyła wśród tłumu jego. Szatyna o zielonych oczach, ubranego w
czarne dżinsy i białą koszulę. Zbliżał się do niej. Jej nogi miękły i nie liczył się nikt inny tylko on. Gdy
był już blisko objął ją i pocałował, dziewczyna rozkoszowała się tym pocałunkiem.
-kocham cię - wyszeptał Tini do ucha
-ja ciebie też.
Nalał im szampana do kieliszków i wyszli razem na dwór. Gdy wybiła północ byli na środku jednej z
ulic. Jorge włączył muzykę i razem tańczyli. Byli bardzo blisko siebie. Martina pocałowała ukochanego
a on to odwzajemnił
-ciesze się że wreszcie cię poznałem
-przeciez mnie znałeś
-tak ale zakochałem się w tobie dopiero teraz
-ja też
Jeszcze raz się pocałowali. Blanco wziął Stosles na ręce i zawiózł do swojego apartamentu. Dziewczyna
nie przyglądała się zbytnio wnętrzu mieszkania. Jorge posadził Martine na stole. Wyjął dwa kieliszki i
wino. Wypili po lampce a później przenieśli się do salonu
Tini się obudziła nie mogła uwierzyć że to tylko sen. Tak bardzo chciałaby aby była to prawda. Wzięła
telefon do reki. Zero wiadomości od Jorge. Dziewczynie zrobiło się smutno. Była dobiera 5.00 i tak nie
mogła spać więc zrobiła sobie śniadanie i z talerzem usiadła przed telewizorem.
[Sen z perspektywy Jorge]
Było już po świętach, sylwester. Jorge nie chętnie szykował się na coroczną imprezę w centrum. Na
którą wybierał się razem z swoim bratem Samuelem i jego żona Candelarią . Założył czarne dżinsy i
białą koszule i do tego marynarkę . Noc była piękna. Niebo rozświetlało tysiące gwiazd.
Była już prawie północ. I nagle zobaczył wśród tłumu ją. Szatynke o czekoladowych oczach, ubrana w
granatową sukienkę. Była piękna. Zaczął iść w jej kierunku z wielkim uśmiechem na twarzy. Szedł
coraz szybciej. Chciał być już blisko niej. Gdy był już przy niej objął ją i pocałował rozkoszował się tą
chwilą.
-kocham cię - wyszeptał Tini do ucha

-ja ciebie też.
Nalał im szampana do kieliszków i wyszli razem na dwór. Gdy wybiła północ byli na środku jednej z
ulic. Jorge włączył muzykę i razem tańczyli. Byli bardzo blisko siebie. Tini go pocałowała a on to
odwzajemnił.
-ciesze się że wreszcie cię poznałem
-przeciez mnie znałeś
-tak ale zakochałem się w tobie dopiero teraz
-tak wiem
Jeszcze raz się pocałowali. Blanco wziął Stosles na ręce i zawiózł do swojego apartamentu. Jorge
posadził Tini na stole. Wyjął dwa kieliszki i wino. Wypili po lampce a później przenieśli się do salonu.
Jorge się obudził i nie mógł uwierzyć że to sen. Zaczął rozglądać się po apartamencie i szukać
dziewczyny. Nie dokońca widział jej twarz ale czuł że się znają. Chciał do niej napisać albo spotkać.
Przechodził obok lustra spojrzał na siebie. Wyglądał jak jakiś menel. Przez głupi bal i śliczna dziewczynę.
Przestał cokolwiek robić. Zaczął od ogarnięcia siebie a następnego dnia miał się zjawić w pracy. Tak
bardzo chciał ją wreszcie ujrzeć
________________________________________________
Dzień 17-20
Blanco ruszył do pracy i od razu przysiadł do biurka i napisał do ukochanej
Od Jorge: Śniłaś mi się
Od Tini: a wiesz że ty mi też
Od Jorge: naprawdę może to przeznaczenie
Od Tini: może. Co robisz w święta
Od Jorge: a ty znowu o tym
Od Tini: tak przeszkadza ci to
Od Jorge: no nie
Od Tini: to doczekam się odpowiedzi
Od Jorge: ja święta siedzę w piżamie i piję
Od Tini: nie no ty na serio?
Od Jorge: tak. Jakiś problem?
Od Tini: trochę no bo wiesz święta to czas z rodziną i wogule
Od Jorge: mnie święta nie obchodzą przecież wiesz

Od Tini: tak ale może dałbyś się zaprosić na wigilię z moją rodzinna
Od Jorge: na żadną wigilię nie idę. Bardzo chciałbym cię poznać ale dam radę poczekać do po świąt.
Od Tini: wiesz co jesteś chamski. Nie wiem po co ja się wogule do ciebie odzywałam
Od Jorge: ja też nie wiem po co odpisałem. Przecież nie wiem czy cię znam. Możesz być
oszustką.
Od Tini; ta na pewno. Nie pisz już więcej do mnie
Od Jorge: ty do mnie też
Jorge zrobiło się smutno po kłótni z Tini. Ale nie mógł już, że ona cały czas mówiła o świętach. Czy
nie może zrozumieć że on nie nawidzi świąt. Wziął swoje rzeczy i wyszedł z pracy . Szedł i wszedł do
jakiegoś klubu. I tak dzień w dzień albo szedł do klubu albo w domu. Jego dom wyglądał strasznie jak i on
sam.
Jednego dnia ktoś do niego zapukał. Nie miał zamiaru otwierać. Po chwili słyszał dźwięk klucza
i do pokoju wszedł jego brat.
-nie no ty już zacząłeś. Czy żałoba nie powinna zacząć się 24 grudnia. - powiedział trochę kpiąc z
brata
-milosc jest straszna
- zakochałaś się?
-tak
-no to super. Więc co ty tu robisz
- pisaliśmy do siebie, Od jakiegoś czasu. A parę dni temu pokłóciliśmy się już zresztą drugi raz.
-cos zrobił.
-pierwszy raz ją wystawiłem u się nie spotkaliśmy
-ty wogule jej nie wiedziałeś- Jorge tylko kiwnął głową i kontynuował
- a za drugim chodziło o to że ona cały czas nawija i świętach. Była oburzona tym że piję w święta i
chciała mnie zaprosić na swoje.
-jednym słowem jesteś dupkiem i tyle.
-wiesz co idź już
-przyszłem się tylko przywitać. A i mam jutro iść do firmy.
-jak byś mógł .
________________________________________________
Dzień 21

-oj Mechi ja się już poddaje wczoraj się z nim pokuciłam.
-nie każdego człowieka możesz zmienić.
-wiem ale chodzi o to że ja przez to wszystko zakochałam się w nim.
-oj Tinka no to wpadłaś.
Całej tej rozmowie przysłuchiwał się Samuel, po chwili wszedł do ich pokoju.
-panno Stosles mogę prosić panią do siebie
-tak jasne już idę- powiedziała przestraszona Martina
- no to wpadłaś- szepnęła Mercedes.

-niech pani usiądzie. Pani Stosles a może raczej Tini
-pan słyszał.
-tak jak to się stało że mój brat się nieskapnął że to pani?
-Tini to moje przezwisko wszyscy tak do mnie mówią a naprawdę mam na imię Martina.
-wie pani że on swoje picie świąteczne już dawno zaczął przez panią.
-nie wiedziałam ale to skończony kretyn
-tak wiem.
- niech mi pan wytłumaczy czemu on nie lubi świąt
-wiec tak w sumie raczej nigdy nie obchodziliśmy prawdziwych świat. Babcia z nami dekorowała i
przyrządzała potrawy. A rodzice czasem bywali.
Gdy Jorge miał 13 lat a ja 17 mieli przyjechać na kolację wigilijną. Spóźniali się wszyscy myśleli
że coś im wypadło w pracy. Jak się później okazało mieli wypadek i obydwoje zmarli na miejscu. Od tego
czasu Jorge zamknął się w sobie nie chciał obchodzić świat. Gdy skończył 16 lat zaczął pić, a gdy maił 18
wyprowadził się i przejął firmę po rodzicach.
-nie wiedziałam
-miała pani prawo nie wiedzieć
-Może pan nic nie mówić Jorge
-jasne

Tini wróciła do pokoju i opowiedziała wszystko przyjaciółce
-no to kiepsko. Co chcesz zrobić?

-nie wiem ale nie poddam się.
Gdy Martina i Mercedes skończyły pracę poszły do galerii
-mam jeszcze parę prezentów do kupienia dla Lod, Diego i Jorge
-kupujesz coś dla niego ?
-tak a i jeszcze muszę kupić jakieś ciuchy na wigilię i Sylwestra.
Po trzech godzinach wyszły z galerii dla siostry miała czarną torebkę, dla kuzyna koszule w
kratę czerwoną a dla Jorge niebieską. Kupiła także białą sukienkę ze swetra z długim rękawem i
turkusową rozkloszowaną.
Jorge siedział na kanapie. I nie miał ochoty na nic. Myślał cały czas o Tini. Chciał ją ujrzeć.
Chciał odwołać te wszystkie słowa. Ale nie miał odwagi.
________________________________________________
Dzień 22-23
Tini myślała czy napisać do Jorge czy nie? Zabrała się za parkowanie dla niego prezentu.
Zapakowała w śliczny papier z gwiazdkami. Miała dość dużo tego wszystkiego do zrobienia przed
Wigilią dlatego wzięła wolne w pracy. Wybierając się do sklepu, po drodze udała się do firmy dać prezent
dla Jorge. W jego gabinecie siedział Samuel. Zapukałam poczym weszłam
- dzień dobry
-dzień dobry a pani nie ma dziś wolnego
-tak mam może pan to przekazać bratu
-moge ale on i tak tego nie otworzy. Ma specjalny pokój z prezentami. Nie otwiera ich odkąd
zmarli rodzice.
-zaryzykuje może ten otworzy. Dowidzenia
- dowidzenia
Martina wróciła do domu. I zabrała się za przygotowania. Wieczorem przyjechała jej siostra.
Dziewczyna nic nie wspominała o Jorge. Chciała o nim zapomnieć. On się do niej nie odzywał.
Ona też nie , nie miała odwagi i nie wiedziała co napisać.

Jorge pojawił się w firmie. W ciuchach które miał na sobie w domu.
-co ty tu robisz
-ciotka przyjechała i mi siedzi na chacie. Zaczęła sprzątać
-to nie źle
-wez spadaj! Idź do niej a ja tu zostaję do wigili

-ale wiesz że jest tu prawie pusto
-to nawet lepiej
- wiesz że zawsze na wigilię możesz przyjść do nas.
-nie nie przyjdę!!
-dobrze jak sobie chcesz. Ale już minęło tyle lat i ty nadal
-tak jak przeszkadza to wyjdź.!
-dobrze już idę a i masz
-przeciez wiesz że ja nie chęć prezentów
- ten nie odemnie
Jorge położył pakunek na biurko spojrzał na niego. Nie wiedział od kogo i nie miał zamiaru
otwierać.
Wyciągnął z szafki butelkę piwa i zaczął pić. I tak oto co rok w święta teraz jeszcze przez Tini z
poważnego biznesmena zamienia się w pijaka. Rodzina nie raz próbowała mu pomóc, to też dlatego jego
ciotka zatrzymała się u niego a nie u Samuela.
Tini dużo rozmawiała z Lodo
-hej siostra wszystko ok?
-nie zakochałam się w szefie, który jest zimnym palantem nie lubiącym świat. Chciałam go
zaprosić na wigilię ale odmówił i się pokuciliśmy. - później Tini opowiedziała jej dlaczego jej ukochany nie
lubi świąt.
-Tinka świata nie zmienisz
-wiem. Na początku chodziło o to żebym mogła napisać artykuł o świętach, ale teraz to co innego.
________________________________________________
Dzień 24
Martina ubrała się w czarne rajstopy i biały długi sweter. Makijaż zrobiła delikatny , a włosy
rozpuściła . Razem z siostrą zaczęła przygotowywać stół do wieczerzy wigilijnej. W duchu miała
nadzieję że Jorge się zjawi.
Jorge siedział cały czas na swoim krześle w biurze. Cały czas patrzył się na prezent, który
zostawił wczoraj jego brat.
Przed przyjściem rodziców Tini napisała do Jorge
Od Tini : wesołych świąt. ����
Gdy Jorge to zobaczył postanowił otworzyć prezent miejąc nadzieję że to od jej ukochanej. W
środku była granatową koszula. Uśmiechnął się lekko. Na dnie zauważył karteczkę .

Jorge zerwał się i spojrzał w szybę. Widział tam kogoś kto nie wyglądał jak szanowany
biznesmen. Poszedł do łazienki. Zdjął swoją koszulkę cała brudną, Umył twarz i założył prezent od
Tini. W biurku znalazł perfumy brata. Pobiegł do sklepu na drugiej stronie i kupił spodnie. Samochodu
nie miał więc wybrał się na piechotę. W drodze wleciał do jubilera i kupił jej śliczny naszyjnik. Biegł chciał
ją zobaczyć.
Tini na wigilię siedziała dość cicho. Cały czas patrzyła się na puste miejsce.
-kochanie wszystko dobrze?- zapytała się jej matka
-taak
-Tini się zakochała
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Diego poszedł je otworzyć. A Tini wstała z nadzieją. Do jadalni
wszedł Jorge. Natychmiast podszedł do Tini i ją pocałował.
Gdy wszedł od razu wiedział że szatynka, która u niego pracuję to ta dziewczyna. Czuł to.
Po pocałunku wyszeptał do dziewczyny.
-ciesze się że to ty. Przepraszam. Kocham cię.
-ja ciebie też. Zostaniesz? - szepnęła z nadzieją w głosie.
-czemu nie
-mamo, tato, rodzinko to Jorge
- twój chłopak?- zapytał Tata
Martina spojrzała na Jorge a on na nią.
Zbliżył się do niej i zapytał szeptem tak aby tylko ona słyszała.
-zostaniesz moją dziewczyną?
-tak - Tini powiedziała nagłos tak aby wszyscy słyszeli. Martina przytuliła swojego ukochanego i
później zasiedli do stołu.
Po posiłku przyszedł czas na rozdanie prezentów.
- ty już dostałeś prezent widzę że pasuje
-tak a to twój
Jorge wręczył jej naszyjnik z serduszkiem i założył jej na szyję
- śliczny.


Martina i Jorge zamieszkali razem u chłopaka. Tini nadal pracuje u Jorge ale jako jego
zastępca. Dziewczyna napisała po świątecznych artykuł. Jorge przeprosił swoją rodzinę i na nowo
polubił święta. Są razem szczęśliwi. Tini spodziewa się dziecka. A Jorge bardzo się z tego cieszy.

~♥~
Proszę autorkę o kontakt przez e-mail :) 

Mam dla was również os na święta chociaż jest już po nich jednak nie miałam się kiedy za niego zabrać. 
Pojawi się na dniach jednak polecam wam zapoznać się lub przypomnieć treść os pt "Voi por ti" Ponieważ będzie to jego kontynuacja :) 

wtorek, 12 grudnia 2017

Świąteczny konkurs




Tchnęło mnie ostatnio by zrobić coś co było dość popularne w czasach gdy zaczynałam przygodę z pisaniem a mianowicie konkurs na One Shot. A więc zadaniem konkursowym będzie napisanie OS o temtyce świąt jako, że te nie długo. Czas trwania od 12.12.2017 do 23.12.2017. Myślę, że to wystarczająca ilość czasu. Nie ograniczam was co do długości ani treści jednakże najlepiej by było gdyby główną parą w pracach konkursowych była Leonetta bądź Jortini.

Nagrody:

1 MIEJSCE

Dodanie powieści do biblioteki na wattpadzie (jeśli posiadasz)
Gwiazdki i komentarze na wattpadzie (jeśli posiadasz)
Promocja bloga na moim blogu i wattpadzie
Komentarze do rozdziałów na blogu
Zajmowanie miejsc pod rozdziałami
Dedykacja następnych 3 rozdziałów + link do bloga lub wattpada przy rozdziale.

2 MIEJSCE

Gwiazdki i komentarze na wattpadzie (jeśli posiadasz)
Promocja bloga na moim blogu
Komentarze pod rozdziałami
Dedykacja 2 rozdziałów +link do bloga lub wattpada

3 MIEJSCE

Gwiazdki do rozdziałów na wattpadzie (jeśli posiadasz)
Komentarze do rozdziałów na blogi
Dedykacja 1 rozdziału + link do bloga lub wattpada

ZA WYRÓŻNIONE PRACE RÓWNIEŻ PRZEWIDUJE NAGRODY

PRACE WYSYŁACIE NA email - jorgistas1009@gmail.com 

niedziela, 10 grudnia 2017

Rozdział 5 - Wierzę w nas



_____

Stoję przodem do okna i wpatruję sie w zdjęcie przedstawiające mnie i Violette. .Chciałbym wiedzieć kiedy, jak i dlaczego zostało wykonane. Upijam łyk kawy z kubka i patrzę pusto w przestrzeń. Mimo nieprzepsanej nocy pojawiłem się dziś w pracy a energię staram się nabyć za pomocą kawy chociaż wiem, że to i tak gówno daje. Nie mogłem spać całą noc bo myśli o Violettcie latały mi po głowie. Chociaż wiem, że ją kocham. Mimo utraty pamięci zostały moje uczucia. Wzdycham cicho i siadam w fotelu. Jestem w dupie. Ile bym dał by ten wypadek się nie wydarzył. Zastanawiam się tylko co było jego przyczyną. Niby to coś z motorem, ale przecież mogli mnie oszukać jak w sprawie Castillo. 
- Leon. - Odwracam się do szatynki. Nawet nie zauważyłem kiedy tu weszła. 
- Coś się stało? 
- Nie mogę tak dłużej. - Podchodzi i przytula się do mnie. O co tu chodzi? 
-Jak?
- Żyć bez ciebie. Verdas ja cię nadal kocham. - Otwieram oczy i przyzwyczajam się do światła. Masuję mój bolący kark. Zasnąłem w biurze. Zmarnowany idę do aneksu kuchennego by zrobić sobie kawę kolejną tego dnia. Czekam na to aż kubek wypełni się czarną cieczą, która w założeniu ma mnie rozbudzić. W międzyczasie sprawdzam wiadomości. Zabieram swoją kawę i idę do gabinetu. Siadam w fotelu wstaję jednak po chwili i zaczynam krążyć bez celu po pomieszczeniu. Cholera jasna. Uderzam pięścią o blat biurka. Przyciskam jeden z guzików na elektrycznej sekretarce i wzywam Violette do siebie. Nie wiem co dokładnie od niej chcę, ale czegoś na pewno. Upijam kawę z kubka i czekam na zjawienie się szatynki. Minuty stają się jak godziny. Moje tętno przyspiesza widząc ją w progu. Gdy tylko ona zamyka drzwi podchodzę do niej i łapię w talii gwałtownie przyciągając do siebie. Przywieram do jej ust i całuję. Ku mojemu zdziwieniu szatynka oddaje pocałunki.
- Nie mogę bez ciebie żyć. - Szepcze. 
- Leon to nie jest takie proste.
- Jest.
- A Federico? Ludmiła co oni pomyślą. - Dlaczego w takich chwilach mamy przekładać swoje szczęście na innych. Przecież nic złego nie robimy.
- Będziemy się ukrywać. - Damy radę.
- Wierzę w nas.

~❤️~

- Chcesz wina? - Pytam siedzącej na mojej kanapie Violetty. Castillo uśmiecha się w moją stronę i poprawia moją koszulę, którą aktualnie ma na sobie. Czy zaproszenie swojej dziewczyny na noc to coś złego? Przyglądam się jej dłuższą chwilę.
- Tylko trochę. - Oh skarbie oboje wiemy, że tu na trochę się nie skończy. Nalewam wina i siadam obok niej. - Leon.
- Słucham cię. - Mówię z uśmiechem i wplatam palce w jej włosy.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. - Violetta siada na moich kolanach i delikatnie całuje moje usta. Wtula się we mnie układając głowę na moim barku. Obejmuje ją mocniej. Wypijamy kolejne lampki wina póki nie skończy się ono w butelce. Violetta nie ma głowy do picia to widać. Mnie niemalże nie ruszyło a ona jest już trochę wystawiona.
- Leoś. - Szatynka mówi cicho przedłużając ostatnią literę mojego imienia. Siada prosto eksponując przy tym swoje ciało. Skarbie dlaczego ty tak na mnie działasz? - Zrób coś dla mnie. - Uśmiecha się pod nosem.
- Co takiego?
- Ściągnij koszulkę proszę. - Śmieję się cicho. Cóż nie mam chyba niż do stracenia. To tylko koszulka a poza tym przecież już nie raz się przed nią rozbierałem. Biorę dół koszulki w swoje dłonie i pociągam za nie ku górze aż w końcu koszulka przechodzi przez moją głową burząc trochę moja fryzurę. Oglądam ubranie na fotel i poprawiam włosy. Szatynka w międzyczasie sięga po telefon i robi mi zdjęcie. - AJ jesteś taki uroczy. - Dziewczyny taki apel do was my mężczyźni wolimy słyszeć, że jesteśmy przystojni czy coś a nie uroczy.
- A ty idziesz spać. - Biorę ją na ręce i niosę do sypialni. Kładę ją na łóżku i okrywam. Siadam obok i przyglądam się jej. Muszę przyznać, że jest piękną kobietą wcześniej jakoś nie zwracałem na to uwagi. Szatynka wtula się w mój tors a ja gładzę js po plecach.
- Leon. - Moja dziewczyna szepcze cicho.
- Słucham. - Nawijam sobie na palec pasmo jej włosów.
- Wiesz, że mieliśmy mieć dziecko. - Moje źrenice się powiększają. Dziecko? Siadam przerażony. Ale jak to mieliśmy mieć? Usunęła ciążę? Boże przecież to było nic niewinne dziecko.
- I dlatego zerwaliśmy?
- Nie. 
- To dlaczego? - Brnę dalej. 
- Leon ja je usunęłam. Rozumiesz zabiłam nasze dziecko. - Po jej policzkach płyną łzy a mój najgorszy scenariusz się spełnia. Wziąłem głęboki wdech by nie wybuchnąć. Uspokoiłem się i spojrzałem na szatynkę. Śpi. Nie będę jej budzić, ale ta rozmowa nas nie ominie. 

~❤️~
Hej hej. 
Przepraszam za błędy jutro je jakoś ogarnę. 
Nie zachwyca, ale mam nadzieję, że zrozumiecie. 
Szkoła mnie wykańcza jednak niedługo święta i będę miała czas na pisanie co mnie pociesza bo naprawdę czasami bardzo mi tego brakuje. 
Całuje mocno. 



wtorek, 24 października 2017

Rozdział 4 - Nigdy




_____


Wpatrujemy się z Federico w siebie. On chyba próbuje ogarnąć co tu się dzieje, a ja zastanawiam się nad sensownym wytłumaczeniem. Wolałbym by to z kim, kiedy i dlaczego sypiam pozostało w ścianach mojej sypialni. Ortez podchodzi do mnie i nie ukrywa swojego niezadowolenia.
- Znowu? Verdas myślałem, że to się nie powtórzy.
- Daj spokój. - Burczę pod nosem odstawiając kubek. To są moje sprawy. I nawet jeśli faktycznie by nas łączyło coś głębszego to nie powinien w to wynikać. A z Castillo w łóżku jest mi dobrze.
- Dać spokój? Jak?
- Normalnie! - Krzyczę. - Skończ wynikać w moje prywatne sprawy. Czy ja Ci robię za prześcieradło? Nie! Oczekuję od ciebie tego samego. - Wkurzony wstaję i idę do sypialni. Nie dość, że nic nie pamiętam to on dodatkowo wszystko komplikuje. Violetta może być moim kluczem do przeszłości. Wszak już wiem, że byliśmy ze sobą i ten związek rozpadł się z mojej winy. Jednak muszę wiedzieć więcej. Uczucie pustki bez jakichkolwiek wspomnień to najgorsze co może być. Wyciągam z ciemne spodnie koszulę i ulubioną marynarkę. Biorę szybki prysznic i przebieram się we wcześniej przygotowane ubrania. Układam włosy, więc które tej nocy były wplecione palce szatynki. Gotowy wychodzę z łazienki licząc, że Ortez już sobie poszedł. Jednak ten zadowolony je sobie kanapki w mojej kuchni. Bezczelny. Pociesza mnie fakt, że termin przydatności tej szynki co ma na kanapce dawno minął.
- Dobra ta szynka. - Włoch bełkocze z pełnymi ustami a ja się śmieje i biorę kluczyki. Powodzenia jutro mój przyjacielu.
- Idziesz czy dalej opróżniasz mi lodówke. - Pytam będąc przy drzwiach.
- Spieszy ci się do pracy czy do Castillo? - Federico pyta ironicznie i wstaje z miejsca.
- Jesteś samochodem?
- Nie. - Kiwam głową i otwieram samochód a obok na miejscu pasażera usadawia się Federico. Nie odzywamy się do siebie całą drogę do agencji. Mimo, że jesteśmy przyjaciółmi nie musimy ciągle rozmawiać

~❤️~

- Dokumenty. - Szatynka rzuca plik kartek na moje biurko i odwraca się chcąc wyjść.
- Violetta. - Zatrzymuje ją.
- Mówiłam ci, Leon nic z tego nie będzie. - Mówi cicho spuszczając głowę. Jakoś inaczej na mnie patrzy. Jakby łagodnej. - Wiem, że jest Ci ciężko, ale ja nie mogę Ci w tym pomóc. Przepraszam. - Zgarnia swoje włosy unikając mojego wzroku.
- Czujesz coś do mnie? - Wypalam patrząc na Castillo. Jaki ty jesteś naiwny Verdas. Najpierw uciekasz od jakichkolwiek uczuć a teraz zgrywasz zakochanego kumpla. Szatynka powoli patrzy na mnie.
-Leon... - Zaczyna spokojnie.
- Tak wiem wygłupiłem się. - Nerwowo drapie się po karku. Castillo kiwa głową i wchodzi bez słowa z mojego gabinetu. Siadam na skórzanej kanapie i chowa twarz w dłoniach. Przytłacza mnie to wszystko. Nie znam samego siebie. Nie wiem kim jestem. Ciągnę za końce moich kasztanowych włosów. Wykończy mnie to psychicznie. Chciałbym mieć kogoś kto by mi to wszystko wyjaśnił. Tylko cholera mam wrażenie, że wszyscy chcą coś przede mną ukryć. Dlaczego? Co takiego jest w moim życiu, że mam nie wiedzieć? Postanawiam wyjść dziś wcześniej bo w tym stanie i tak na niczym się nie skupię. Biorę kluczyki od auta i wychodzę z budynku. W drodze do domu zahaczam jeszcze o sklep gdzie kupuje moje ulubione whiskey. Wchodzę do mieszkania ściągam marynarkę i luzuje krawat. Otwieram butelkę. Rozglądam się po mieszkaniu. Właśnie może tu coś znajdę. Wstaje i zaczynam szukać czegoś chociaż sam nie wiem czego. Czuję się jak jakiś szpieg we własnym mieszkaniu. Wygrzebując z komody różne pierdoły typu baterie, śrubki czy nawet prezerwatywy, których jest tu sporo. Napotykam się na czerwone pokryte zamszem pudełko. Otwieram je a pierwsze co rzuca się w oczy to karteczka z napisem "Dla kochanej narzeczonej od L" Narzeczonej? Miałem narzeczoną? Violette? Ooo widzę, że faktycznie za dużo o sobie nie wiem.

~❤️~

Patrzę na moich niby przyjaciół i każdego dokładnie skanuję wzrokiem. Dłużej wzrok zatrzymuję na szatyne, która siedzi ze sopuszczoną głową. Każdy z nich wie coś czego ja nie wiem.
- Po co tu jesteśmy? - Federico przerywa tą ciszę zniecierpliwiony tym wszystkim. Nie odpowiadam tylko wyciągam swoje znaleźska. Oprócz karteczki i branzoletki znalazłem jeszcze listy i killa zdjęć. Każde z nich na siebie patrzy. Zaskoczyłem ich?
- Skąd to masz? - Ludmiła dokładnie wszystko ogląda.
-No nie wiem może z mojej szuflady tak na przykład. - Mówię obojętnie w ich stronę. Zauważam łzy w oczach Violetty. Szatynka wstaje i wychodzi z mojego mieszkania. Podnoszę się z miejsca i idę za nią. Zatrzymuję ją kilka metrów przed windą.
- Leon. - Szepcze.
- Co się dzieje? - Pytam luzując ucisk i patrzę w jej oczy. - Powiedz mi.
- Nie mogę Leon. - Kręci przeciwnie głową i unika mojego spojrzenia. Smutek ogarnia jej twarz. Nie mogąc na to patrzeć przytulam ją. Szatynka wtula się w moje ciało a ja gładzę jej plecy.
- Bardzo się kochaliśmy?
- Tylko do ciebie czułam coś tak silnego. - Violetta patrzy mi w oczy a w jej tęczówkach widzę dwa małe ogniki. Szczęście? Chyba tak to mogę nazwać. Wyciągam dłoń i gładzę jej policzek ciągle obserwując jej twarz. Chcę ją pocałować ale ta szybko się odsuwa.
- Zraniłem cię?
- To nieistotne. Nie będziemy razem. Nigdy. - Szatynka odwraca się i szybko odchodzi. Stoję jak wryty a słowo nigdy obija się echem w mojej głowie. A co jeśli nadal ją kocham?

~❤️~
No w końcu ruszyła dupe. 
Ale kochani nie czułam się na siłach. 
Nie miałam chęci ani nic. 
Nauka i ogólnie wszystko źle na mnie działało. 
Ale już jest lepiej dlatego piszę. 
Piszcie co sądzicie o rozdziale liczę na długie komentarze bo wiecie cze kocham je czytać :*

czwartek, 14 września 2017

Stany depresyjne.. Jorge... Szkoła... Łzy ... Wulgarnie jak nigdy


Może jestem impulsywna, szalona i zbyt pozytywna i nikt by nie pomyślał, że mogę w jakiś sposób opłakiwać coś lub kogoś. Trzymałam się a bynajmniej starałam lecz od wczoraj dostaję na łeb zadręczam się a moją jedyną odskocznią są liczby w zadaniach z matmy nie bez przyczyny robiłam już dziś próbne matury z matmy chodź dopiero zaczęłam liceum. Gdy dziś na woku spojrzałam na pierdolone gniazdko od prądu i skojarzyłam to z Jorge miałam ochotę płakać bo uświadomiłam sobie to, że go nie spotkam. Mam ochotę zedrzeć ze ścian wszystkie jego plakaty i zapomnieć bo kurwa znowu to samo. Nie ma rozdziałów bo nie mam siły ich pisać nie będę was kłamać, że zarobiona jestem po prostu nie potrafię nie chce mi się nie czuję się na siłach psychicznych. 
Tylko tyle chciałam wam przekazać myślcie co chcecie, że sobie odpuściła. że głupia, mam to w dupie też jestem człowiekiem i nie wiedziałam, że mam tak kruchą psychikę. 


O mnie


Werka ale duża cześć moich znajomych mówi do mnie Halincia. Czemu? Sama nie wiem? Mogę cały dzień przeleżeć i oglądać ulubiony serial. Nie wiem kim chce jeszcze być czas pokaże. Muzyka jest jedną z moich pasji kocham śpiewać. Po za muzyką uwielbiam również literaturę. Dużo czytam i piszę. Uwielbiam romantyczne historie. Ile mam latek? Hot 14. Boję się dentysty pająków i Ciem. Żyję całym życiem mam optymistyczny pogląd na świat. Bardzo szybko się wzruszam. Uwielbiam ogniska ze znajomymi i wypady do kina. Mieszkam na wsi i tu się wychowałam spokój i cisza. Tyle co można się o mnie ciekawego dowiedzieć. Żona Jorge Blanco. Nie no ale w przyszłości kto wie.