wtorek, 29 sierpnia 2017

Rozdział 3 - Chodziliśmy w liceum




____


- No to nieźle Włoch komentuje całą sytuację.- A dobra chociaż jest?- Boże człowieku ogarnij się. Kręcę tylko głową i dopijam swoją kawę. Nie mówimy o kanapce z masłem orzechowym tylko o kobiecie. - A tak zmieniając temat to pamiętasz coś jeszcze?
- Nic szczególnego.- Odpowiadam.- Kilka rzezy z dzieciństwa wątpię by bójka o klocki w przedszkolu była czymś co wpłynęło na moje życie.- Odstawiam kubki do zmywarki.- A co do Violetty to jest dobra.- Uśmiecham się na wspomnienie ostatniej nocy. Mimo, że poranek mógłby być lepszy to i tak było mi wspaniale. Pod wpływem nie jest taka zła.
- Dobra jak coś to dzwoń.- Ortez żegna się ze mną i wychodzi. Biorę butelkę piwa z lodówki i kieruję się na moją kanapę w salonie. Chwila dla mnie. Nie ma nic lepszego w ciągu dnia. Rozsiadam się wygodnie w salonie i włączam telewizor. Przymykam oczy. Spaceruję szkolnym korytarzem u boku pięknej dziewczyny. Od czasu do czasu wymieniamy się uśmiechem. 
- Poczekaj odniosę książki do szafki.- Całuję jej policzek i idę w stronę szafek. Chowam wszystko do środka i wracam do dziewczyny. Uśmiecham się do niej a ona to odwzajemnia. Kocham ją jak jakiś szaleniec. Przed nami ostatnia klasa liceum. 
- Leon masz jakieś plany na wieczór?- Dziewczyna spogląda na mnie swoimi dużymi brązowymi oczami. Kręcę przecząco głową i obejmuję moją dziewczynę. - Wpadniesz do mnie? Moi rodzice idą na kolację do znajomych i nie chcę być sama. 
- O której mam przyjść?- Pytam całując jej skroń. 
- 19:30 zrobię twój ulubiony makaron z brokułami co ty na to? 
- Będę punktualnie.- Całuję dziewczynę i idę w stronę swojego domu. Ostatnia klasa to czas zmian wybór studiów i wszystko naraz. Z moją dziewczyną planujemy iść na tą samą uczelnię. Wchodzę do domu i kładę plecak gdzieś w kąt. Nie mam rodziców, którzy od progu zalewali mnie pytaniami "jak w szkole?" Otwieram gwałtownie oczy i spoglądam na zegarek 2:30. Co to było? Mimo późnej godziny dzwonię do Federico. Nie wiem czy to moja wyobraźnia czy faktycznie przez okres liceum chodziłem z Violettą. Czekam aż przyjaciel dobierze. Szybciej.
- Halo.- Sądząc po jego zaspanym głosie chyba go obudziłem.
- Słuchaj chyba coś pamiętam.- Mówię szybko i nie jestem do końca pewnie czy Włoch wszystko rozumie.
- Nie możesz zadz...
- Czy chodziłem z Violetta w liceum?- Przerywam mu licząc na szybszą odpowiedź. Muszę wiedzieć.
- Pogadamy jutro.- Cholera rozłączył się no nie wierzę.

~♥~

Z kubkiem kawy z mojej ulubionej kawiarni idę do mojego biura. Wchodzę do środka i w oczy rzuca mi się postać szatynki siedzącej na moim biurku. Zdziwiony stoję przy drzwiach i przez chwilę ją obserwuję. O co tu chodzi? 
- Co cię do mnie sprowadza?- Pytam podchodząc bliżej. 
- Nic w sumie to ja już miałam iść.- Mówi zmieszana i schodzi z mebla. Chwila gdzie ta chamska złośliwa Violetta? Łapię ją za nadgarstek by zatrzymać. Skoro Federico i Ludmiła w tej sprawie milczą to dowiem się bezpośrednio od niej. 
- Mam pytanie.- Puszczam jej nadgarstek.- Czy chodziliśmy ze sobą w liceum?
- To przeszłość.- Szatynka szybko opuszcza mój gabinet zostawiając mnie samego. Czyli jednak. Zadowolony siadam na swoim miejscu i włączam komputer. Przeglądam ostatnie dokumenty i przydzielam zadania pracownikom. W mojej głowie ciągle jest Violetta chociaż wiem, że nie powinno jej tam być. Wzdycham cicho i odsuwam się od biurka. Mam przerąbane. 

~♥~

Zakupy nie są moją mocną stroną tego się dowiedziałem dziś w markecie. Wypakowuję wszystko z toreb i układam w kuchni. Prościej byłoby zamówić pizze. Robię sobie dość mocną kawę. Mam dużo papierkowej roboty więc kofeina będzie niezbędna. Nie chce mi się, ale muszę. Mam dziś okropnego lenia. Włączam radio i rozsiadam się na kanapie z dokumentami. Długi wieczór się szykuje. Zaczynam niechętnie wypełniać dokumenty. Im szybciej zaczniesz tym szybciej skończysz a co za tym idzie wcześniej  będziesz w łóżku. Kolejne kartki przewijają się przez moje dłonie a następny kubek kawy zostaje opróżniony. Chyba jestem uzależniony. Nie mając już chęci opadam na poduszki. Dużo tego nie zostało ale jednak mi się nie chce. W sumie pizze to bym zjadł. Dzwoniący dzwonek do drzwi każe mi wstać. Kogo wzięło na odwiedziny o tej porze? Leniwie wstaję z kanapy i podchodzę do drzwi. Otwieram je niechcianemu przybyszowi. Co ona tu? Zszokowany widokiem szatynki zastygam w miejscu a ona się do mnie uśmiecha. Nie wiem co Violetta Castillo może robić u mnie o tej porze, ale zaraz się pewnie dowiem. Bez słowa robi krok w moją stronę i wpija się w moje usta. Nie wierzę to co robię, ale oddaję pocałunek. Nie przerywając zamykam drzwi i ciągnę ją w głąb mieszkania. Z jej strony nie odczuwam żadnego protestu. Co ja tak właściwie robię? Odrywam się od szatynki by nabrać powietrza. 
- Co tu robisz?- Pytam biorąc głęboki wdech. 
- Tylko coś sprawdzam.- Ponownie mnie całuje a ja znów na to pozwalam. Nie mogę się oprzeć jej słodkim ustom. Będę żałować, ale raz się żyje. Co ona ze mną robi?- Na trzeźwo idzie ci jeszcze lepiej. - Szepcze i mierzwi moje włosy bardziej mnie przyciągając. Intryguje mnie ta kobieta do tego stopnia, że chcę być bliżej niej. Nic nie stracę. Nawet jeśli Federico będzie uważać inaczej. 

~♥~

Wychodzę z pokoju i idę do kuchni. Nie wiem czy Violetta nadal tu jest czy nie.  Jednak chyba zdecydowała się zostać tak sądzę po dźwiękach z kuchni. Prawdopodobnie robi śniadanie. Wchodzę do pomieszczenia dość niepewnie jak na to, że jestem w swoim mieszkaniu. Kobieta stoi ubrana w jedną z moich koszulek i robi kawę. Stoję zdziwiony chyba mam do tego pełne prawo bo jeszcze wczoraj chciała mnie zabić a dziś robi mi śniadanie. 
- Mogę o coś zapytać?- Wchodzę w głąb pomieszczenia i siadam przy wyspie kuchennej. Przyglądam się szatynce. 
- Tak jasne.- Odpowiada podając mi kubek z kawą. 
- Skąd taka nagła zmiana?- Pytam prosto z mostu. 
- Nie wiem tak jakoś. Ale na nic więcej nie licz to był ostatni raz.- Spogląda na mnie.- Między nami już kiedyś coś było i nie wyszło. Kobieta spokojnie wszystko okłada. Czując jak nieprzyjemny ból dopada moje skronią opieram głowę na moich dłoniach. Cholera jak boli. Podchodzę do płaczącej szatynki i dotykam jej policzka. Ścieram łzy, które wylewa z mojego powodu. Jak mogłem być tak głupi? Dziewczyna szybka ją strąca i patrzy na mnie z pogardą. 
- Daruj sobie.- Szatynka wstaje i podchodzi do drzwi. Wiem, że ją zdradziłem i zraniłem tym samym, ale da się to wytłumaczyć. 
- Wytłumaczę ci.- Mówię skruszony i łapię ją za rękę przyciągając do siebie. Violetta wyrywa się z mojego uścisku i odwraca się.- Tylko mnie wysłuchaj.- Nalegam. 
- Co ty chcesz tłumaczyć? Zdradziłeś mnie nie ma nic do tłumaczenia.- Dziewczyna wstaje i wychodzi z trzaskiem. Otwieram oczy i patrzę przed siebie. To dlatego to wszystko. Zdradziłem ją a ona mnie teraz nienawidzi. Wszystko układa się w całość. Patrzę w przestrzeń pustym wzrokiem ból już dawno minął. Czuję jak Violetta układa dłoń na moim ramieniu. 
- Leon wszystko w porządku?- Pyta przybliżając się do mnie. 
- Byłaś na mnie cięta bo cię zdradziłem?- Mówię spokojnie patrząc w jej stronę. 
- Będzie lepiej jeśli sam to odkryjesz.- Wstaje z miejsca i idzie do sypialni po chwili wychodzi ubrana.- Będę już lecieć.- Zbiera resztę swoich rzeczy i wychodzi z mojego mieszkania. Na moje nieszczęście mija się z Federico. Gorzej już być nie mogło. Przyjaciel mierzy mnie wzrokiem. No fakt niecodziennie widzi się gdy z mieszkania przyjaciela wychodzi kobieta, z którą sie nienawidzi a ten siedzi w samych bokserkach. 

~♥~
Hej. 
Rozdział chyba w miarę długi. 
Początek tylko mi się za bardzo nie podoba. 
No to tak Leon i Violetta już chyba pogodzeni. 
CHYBA. 
Kilka wspomnień Leona z czasów szkoły i takie tam. 
Kolejna wspólna noc z Violetta? 
Czy Leon dobrze robi? 

niedziela, 20 sierpnia 2017

Rozdział 2 - Drinki




____


Czemu one do cholery nie chcą się układać. Kolejny raz sięgam po gumę do włosów. Poddaję się już. Wykonuję ostatecznie kilka niezgrabnych ruchów dłonią i coś wychodzi. Cóż mogło być gorzej. W samych bokserkach kieruje się do sypialni. Z szafy wyjmuję białą koszulę oraz czarną marynarkę. Klasycznie. Po pracy pójdę do fryzjera i ogarnę trochę to co mam na głowie. Gotowy wychodzę z domu. Czarnym Audi jadę pod budynek agencji. Ciekawe czy ta Violetta jest taka zła jak mówią. Parkuję na wolnym miejscu. Wszystko wygląda identycznie jak w mojej wyobraźni. Spotykam się z entuzjazmem pracowników którzy niecierpliwie czekali na mój powrót. Idę dumnie do mojego gabinetu. Otwieram ciemne drzwi i wchodzę do środka. W fotelu, który teoretycznie powinien być pusty a jednak siedzi w nim ona. Jest identyczna. Oczy,  włosy wszystko. Zgrabnym ruchem zamyka teczkę z dokumentami, które przeglądała zanim przyszedłem. Wstaje z miejsca.
- Cześć. - Mówię mówię przeciągając drugą z liter i wieszam marynarkę na wieszak. Gdyby jej wzrok potrafił zabijać leżał bym tu martwy. Przeraża mnie ta kobieta. I to dosłownie.
- Jak tam twoje sny Verdas? - Chwila moment skąd ona wie. Odwracam się znów w jej stronę. - Twój przyjaciel ma strasznie długi język. - Spogląda na mnie z pogardą.
- Możesz opuścić już mój gabinet? - Używam tego samego tonu głosu co ona.
- Dupek.
- Zołza.

~❤️~

- No dawaj musisz się rozerwać. - Kolejny raz kręcę głową i siedzę zaparcie na mojej kanapie. Czy tak trudno zrozumieć, że nie mam ochoty na na rozmowy i imprezy? Mogę zostać w swoim mieszkaniu spokojnie oglądając jakiś nudny film o katastrofie lotniczej lotniczej? 
- Nie rozumiesz słowa nie? - Pytam odstawiając kubek po kawie na stolik. Ortez kręci przecząco głową. 
- Leon no chodź. - Boże on zachowuje się jak dziecko. Dla świętego spokoju podnoszę się z kanapy. Posiedzę z nim chwilę na tej imprezie i wrócę do domu. Zamówię pizze, ale taką solidną. Jesteś genialny Verdas. 
- Pięć minut. - Mówię i wyłączam telewizor. 
- Wiedziałem, że się zgodzisz. - Śmieję  się i idę do sypialni. Z szafy wyciągam czerwoną skórzaną kurtkę i białą koszulę z komody biorę srebrny zegarek. Idę do łazienki i zakładam wybrane ubrania. Poprawiam swoje włosy nie liczę na jakiś romans tej nocy zapewnie jednak w klubie będzie wiele kobiet a w towarzystwie płci pięknej każdy facet lubi wyglądać dobrze. Wychodzę gotowy z łazienki i wracam na parter gdzie czeka na mnie przyjaciel. Do przedniej kieszeni spodni wkładam telefon i portfel. 
- Idziemy. - Gaszę światło i zabieram klucze od mieszkania. Federico podąża za mną. 
- Przypomniałeś coś sobie? 
- Nic. - Moje wspomnienia to jedna wielka czarna dziura. Może kiedyś wrócą. Wzdycham cicho i zamykam mieszkanie. - Do którego klubu idziemy? - Pytam I poprawiam rękawy kurtki.
- Otworzyli jakiś nowy w centrum. - Przytakuje. Jeśli chodzi o Federico to ma w swojej durnej łepetynie mapę klubów w całym mieście. Pierwszy rok studiów spędził na łażeniu od klubu do klubu a ja go musiałem potem odprowadzać. Chwila. Coś pamiętam.
- Coś sobie przypomniałem. - Zatrzymuje się i patrzę w przestrzeń. 
- Gadaj.
- Pierwszy rok studiów, jak łaziłem za tobą po klubach. - Śmieję się i popycham lekko Włocha.
- Serio? Pierwsze co ci się przypomniało to moje zgodny?
- Ciesz się, że chociaż tyle. - Śmieję się. - To tutaj? - Zatrzymuję się słysząc głośną muzykę. Mój przyjaciel kiwa twierdząco głową. Charakterystyczna muzyka dla miejsc tego typu rozbrzmiewa z każdej strony. Wraz z Ortezem przechodzimy przez sale i docieramy do baru. Siadamy na miejscach i zamawiamy dość mocne drinki. Zauważam, że przyjaciel ciągle odpisuje na jakieś wiadomości. 
- Ludmiła? - Pytam.
- Ta. - Burczy pod nosem. - Ciągle chce wiedzieć co robię z kim ile razy na minutę oddycham. Jest strasznie zazdrosna. - Włoch wzdycha i upija swojego drinka.
- Może to dobrze. - Wzruszam ramionami i idę w ślady przyjaciela. Już po chwili czuję jak alkohol grzeje mnie od środka.
- Powiedział facet, który nie miał laski od liceum. - Federico się śmieje i płaci za kolejnego drinka.
- Serio? - Unoszę zdziwiony brwi. Włoch przytakuje i śmieje się jeszcze bardziej. - Jestem nienormalny.
- Spróbuj szczęścia dziś. - Może i ten kretyn ma rację. Nie chciało mi się tu przychodzić, ale skoro już tu jestem. Wypijam jeszcze kilka drinków i idę w tłum tańczących ludzi. Przechodząc tak czuję jak ktoś obija się o mój tors. By spojrzeć na tą osobę muszę skierować mój wzrok w dół. Trafiłem nieźle. Kobieta ma wszystko czego facet potrzebuje.

~❤️~

O Boże moja głowa. Przykładam rękę do czoła. Czując jak kołdra się rusza. Nie kołdra sama nie może się ruszać. Co ja wczoraj robiłem? Otwieram z trudnością oczy i spoglądam w prawo. Castillo? To się porobiło. Wstaję z łóżka i wyciągam z szuflady świeże bokserki. Z szafy biorę jakieś spodnie i koszulkę. Idę do łazienki. I tak nie mam z czego się rozbierać więc od razu wchodzę do kabiny prysznicowej. Biorę szybki prysznic ogarniam się i idę do kuchni. Robię dwie kawy. Ja i Violetta możemy drzeć ze sobą koty, ale mogę być miły. Słyszę kroki z salonu i widzę Violette ubraną w swoje ciuchy z wczoraj a w jednej z dłoni trzyma swoje szpilki. Wczoraj ta różnica wzrostu była widoczna a dziś bez tych wysokich butów na nogach sięga mi gdzieś do ramion. Dostrzegam w niej naprawdę piękna kobietę. 
- Co się tak gapisz. Nie rób sobie nadzieji Verdas. Oboje byliśmy pijani. Stało się, ale to nie zmienia naszych relacji. - Z trzaskiem opuszcza moje mieszkanie. Co za Kobieta. 

~❤️~
Hej. 
Jest po pierwszej w nocy. 
Siedziałam nad nim pół dnia i jest dość długi. 
Nigdy więcej pisania przed tablet to nie na moje nerwy. 
Mamy pierwsze spotkanie z Violetta. 
Męskie wyjście Leona i Federico? 
Podoba wam się taki trochę wyluzowany Verdas? 
Będzie rozdział na dzień dobry. 
W sumie nie wiem czy napisać dzień dobry czy dobranoc. 



środa, 9 sierpnia 2017

Rozdział 1 - Psychiatryk


                                 



____
 
 
 Blask, który dociera do moich oczu sprawia, że ponownie je zamykam. Gdzie ja do cholery jestem? Może czas najwyższy na psychiatryk? Leon Verdas w psychiatryku. Odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu. Biorę głęboki wdech. Ewidentnie szpital. Otwieram ponownie oczy. Co za tłuk maluje ściany  szpitalu na biało? Kolejne pytania. Co ja tu robię? Gdzie Violetta? Nie powinienem być martwy? Dostrzegam postać o blond włosach odwróconą w stronę okna. Ludmiła? Próbuję coś powiedzieć, ale zdaję się tylko na cichy mruk. Jednak i to wystarcza by ta osoba na mnie spojrzała. Okej to Ferro.
- Boże Leon.- Natychmiast podchodzi do mnie.- Nie wierze.- Mówi a na jej twarzy pojawia się uśmiech. O co tu chodzi? Próbuję znowu coś powiedzieć. - Poczekaj.- Blondynka podaje mi szklankę z wodą. Wypijam jej zawartość i od razu czuję się lepiej.
- Gdzie Violetta?- Pytam a Ludmiła patrzy na mnie jak na wariata. Chyba przyda się ten psychiatryk.
- Violetta?- Nie duch święty.
- Moja żona.- Ludmiła parska śmiechem. Kobieto o co tu chodzi?
- Prędzej ja zajdę w ciążę niż ty znajdziesz sobie żonę. - To ona i Federico nie mają syna? Już nic z tego nie rozumiem.
- Skończ się śmiać i powiedz o co chodzi.
- Spokojnie, najpierw zobaczy cię lekarz.- Psychiatra najlepiej. Blondynka wychodzi z sali zapewne po lekarza. Leżę a totalną pustką w głowie. Skoro jestem w szpitalu to musiało coś się stać. A cała reszta to był mój jakiś chory sen. Tylko pozostaje dowiedzieć się co jest prawdziwe a co nie i już. Teoria życia. Do sali wchodzi lekarz i przegląda coś w swoich papierach.
- Miał pan dużo szczęścia.- Stwierdza.- Żebra już się pewnie zrosły a widzę, że i pan się dobrze czuje. Muszę zadać kilka rutynowych pytań.- Starszy brunet siada na krześle obok mnie.- Jak się pan nazywa?
 - Leon Verdas.- Odpowiadam.
- Pamięta pan co się stało?- Na nic próba przypomnienia sobie wydarzeń z przed tego jak tu trafiłem. Nic po prostu pustka. Czarna dziura.
- Nie.- Mówię.- Nic nie pamiętam. - Lekarz notuje coś w swoim notesie i znów patrzy na mnie.
- Krótkotrwała utrata pamięci. Jutro wyjdzie już pan do domu. - Mężczyzna opuszcza salę a jego miejsce szybko zajmuje Ludmiła. Błagam niech mnie ktoś oświeci.
- Jak się czujesz?
- Dlaczego tu jestem, co się stało?- Pytam lekceważąc jej pytanie.
- Miałeś wypadek na motocyklu.- Okej czyli moja teoria się sprawdza.- A jedyna Violetta jaką znasz to córka twojego byłego szefa. Zołza.
- Dlaczego byłego.- Dopytuję.
- Pracujesz w agencji detektywistycznej.- Dobra zgadza się.- Twój jak i Federico szef mianował cię swoim następcą.- To też się zgadza.- Jego córka jest zazdrosna, że to ty a nie ona jest na tym miejscu.- Przynajmniej wiem, że Violetta istnieje.
- A rodzice i brat?
- Leon.- Ludmiła zaczyna spokojnie.- Twoi rodzice nie żyją a z bratem unikasz kontaktu. - Czyli to wszystko się zgadza.- Mogę wiedzieć dlaczego pytałeś o Violette?
- Miałem dziwny sen, ale już nie ważne. - Odpowiadam.
- Witamy wśród żywych.- Czyli nie tylko w moim śnie on włazi wszędzie jak do siebie.- Śpiąca królewna.
- Federico.- Ludmiła upomina go.
- Jak się czujesz?
- Dziwnie.- Przybijam z nim piątkę.- Miałem jakich chory sen.
- Jaki?
- Leon śnił o czarownicy. - Ludmił poprawia swoje włosy. Nie może być taka zła jak mówią/
- Gadasz. Jakieś...- Federico uśmiecha się durnowato. A temu to jedno w głowie.
- Z wami w rolach głównych.- Śmieję się przypominając sobie jedno z wydarzeń.
 
 
~♥~
 
 Wchodzę do swojego pokoju. Nie czuję się tu obco. Mimo, że z życia nic nie pamiętam to wszystko w moim domu wygląda identycznie. Jutro już idę do pracy, zastanawia mnie postać tej prawdziwej. Czy w rzeczywistości jest taka sukowata jak mówią. Cholera sam nie wiem kim jestem a co dopiero wiedzieć kim są inni. Kładę się na łóżku i patrzę w sufit. Co się ze mną dzieje? Może prawdziwy Leon to był ten na początku? Już sam się gubię. Zbieram się i idę do łazienki. Mimo kilku tygodni śpiączki potrzebuję snu. Spoglądam na odbicie swojego nagiego ciała w lustrze. Przyda się siłownia i fryzjer też. Ale w sumie aż tak, źle nie wyglądam. Odchodzę od lustra i wchodzę pod prysznic. Gorąca woda płynąca po moim ciele. Tego mi było trzeba.
 

 
~♥~
Hej.
Wiecie jak dobrze znów być Leonem.
Kto się spodziewał czegoś takiego?
He ktoś coś?
Może wrócę do tego by rozdział był co tydzień.
Tymczasem dobrej nocy. 


 
 
 


Prolog

 
 
 
____
 
Strach, szybkość, pisk opon i huk. A co jeśli to było kłamstwo? Jeżeli jest nadzieja by było inaczej? Przecież historia była realistyczna. Jednakże czy każdy fakt się zgadzał? Może istnieje alternatywne zakończenie, w którym wszyscy będziemy szczęśliwi. Właśnie może. Ale czy na pewno?
 
 
~♥~
Witam, witam.
Kto to tu wraca co?
Powiedzcie, że tęskniliście.
Nawet dawna kolorystyka wróciła hehe.
Prolog krótki, ale ma to coś powiedzcie, że tak.
Co będzie jak to rozegram zobaczycie.
Kiedy rozdział?
Wkrótce.
WYSYŁAM BUZIAKA :*

wtorek, 8 sierpnia 2017

Już nie mogę

 
Zaczynając to opowiadanie fabuła i wszystko wydawało mi się pomysłem wręcz genialnym.
Jednak już po napisaniu drugiego rozdziału czegoś mi brakowało.
Tej nutki tajemnicy, która towarzyszyła mi przez całe opowiadanie o Verdasie.
Mam dla was propozycję to ff przeniosę na mojego wattapada a tutaj pojawi się druga część opowiadania o Verdasie bo to wszystko da się odkręcić i wszyscy będą szczęśliwi :)

O mnie


Werka ale duża cześć moich znajomych mówi do mnie Halincia. Czemu? Sama nie wiem? Mogę cały dzień przeleżeć i oglądać ulubiony serial. Nie wiem kim chce jeszcze być czas pokaże. Muzyka jest jedną z moich pasji kocham śpiewać. Po za muzyką uwielbiam również literaturę. Dużo czytam i piszę. Uwielbiam romantyczne historie. Ile mam latek? Hot 14. Boję się dentysty pająków i Ciem. Żyję całym życiem mam optymistyczny pogląd na świat. Bardzo szybko się wzruszam. Uwielbiam ogniska ze znajomymi i wypady do kina. Mieszkam na wsi i tu się wychowałam spokój i cisza. Tyle co można się o mnie ciekawego dowiedzieć. Żona Jorge Blanco. Nie no ale w przyszłości kto wie.