sobota, 26 marca 2016

Książę na białym koniu. (Praca konkursowa )



*Violetta*
Zaraz po zakończaniu nauki w Studio nagrałam moją pierwszą płytę. Następnie moja kariera rozwijała się bardzo szybko. Międzynarodowa trasa skończyła się kilka dni temu. Wracam znów do Argentyny. 
-Juan możesz zadzwonić do Leona?
- Leon jest zajęty nagrywa w Los Angeles.- Tak to wygląda. Leon wyjechał miesiąc temu by nagrać swoją płytę. Jestem z niego dumna. Kocham go ale czuję, że nasz związek zostanie poddany kolejnej próbie. A co z resztą moich przyjaciół? Fran i Diego zamieszkali w Hiszpanii tam prowadzą program telewizyjny. Cami i Brod założyli prestiżową szkołę tańca. Naty i Maxi są właścicielami wytwórni muzycznej. Ludmiła jest ze mną w Argentynie tu prowadzi dom mody. Jej ukochany pomaga jej tacie w Afryce. 
- Violu zaraz lądujemy.
- Dobrze.- Czy cieszę się z powrotu? Bardzo. Liczę na choć trochę wytchnienia. Lecz jak to mawia Juan " Gdy gwiazda przestaje się kręcić wypala się". Znajduję się już na lotnisku a Argentynie. 
- Tata, Angie!
- Witaj w domu Violetto. 
- Cieszę się, że znów jesteście ze mną.- Nareszcie w domu. Cieszę się, żę znów jestem w swoim pokoju. Mimo, że minęło tyle lat to dalej są w nim te same różowe ściany. Co z pamiętnikiem, który zamknęłam kilka lat temu? Często do niego zaglądam. Wspominam. Biorę do ręki telefon mimo, że Juan odradzał wybieram numer Leona. "Tu Leon Verdas nie mogę teraz rozmawiać. Jeśli to ty Violetto wiedz, że cię kocham". Brakuje mi go tak strasznie. Gdy nie nagrywał był ze mną w trasie. Ta rozłąka mnie boli. Słyszę dźwięk telefonu. Odbieram. 
- Cześć Violetto coś się stało?- Leon wiedziałam. 
- Tak... to znaczy nie. 
- To tak czy nie?- Słyszę jego śmiech. 
- Nic co by mogło się martwić. 
- Możesz mi powiedzieć wszystko. 
- Tęsknię. Tęsknię za tobą za czasem wolnym. Za nami. 
- Obiecuję, że już wkrótce się zobaczymy. Teraz zamknij oczy. 
- Leon. 
- Proszę zrób to. Teraz wyobraź sobie, że jestem obok i przytulam cie najmocnej w świecie. 
- Dziękuję. Kocham cię. 
- Ja ciebie też. Śpij dobrze. 

***
- A co z Leonem?- Tak dziś jest dzień pełen wywiadów. Podróżuję od radia do studia telewizyjnego, gazet. 
- Jesteśmy nadal razem w szczęśliwym związku. Mimo, że on jest w Los Angeles a ja tutaj. 
- A co z twoją karierą? 
- Chcę odpocząć.- Mój manager poszyła mi groźne spojrzenie. Chcę tylko odpocząć? To coś złego? 
- Dobrze dziękuję za wywiad.- Nareszcie. Wychodzimy pomieszczenia. Przed budynkiem jest jak zawsze mnóstwo fanów. Angie wraz z ochroniarzem pomagają mi się dostać do pojazdu. 
- Potrzebuję przerwy. 
- Wiem Violu.- Angie mówi to ze spokojem. Jak tu być spokojnym gdy samochód otaczają tłumy fanów? 
- Co na to powiesz? - Ktoś do szyby pojazdu przyłożył gazetę z Leonem i jakąś dziewczyną na okładce. Byli szczęśliwi. Jak zakochani. Poczułam ukłucie w okolicach serca. Zabieram gazetę. Nie chcę robić Leonowi afery póki z nim nie porozmawiam. Opieram głowę o fotel. Czuję jak samochód rusza. W końcu odpocznę. 
- Violu wysiadamy.- Wychodzę z samochodu. Zabieram ze sobą gazetę. W międzyczasie dzwonię do Leona. Poczta głosowa. Udaję się do swojego pokoju przeglądam internet wszędzie zdjęcia Leona z tą dziewczyną. Zalewam się łzami. 
- Violu co się stało? 
- Angie.- Obcieram mokre od płaczu policzki. 
- Czemu płaczesz? 
- Leon...- Ponownie zanoszę się płaczem. 
- Musisz odpocząć.- Blondynka delikatnie mnie przytula.

***
- Co to jest? 
- Zaproszenie od Isabeli. 
- Kogo? 
- Isabela to długoletnia przyjaciółka naszej rodziny. Zaprasza cię do siebie. Prowadzi dom dla takich młodych artystów jak ty. 
- Dlaczego dajesz mi to teraz?
- Myślę, że to odpowiedni moment. Potrzebujesz przerwy. 
- Dziękuję tato. Już juto tam pojadę.- Odchodzę. Czas zacząć nowe życie Violetto. Myśleć o sobie. Nie zadręczać się problemami z Leonem. Karierę zepchnąć na boczny tor. 
- Cześć Violu.- Lu odbiera jak zawsze. 
- Hej Ludmiła. Dzwonię by się pożegnać. 
- Co czemu? 
- Na jakiś czas jadę odpocząć do Włoch. 
- Fajnie mogę pojechać z tobą. Zatrzymamy się w jakimś hotelu przy plaży. 
- Ludmiła ni o to mi chodzi. Jadę do znajomej mojego taty. Prowadzi dom dla młodych artystów. Z dala od paparazzi, telewizji i gazet. 
- Stop. Jedziesz do jakiejś dziury we Włoszech? A co z Leonem? Chyba nie pozwolisz jakiejś fałszywej lasce by ci go odebrała. 
- Leon jest dorosły wie co robi. 

*Leon*
- Jako to uciekła.- Ludmiła od piętnastu minut lamentuje na temat Violetty. 
- Wyjechała do jakiejś dziury we Włoszech. Lajon ogarnij się chłopcze. To też po części twoja wina.
- Przecież ostatnio rozmawiałem z nią i było dobrze.
- Gdybyś nie kręcił z jakąś laską w LA to dalej by tak było. 
- Czekaj. Wytłumacz mi o co chodzi. 
- Violetta przeczytała w gazecie artykuł o tobie i tej dziewczynie. 
- Chodzi o Melanie? Grała w moim teledysku to tyle. 
- To tyle? Tam były zdjęcia z poza planu. 
- Powiedz mi gdzie jest Violetta. 
- Teraz pewnie w drodze na Sycylię. 
- Pakuj się Ludmiła jedziemy po Violettę.- Rozłączam się. Muszę odzyskać ukochana. Było już dobrze lecz znów się wszystko sypie.
- Coś się stało Leon?- Obok mnie pojawia się Melania. Lubię ją ale uczucie jakim darzę Violettę jest silniejsze. 
- Jeszcze dziś lecę do Argentyny. 
- Dlaczego? 
- Muszę ratować mój związek. 
- Może tam nie ma co ratować.- Dziewczyna zbliża się do mnie. 
- Melania.- Odpycham ją od siebie. 
- Pogódź się z tym, że Violetta wyjechała. Tam kogoś pozna a ty też taj sobie szansę z kimś innym. 
- Skąd wiesz o wyjeździe Violetty. 
- Leon internet mówi tylko o tym. 
- Nie mogę tu siedzieć bezczynnie. Violetta jest dla mnie zbyt ważna. My zbyt zacieśniliśmy nasze relacje media przechwyciły temat. Violetta została zraniona. Co boli mnie sto razy bardziej.- Wyznaję i odchodzę. Muszę ograniczyć kontakty z tą dziewczyną. Wybieram numer do Violetty. Nie odbiera. Bardzo się o nią martwię. Mimo, że jesteśmy dorośli była jest i będzie tą kruszynką. którą uratowałem przed chłopakami na deskach. Pędzę do tymczasowo wynajmowanego mieszkania. Sprawdzam najbliższe loty do Buenos Aires. Mam godzinę. Pakuję najpotrzebniejsze rzeczy i wychodzę. Na lotnisku udaje mi się szczęśliwie kupić ostatni bilet. Jestem wściekły na siebie. To tylko i wyłącznie moja wina. Sprawdzam godzinę w moim telefonie uśmiecham się widząc uśmiech Violetty na zdjęciu. Jej uśmiech jest moim uśmiechem. Przymykam oczy. Już niedługo się zobaczymy kochanie. 

*Violetta* 
Sycylia jest piękna. Chcę już poznać Isabellę. Chwila takiego wytchnienia przyda mi się.  Nabiorę siły do kolejnych projektów. 
- Jesteś Violetta?- Odwracam się gwałtownie. 
- Tak. 
- Mam cię zabrać na wyspę.Zapraszam na pokład.- Uśmiecham się i ostrożnie idę za chłopakiem. Podczas rejsu podziwiam widoki. Tu jest pięknie. Wrócę tu kiedyś. Czuję, że to miejsce będzie dla mnie ważne. Do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze Leona przy boku. Mam nadzieję, że między nami ułoży. 
- Jesteśmy. 
- Przez całą podróż nie zdradziłeś jak masz na imię. 
- Caio.
- Kapitan Caio. 
- Na długo przyjechałaś? 
- Jeszcze nie wiem.- Uśmiecham się delikatnie.- Wiesz może jak mam się dostać do Isabelli?
- Zaraz ktoś się po ciebie zjawi.- Czuję, że Caio będzie ważną dla mnie osobą. Jest bardzo miły. Pierwsze chwile tutaj i już jest wspaniale. 
- Dom Isabelli jest daleko? 
- Niezbyt. To chyba po ciebie.- Skinieniem głowy wskazuje samochód. 
- Ty jesteś Violetta? Jestem Miranda razem z Saul'em mamy się zabrać do Isabelli. Widzę, że poznałaś Caio, często nas odwiedza. 
 *Leon* 
- Chcesz się jej oświadczyć?- Ludmiła piszczy a moje bębenki prawie nie wytrzymują. Tak chcę zrobić tan poważny krok. Kocham Violette i nic tego nie zmieni. 
- Tak. Chcę jej pokazać, że nic nas nigdy nie rozłączy. 
- Za ile będzie tu ten statek czy coś? 
- Prom Ludmiła.- Blondynka jest dla mnie jak siostra. Mimo tego co było kiedyś między nami traktuję ją jak siostrę. 
- Mam nadzieję, że będę świadkową na waszym ślubie. 
- O ile Violetta się zgodzi.- Tak mam wątpliwości boję się, że Violetta kogoś tam pozna. Nie chcę mieć powtórki z rozrywki. 
- Statek płynie!
- Prom.- Śmieję się. Blondynka odpala samochód i wjeżdżamy na pokład. 
- O nie! 
- Co? 
- Te owce. Zrób coś. 
- Eh. Możesz siedzieć cały ten czas w samochodzie. Przeżyłaś świnie nie przeżyjesz kilku owiec? 
- Nawet mi nie przypominaj. 
- Spokojnie za godzinę będziemy na miejscu. Jak dobrze pójdzie jutro zobaczymy się z Violettą. 
- Jak to jutro? 
- Jutro dopiero mamy łódź na wyspę gdzie jest Violetta.- Jestem już tak blisko kochanie poczekaj. Spoglądam w niebo. Kocham Violettę i to bardzo i chcę by dziewczyna, którą kocham przestała cierpieć. 
 *Violetta* 
- Dziękuję za miło spędzony czas.- Cały dzień spędziłam z Caio. Chłopak pokazał mi najbardziej odległe zakątki na wyspie. Dzięki niemu na chwilę zapomniałam o rzeczywistości. 
- To ja dziękuję.- Caio zbliża się do mnie pochyla. Czuję jego oddech na mojej twarzy. Wiem co za chwilę nastąpi. Czy tego chcę? Nie wiem. Mam mętlik w głowie. Z jednej strony Caio a z drugiej Leon. Z Caio wszystko jest takie proste a z Leonem czuję się dobrze i bezpiecznie. Kocham Leona ale... Violetta tu nie ma żadnego ale. 
- Caio.- Odpycham go od siebie. 
- Co się stało? 
- Nie. 
- Więc o co chodzi? 
- Mam chłopaka.- Wyznaję. Spogląda na mnie. 
- Nic nie mówiłaś. 
- Nie chciałam. Mój chłopak był też powodem dlaczego tu jestem. Ale nie chcę o tym mówić. Jeszcze raz dziękuję.- Odchodzę od niego i idę do budynku. Przed snem myślę o tym co się dzieje wokół mnie. Zasypiam. 

-O nie moja piosenka, moja piosenka mi odleciała.- Wiatr wzmaga się nuty nowej melodii są wszędzie. Lecz nie mogę ich złapać.
- Violetta!- Leon? Odwracał głowę. Mój ukochany zjawia się jak książę na białym koniu. Dosłownie. 
- Leon! 
- Witaj księżniczko.- Chłopak uśmiecha się od mnie.

Wybudzam się. Nie był to zły sen. Wręcz przeciwnie. Odnoszę wrażenie, że Leon przybędzie tu jak książę. 

***
Kolejne minuty mijają a ja nic nie mogę skomponować. Mam tylko kawałek melodii i nic więcej. Dopiero teraz odczuwam tak wielki brak Leona. Układam palce na klawiszach gram melodię. 
- Bardzo ładna. To nowe? 
- Tak. Śniła mi się ale jakoś nie mogę jej skończyć. 
- Jeszcze złapie cię natchnienie. 
- Dziękuję Isabello. Ale czuję, że bez Leona nie dam rady.
- Właśnie kim jest Leon. Dużo o nim mówiłaś ale nie powiedziałaś kim dla ciebie jest. 
- Leon to mój chłopak. Znamy się od wielu lat. Bardzo za nim tęsknię. Chciałabym pokazać mu to miejsce.
- Jeszcze będzie taka okazja. Zobaczysz. 
- Violetto tu jesteś. Dzień dobry. 
- Cześć Caio.- Uśmiecham się do przyjaciela.
- Zostawię was. 
- Coś się stało? Jest dość wcześnie. 
- Chciałem spytać czy nie pójdziemy się gdzieś przejść.- Chłopak niepewnie podchodzi w moją stronę. Wstaję od fortepianu. 
- Idziesz czy zostajesz?

*Leon* 
Jestem już na miejscu. Boję się tego spotkania. Nie wiem jak zareaguje Violetta. Ludmiła poszła poszukać jakiś sklepów. To lepiej. Chcę załatwić sam tę sprawę. Jestem przy miejscu zamieszkania  Isabelli. Boję się. 
- Szukasz kogoś?- Odwracam się gwałtownie przestraszony. 
- Szukam Violetty. Wie pani gdzie ją znajdę? 
- Jestem Isabella. A ty to pewnie Leon. 
- Tak. Skąd pani wie? 
- Violetta dużo o tobie mówiła.- Czyli jednak nie wszystko stracone. 
- Gdzie mogę ją teraz znaleźć? 
- Była na wzgórzu przy fortepianie. Teraz spaceruje pewnie gdzieś z Caio.- Kto to jest Caio? Melania miała rację. Ale się nie poddam.- Poszukaj przy plaży. 
- Bardzo dziękuję.- Uśmiecham się i odchodzę. Lecz jeszcze kobieta mnie zatrzymuje. 
- Mów mi Isabella. Tak po prostu.- Kiwam głową i odbiegam. Biegnę w stronę plaży. Czuję, że jestem coraz bliżej. Widzę ją uśmiechniętą z tym Caio. Spacerują po skałkach. Przypatruję im się chwilę. Widzę jak Violetta się osuwa i wpada do wody. Ten Caio nie robi nic by jej pomóc. Bez zastanowienia zrzucam z ramienia torbę i biegnę ratować ukochaną. Cała ta odległość wydaje się ogromna. Ale kiedy mam ją w swoich ramionach wypełniają mnie wszystkie pozytywne uczucia. Wychodzę na brzeg trzymając szatynkę w ramionach. Ta otwiera oczy. Skanuje moją twarz z niedowierzaniem. 
- Leon.- Słyszę jej szept. 
- Jestem tutaj.- Przytulam ją mocniej. 
- Tęskniłam. Możesz mnie postawić?- Słysze jej śmiech. Brakowało mi tego. 
- Violu nic ci nie jest? - Zjawia się tu ten Caio. 
- Teraz się martwisz?  A tak to stałeś tam sobie bezczynnie. Violetta mogła się utopić!- Naskakuje na gościa. Ale mam chyba racje. 
- A kim ty jesteś, że się tak martwisz? 
- Jestem Leon chłopak Violetty. A martwię się o nią bo ją kocham. 
- Caio. Możesz nas zostawić? Muszę porozmawiać z Leonem.- Słyszę z ust Violetty. Ten niechętnie odchodzi. 
- Więc...- Violetta nie daje mi dokończyć. Przerywa mi pocałunkiem. Brakowało mi tego. Obejmuję ją ramionami. 
- Nie obchodzi minie żadna Melania. Liczymy się tylko my.- Słysząc to z jej ust uśmiecham się.- Ale i tak masz mi to wytłumaczyć.- Grozi mi palcem. 
- Dobrze. 

*Violetta* 
Leon zjawia się tu jak książę na białym koniu. To nie przypadek. Idziemy w stronę domu Isabelli. Trzymamy się za ręce i uśmiechamy do siebie. Tak może być zawsze. 
- Violetta!
- Ludmiła?- Puszczam rękę Leona i biegnę w stronę blondynki. 
- Czemu jesteś cała przemoczona? 
- Mały wypadek na plaży. Jak się tu znalazłaś? 
- Leon mi kazał. Przez niego spędziłam godzinę na promie z owcami. On mi jeszcze przypomniał o świniach.- Ludmiła skarży się jak mała dziewczynka. Spoglądamy na Leona ten tylko wzrusza ramionami. 

***
Kolejną gadzinę siedzimy z Leonem na plaży. Leżymy przytuleni do siebie na kocu. 
- Wiesz co mi się przypomniało?- Mówię. 
- Co kochanie? 
- Moje urodziny. Te w Barcelonie. Pamiętasz? 
- Jakbym mógł zapomnieć tego jak panikowałaś.- Zaczyna się śmiać. 
- Nie śmiej się. 
- W sumie jednej niespodzianki nie dostałaś. 
- Jakiej? 
- Zamknij oczy.- Leon zbliża się do mnie. Czuję jego usta na swoich. Jest idealnie. 
- Kocham cię. 
- Ja ciebie też.- Przypominam sobie o mojej piosence. 
- Leon. Chodź. 
- Ale gdzie?- Ciągnę chłopaka za sobą. Idziemy dobrze znaną mi trasą. Podchodzę na pianina. Zapalam lampę. Siadam i układam palce na klawiszach. Gram i śpiewam? 

Correras,volaras 
a vivir te entregaras 
tu propia voz la [...]

- To jest śliczne. Kiedy to napisałaś? 
- Teraz. Znaczy melodia mi się śniła i ty też byłeś w tym śnie. Jako książę na białym koniu.- Leon śmieje się. 
- Mówię serio. 
- Wiem, wiem. Muszę cię o coś spytać.- Mam się bać? Leon klęka na jedno kolano i wyjmuje z kieszeni bordowe pudełeczko. On chce mi się oświadczyć? 
- Leon...
- Proszę nie przerywaj. Przygotowałem sobie mowę ale jej zapomniałem ze stresu.- Uśmiecham się- Spytam po prostu. Wyjdziesz za mnie? 
- Tak. 

~♥~
Hej. Witam was w WIELKĄ SOBOTĘ. 
Inspirowałam się zwiastunem TNŻV i teledyskiem Tini. 
Jram się jeszcze świetne. 
Chcię podziękować dziewczyną z konfy Polish Jorgistas pomogły mi s Leonettą bo nie wiedziałam co z nimi zrobić. Leonka uczyniła księciem bo jak inaczej. No cóż JORGE MY LOVE. 
Wesołych świąt ogólnie nie. 
Mokrego jaka smacznego dyngusa. 
Ograniczyłam Kajo(Caio)  z pierwszego tłoczenia ( lepiej nie pytać) 


środa, 23 marca 2016

Rozdział 3 - Psycholog



Rozdział( a zwłaszcza 4 pierwsze zdania) z dedykacją dla Domki. 


___


 Wkładam kluczyk do stacyjki. Przekręcam go. Słyszę warkot silnika. Kocham to. Dodaję równocześnie gaz odejmując sprzęgło i wbijając bieg. Wyjeżdżam z garażu. Droga zlatuje mi szybko ze względu na moją ukochaną YAMAH'ę. Dziś jestem punktualnie. Zgaszam motocykl i wchodzę do budynku. Idę dobrze znaną mi trasą.
- Leon! 
- Tak Fede.- Błagam skończ z tym psychologiem. Jestem zdrowy czuję się dobrze a to, że nie mam ochoty na imprezy ale nie oznacza, że jestem chory psychicznie. 
- Zamierzasz iść dzisiaj do psychologa?- Wiedziałem.
- Skończysz układać mi życie?- Warknąłem.
- Zmieniłeś się Leon.- Ile razy mi to jeszcze powiesz? 
- Jestem taki jaki byłem. Tylko inaczej patrzę na świat.
- Przez te swoje inne patrzenie na świat ranisz swoich bliskich. Co by pomyśleli twoi rodzice?
- Moi rodzice są w Meksyku mam z nimi kontakt raz na tydzień. Wiedzą co u mnie. 
- Twój ojciec wściekłby się gdyby wiedział co wyprawiasz.- Brawo. Zniżamy się do przedszkola? Ortez cofasz się w rozwoju?
- Ile my mamy lat? Będziesz straszył mnie rodzicami? Ortez daruj sobie.- Znikam za drzwiami gabinetu mojego byłego chyba już przyjaciela. Udaję się do siebie. Zasiadam wygodnie w fotelu odpalam powoli laptop Apple. Wpisuję hasło widzę pulpit sprawdzam e-mail. Po chwili biorę się za przeglądanie akt. 
- Leon ktoś do ciebie.- Z za drzwi  wyłania się Fede przepuszczają w drzwiach śliczną szatynkę. Skądś ją znam. To ta kobieta, którą bił ten facet. Ortez znika za drzwiami. 
- Proszę usiąść.- Wskazuję ręką na krzesło naprzeciw mnie.- Co Panią do mnie sprowadza?
- Przepraszam, za przychodzę tak znienacka ale chciałam zapytać co z moim mężem.
- Na razie jest w areszcie. Sprawą zajmie się prokuratura.- Kobieta cicho westchnęła.
- Dziękuje za pomoc.
- Nie mi proszę dziękować tylko sąsiadom.- Verdas czy ty jej współczujesz?
- Ale to głównie Pan pomógł mi ostatnio. 
- Naprawdę nie ma za co.- Ja ewidentnie jej współczuje. To tylko zwykła kobieta. Ma ładne oczy. 
- Będę już szła. Do widzenia.
- Odprowadzę Panią.- Co ty odwalasz? Karcę się w myślach. Wstaję z miejsca podchodzę do drzwi przepuszczam szatynkę w nich i idę za nią do windy. 
- Jeszcze raz dziękuję. Boję się pomyśleć co by się stało gdyby nie Pan. 
- Nie mi należy dziękować.- Uśmiecham się.- Do widzenia.- Żegnam się i odchodzę. Dopiero teraz uświadamiam sobie jak się zachowałem. Przyrzekałem sobie, że ten stary Leon już nie wróci. A jednak. 
- Ładne przedstawienie Verdas.- Jeszcze tego tu brakowało. Niby przyjaciel ale jak już kiedyś mówiłem. Czasem mam go dość.
- O co ci chodzi?- Robię zdziwioną minę. 
- Co to za kobieta? 
- Violetta, sam ją do mnie przyprowadziłeś.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. Co was łączy?
- A co ma nas łączyć? Jest kobietą, której dotyczyła moja ostatnia sprawa.
- Dlatego tak się do niej uśmiechałeś?
- Śledztwo?- Nie bądźmy dziećmi.
- Widzę, że nie da się z tobą normalnie pogadać. Pamiętaj 14:30.- Daj mi pracować. Nic nie mówię odwracam się i idę do mojego biura. Zasiadam za biurkiem dziś zapowiada się nudny dzień. Loguję się na pocztę e-mail ponownie. Dostałem nową reklamę mojego ulubionego salonu motoryzacyjnego. Klikam w okienko i przeglądam ofertę. Nie interesują mnie samochody. Moje czarne Audi w zupełności mi wystarcza. W chodzę w zakładkę motocykle. Przeglądam różne modele lecz nic nie wpada mi w oko.
- Leon.- Znowu on?
- Co tym razem?- Unoszę wzrok znad monitora i spoglądam na przyjaciela. 
- Idziemy na kawę po twojej wizycie?
- Nie wiem zadzwonię- Staram się uśmiechnąć lecz nie idzie mi to tak dobrze jak przy szatynce. 
- Widzę cień uśmiechu. Będzie bobrze Leon.- Włoch opuszcza moje biur. Opadam bezwładnie na fotel spoglądam na zegar wiszący nad drzwiami. 13:15. Wstaję z fotela biorę kluczyki i wychodzę. Jadę do mojego mieszkania. Parkuję w moim garażu zamykam go i jadę windą do mieszkania tam poprawiam swój wygląd biorę kluczyki od samochodu wybiegam z mieszkania zakluczam je i idę do samochodu. Jadę windą do holu następnie wsiadam do samochodu i jadę pod adres, który podał mi Fede. Jadę przez miasto nagle w moich myślach pojawia się drobna szatynka. Jej siła i spokój z jakim ona do wszystkiego podchodzi. A ja? Ja na wszystkich krzyczę i reaguję agresją. Stop! Czy ja porównuję siebie do osoby, z którą rozmawiałem raptem raz? Jestem już na miejscu wychodzę z samochodu. Wchodzę do białego budynku. 
- Dzień dobry. Wita mnie brunetka około 40.- Pomóc w czymś? 
- Byłem umówiony na wizytę o 14:00.- Kobieta sprawdza coś w papierach. 
- Imię i nazwisko. 
- Leon Verdas. 
- Proszę usiąść doktor sam pana zawoła.- Odchodzę i siadam na białym krzesełku. Wzdycham ciężko opierając głowę o ścianę. Ja cię kiedyś zabije Fede. Gdyby nie on siedziałbym w biurze i pracował. A tak... W sumie mogę iść. Bo co? Fede na mnie naskarży? Wstaję i mam już odchodzić.
- Pan Verdas. Zapraszam.- Było tak blisko. Mogłem uratować się od tej wizyty. Mogłem. Niechętnie wchodzę do gabinetu. Pomieszczenie nie jest zbyt duże. Biurko,stolik,kozetka i kilka krzeseł. 
- Dzień dobry.- Staram się zachowywać tak by wyglądało, że nie potrzebuję pomocy. 
- Proszę powiedzieć coś o sobie.
- Co by tu dużo mówić. Mam 23 lata pochodzę z Meksyku pracuję w prywatnej agencji detektywistycznej. 
- A coś z życia? 
- Pan jest dziennikarzem czy psychologiem? 
- Jeśli mam pomóc to muszę wiedzieć co w panu siedzi. 
- Dwa płuca i serce, żołądek też jest spoko.- Prycham. Gościu ma odpuścić i dać mi spokój. 
- Pan chce odrzucić pomoc wszystkich.
- Po co mi pomoc skoro nic mi nie jest!- Warczę.
- Dobrze widzimy się za tydzień o tej samej porze.- Zabije cie Fede jeszcze nie wiem jak ale cie zabije. Wychodzę bez słowa. Będąc przed budynkiem i dzwonię do Orteza. 
- Już po? 
- Tak, przez ciebie jestem skazany na kolejną wizytę. 
- Idziemy na kawę? 
- Gadasz do mnie jak baba. Przyjedź do mnie kupię jakieś piwo obejrzymy mecz.- Nie wiem skąd taka propozycja z mojej strony, 
- Nie spodziewałem się tego. Widzę, że wizyta pomogła. 
- Pomaga mi mieć jeszcze większą ochotę cię zabić. Widzimy się po 17:30.- Rozłączam się i chowam telefon do kieszeni spodni. Wsiadam do samochodu odpalam go i odjeżdżam. Coś we mnie pękło. Zamiast oglądania meczu z Federico mógłbym wziąć jakieś dokumenty porobić coś innego. Nie żeby typowo męskie zajęcie czyli oglądanie meczu z kumplem było nudne. Ale jeśli jest ładna pogoda wolę wsiąść na motocykl i pojeździć. Nie będę już tym Leonem nigdy nie wrócę do starego życia. Podjeżdżam jeszcze pod market by zakupić coś na wizytę kumpla. Wysiadam z auta i kieruję się w stronę sklepu. 
- Zostaw mnie!- Słyszę kobiecy głos. Spoglądam w tamtą stronę widzę kobietę, która próbuje obronić się przed około 30 latkiem. Podchodzę bliżej i przysłuchuję się rozmowie. 
- Zapłacisz za jego długi.- W tym momencie kobieta odwraca głowę w moją stronę.-Violetta Pani Violetta? 

~♥~
Hej. Sama się nie spodziewałam że rozdział będzie już dziś. Motywacje dał mi zwiastun TNŻV. 
Rozjebmy lajonette milionowy raz. Wiecie przewidziałam fabułę 
Ciao ma kujawski na włosach. 






A kiedy będzie rozdział?


Minęło już prawie 3 tygodnie a rozdziału 3 nie ma. 
Nie mogę się zebrać by go napisać. Nie chcę się tu tłumaczyć szkołą 
bo nawet jak mam zapierdziel sprawdzianowy ja i tak uczę się z tego co mi potrzebne. 
Mam ostatnio cholernego lenia i psychiczną załamkę.( nigdy nie czytajcie spojlerów do filmu nigdy) 
W sumie rozdział jest prawie napisany ale wydaje mi się tak badziewny że nawet mi się nie chce. 
Siedze sobie w piżamie i się wam wyżalam. Sądzę jednak, że należą się wam jakieś wyjaśnienia z mojej strony. Postaram się spiąć moją dupę do roboty ale nie obiecuję. No tak zamiast kolejnej bezsensownej notki mogę napisać rozdział ale jak mam blokadę? W kontaktach jest podany ask jeśli ktoś coś to zapraszam tam.

niedziela, 13 marca 2016

Rozdział 3 - ???


Chcę was bardzo ale to bardzo przeprosić. Rozdziału być może nie być dziś.
Czemu? A temu że złapałam jakiegoś okropnego lenia nic mi się nie chce. 
Oprócz tego Pan Tadeusz wzywa. 
Szkoła i obowiązki. Jeśli rozdział się pojawi nie będzie on jakiś WOW.
Miłego Tygodnia Kochani.

sobota, 5 marca 2016

Rozdział 2 - Masz dzieci?



Dziś rozdział bez dedykacji. Miłego czytania. 

___

 Leniwie sprawdzam godzinę. 8:30. Mam jeszcze pół godziny. Przekręcam się na drugi bok. Ósma trzydzieści. Przecież ja już nie mam czasu. Szybko wstaję z łóżka udaję się do garderoby wybieram jakąś koszulę i dżinsy. Ktoś dzwoni wybiegam z pomieszczenia zapinając pasek "Szef" .
- Tak szefie?- Odbieram. Jestem przestraszony. Tak Leon Verdas i starach.
- Maz 10 minut i wiedzę cię w moim biurze.- Muszę spiąć dupę i ruszyć się. Wybiegam z apartamentu i windą jadę na podziemny parking. Samochodem nie dojadę w 10 minut. YAMAHA- myślę. Zakładam kask wyprowadzam maszynę z garażu i odjeżdżam. Udaje mi się ominąć korki i szybko dojechać na miejsce. Wbiegam do budynki o biegnę po schodach. Z windą nigdy nic nie wiadomo. Pukam do gabinetu szefa zdyszany po wspinaczce. 
- Proszę.- Słyszę głos szefa naciskam klamkę i wchodzę. 
- Verdas 2 sekundy przed czasem.
- Przepraszam szefie. Całą noc myślałem nad nową sprawą i jak się do tego zabrać.- Kłamię. Całą noc jeździłem motocyklem do domu wróciłem okło 1:30. Ale jak powiem prawdę to mnie zwolnią.
- Leon. Wiem obaj wiemy czemu nie było cię w pracy przez tak długi okres czasu. 
- Nie chce do tego wracać. 
- Oboje wiemy, że masz problem i potrzebujesz psychologa. 
- Nie potrzebuję żadnego psychologa!- Krzyczę. 
- Leon...- Szef spojrzał na mnie ze smutkiem.
- Czuję się dobrze. Muszę iść. 
- Przemyśl to jeszcze.- Wychodzę z gabinetu i udaje się fo siebie. Siadam na ukochanym skórzanym fotelu. Praca jest kolejną kobietą,którą kocham. Przeglądam ponownie dokumentacje. 
- Leon!- Kto nie umie pukać? Pan Federico. 
- Puka się.
- Nie bądź taki sztywny. Nie było cie wczoraj. 
- Nie masz może czasem kaca? 
- Nie mam. Bez procentów też umiem się bawić.- Komu jak komu ale mu nie wierzę w tej kwestii..
- Czego chcesz?- Nie miłe. Wiem. 
- Leon wiem, że się wkurzysz ale umówiłem cię na wizytę do...
- Psychologa.- Kończę za przyjaciela.
- Nie wściekaj się. 
- Jak mam się nie wściekać?!- Wstałem z fotela opierając się dłońmi o biurko.
- Masz tu adres wizytę masz jutro o 14:30.- Włoch opuścił moje biuro. Usiadłem z powrotem wypuszczając powietrze ze świstem. Spędzam kolejne godziny  w pracy. Muszę zrobić coś w sprawie tej kobiety-Pojadę tam- Myślę . Wstaję z fotela  biorę kluczyki , teczkę oraz portfel. Wychodzę. Windą jadę na dół. Wsiadam na motocykl i odjeżdżam w stronę mieszkania starszej kobiety i jej męża. Znów mijam te obskurne bloki. Wjeżdżam na parking i parkuję. Podchodzę do klatki schodowej.Domofon. Uhh. o tak przyzwyczajony do luksusu Verdas. Wybieram odpowiedni numer.
- Halo.- Słyszę męski głos.
- Leon Verdas. 
- Zapraszam.- Charakterystyczne brzęczenie. Ciągane za klamkę i wchodzę. Pukam do mieszkania. 
- Pan Verdas.- Drzwi otwiera mi starszy mężczyzna.- Żony nie ma w domu . Poszła pomóc pani Castillo bo jej syn dostał gorączki a jej mąż spity jak zawsze. 
- Pani Castillo to kobieta, która mieszka obok?
- Tak
- Skoro pana żona wyszła to może pan mi przedstawi swój pogląd na sprawę.- Siadam na taborecie a następnie wyciągam notatnik i długopis.
- Co by tu dużo mówić. Facet jest chory i tyle. Najbardziej to mi dziecka szkoda...
- Roman już jestem. O pan Leon.- W mieszkaniu zjawiła się żona mojego rozmówcy. 
- Dzień dobry. Przyjechałem w sprawie tej kobiety. 
- Ma pan już coś?
- Słyszałem, że była pani u niej.
- Tak poprosiła mnie o zakup leków dla syna, 
- Mam pomysł. Pojadę po leki a przy okazji zobaczę co i jak.
- Dobrze. Zgodzę się na wszystko by ocalić tą dziewczynę. Tutaj jest nazwa leku i pieniądze.- Opuszczam mieszkania. Zbiegam ze schodów. Wychodząc mijam gościa czuję od niego głównie papierosy i alkohol. Idę dalej w stronę motocykla. Odpalam go. Odjeżdżam w stronę najbliższej apteki. Parkuję przed budynkiem wchodzę do środka. Od razu uderza mnie charakterystyczny zapach. Kolejka jest dość długa. Stoję na jej końcu. Kolejne minuty dłużą się niemiłosiernie. Przez chwilę przyglądam się kobiecie za ladą. Blondynka dość długie włosy delikatnie podkręcone. Odnoszę wrażenie, że gdzieś już ją widziałem.
- Coś podać?- Tan głos już w stu procentach jestem pewien, że znam tę kobietę. Wręczam jej karteczkę z nazwą leku. Płacę i wychodzę.- Leon! Masz dzieci?- May? Wiedziałem, żę znam tę kobietę. Zszokowany idę dalej. Udaję, że nie słyszę.
- Leon!.- Odpuści kiedyś?
- Zostaw mnie.- Syczę w jej stronę. Wsiadam na motocykl i odjeżdżam. Nidy nie myślałem, że ją znowu spotkam i liczyłem, że to nigdy się nie stanie. Jestem już na dobrze znanym mi osiedlu. Dziwnym trafem drzwi do klatki są otworzone. Wchodzę. Z jednego z mieszkań słyszę krzyki kobiety i płacz dziecka. Ze swojego mieszkania wybiegła żona pana Romana.
- Chodźmy.- Ciągnie mnie w stronę mieszkania sąsiadki. Widzę tego faceta. którego mijałem wcześniej. Uderzył kobietę. Nie wytrzymałem. Podbiegłem do gościa przewróciłem go co nie było trudne po ilości promili w jego organizmie. Obezwładniłem go.
- Cholera co robisz?
- Proszę zabrać kobietę i dziecko.- Mówię zakładając kajdanki na jego ręce. 
- Fede.- Mówię gdy odbiera.
- Nawijaj.
- Podeślij mi jakiś wóz. 
- Masz tego gościa.
- Ruszaj się.

~♥~
Hej. Rozdział może trochę krótki ale wydaje mi się okej. Notka będzie krótka bo mam czuwanie i takie tam sprawy bierzmowania. Roman xD nie miałam mysła i jest pan Roman. Jakaś laska co zna Leona i takie tam. Następny rozdział może być z opóźnieniem. 

O mnie


Werka ale duża cześć moich znajomych mówi do mnie Halincia. Czemu? Sama nie wiem? Mogę cały dzień przeleżeć i oglądać ulubiony serial. Nie wiem kim chce jeszcze być czas pokaże. Muzyka jest jedną z moich pasji kocham śpiewać. Po za muzyką uwielbiam również literaturę. Dużo czytam i piszę. Uwielbiam romantyczne historie. Ile mam latek? Hot 14. Boję się dentysty pająków i Ciem. Żyję całym życiem mam optymistyczny pogląd na świat. Bardzo szybko się wzruszam. Uwielbiam ogniska ze znajomymi i wypady do kina. Mieszkam na wsi i tu się wychowałam spokój i cisza. Tyle co można się o mnie ciekawego dowiedzieć. Żona Jorge Blanco. Nie no ale w przyszłości kto wie.