sobota, 31 grudnia 2016

Zmiany


Hej. Dziś jest ostatni dzień 2016 roku. Wraz z nowym rokiem przyszedł czas na zmiany, które planuję na blogu od dłuższego czasu. Jak do tej pory rozdziały były regularnie co tydzień jednak jak idzie zauważyć w ostatnim czasie pisanie szło mi coraz gorzej wynika to z tego, że robiłam to w pośpiechu by was nie zawieźć i często było to nieprzemyślane. Od nowego roku rozdziały nie będą regularne mogą być raz w tygodniu, co dwa tygodnie, ran na miesiąc. Jedną z przyczyn tej zmiany jest również to, że kończę gimnazjum i chcę zakończyć to z jak najlepszymi ocenami i wykorzystać ostatnie miesiące tego, że widuję moich znajomych niemalże dzień w dzień a spotkać nam się poza szkołą nie jest łatwo bo każdy praktycznie mieszka w innej miejscowości. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie :) Jeśli jednak chcecie czytać coś mojego autorstwa zapraszam na mój profil na wattpadzie Jorgi_Verdas. 

sobota, 24 grudnia 2016

Rozdział 30 - Zamknął oczy 1/2




____

- Leon rusz się. 
- Już idę.- Poprawiam kołnierzyk  koszuli. Violetta śmieje się widząc moją nieudaną próbę poprawienia go.- Co cię tak bawi kochanie? 
- Podejdź tu Leon.- Podchodzę do szatynki. Kobieta rozpina moją koszulę. 
- Co robisz? 
- Krzywo ją zapiąłeś.- Violetta poprawia moją koszulę i posyła mi szczery uśmiech. Bardzo nie chce mi się wychodzić ale z Ludmiłą wymyśliły sobie podwójną randkę. I przez te dwie muszę iść odstawiony jak szczur na otwarcie kanału do jakiejś restauracji. 
- Idziemy już? 
- Tak.- Wychodzimy z mojego domu i udajemy się do samochodu. Wolałbym spędzić ten wieczór z Violettą w domu oglądając jakieś durne filmy. 
- Kontaktowałaś się z ojcem? 
- Tak mimo, że nie chcę go znać. Robię do dla dobra Damiena. 
- Kiedy odbędzie się przeszczep? 
- Jutro. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. 
- Musi być. 
- Dziękuję. 
- Nie ma za co. - Prawda jest taka, że zdążyłem pokochać Damiena jak własnego syna?- To tutaj? - Zatrzymuję się pod restauracją. 

~♥~

Siedzimy w restauracji rozmowa jakoś się toczy. Aż  do tematu dziecka Ludmiły. 
- Leon zostaniesz chrzestnym.- Ja? Chrzestnym? Federico dobrze się czujesz?
- Ja? Widzicie mnie w roli chrzestnego? Ludmiła przecież dobrze wie, że 
- Leon ty wierzysz ale od 17 lat wmawiasz sobie coś innego.- Ludmiła już nie wytrzymała. 
- To chyba moja sprawa?
- Świąt też nie obchodzisz?- Tym razem Violetta przemówiła. 
- Obchodzę ze względy na bliskich.
- Ile jeszcze będziesz ją okłamywać? 
- Nie okłamuję jej! Rozumiesz, że mi jest z tym ciężko.- Wstałem od stołu. Ignoruję Ludmiłę i wychodzę. Wie co przeszedłem więc po co ciągle naciska? Stoję samotnie przed restauracją. Czuję czyjąś dłoń na moim ramieniu. 
- Violetta.- Uśmiecham się do szatynki. 
- Jeśli chcesz możemy pojechać do domu przebrać się w piżam i obejrzeć jakiś film. Co ty na to? 
- Jeśli to nie będzie Titanic to okej.- Uśmiechamy się do siebie. Korzystając z okazji łączę nasze usta w delikatnym pocałunku. 


~♥~
Hej. 
Witam was w wigilijny wieczór. 
Man nadzieję, że się najedliście a Mikołaj obdarował was prezentami. 
Przepraszam że tak krótko. 
W tygodniu postaram dodać drugą część. 

Życzenia świąteczne + OS


Z okazji świąt chciałabym złożyć wam jak najlepsze życzenia. 
Byście spotkali swoich idoli. 
Dużo radości w nadchodzącym nowym roku. 
Spełniajcie marzenia. 
Dążcie twardo do wyznaczonego celu. 
Po prostu szczęścia. 
A tutaj mały prezent ode mnie 



sobota, 17 grudnia 2016

Rozdział 29 - Titanic




____

Nie wiem jakim cudem dałem się namówić na oglądanie Titanica. Sprawa potoczyła się za szybko bym mógł cokolwiek zrobić. Jedynym plusem tej sytuacji jest to, że Violetta postanowiła mi wybaczyć. Wybrała na to mało odpowiedni moment bo o godzinie 23:40 wolałbym spać a nie oglądać jakiś babski wyciskacz łez. 
- Leon. 
- Tak kochanie?
- Spać mi się chce.- Violetta patrzy na mnie zaspanym wzrokiem. W duchu się cieszę bo to oznacza koniec moich katuszy.  Nie logiczne w tym filmie jest to, że ten ziomek umiera. Przecież gdyby równomiernie ułożył się na tej desce to by ciężar rozkładał się tak samo i by żył.  Logika babskich filmów. 
- To chodźmy. 
- Nie zabrałam swoich rzeczy.- Szatynka próbuje wstać z miejsca jednak moja ręka oplatająca ją w talii jej to uniemożliwia.  
- Zostały tu jakieś twoje rzeczy.- Nalegam by jednak została bo w prawdzie stęskniłem się za nią. 
- To mnie zanieś do łazienki.- Wzdycham i biorę Violettę na ręce. Odstawiam ją dopiero pod drzwiami od łazienki. 
- Będę czekać w sypialni. 
- Chodź ze mną.- Kobieta chwyta moją dłoń. Jej propozycja jest zaskakująca. Nie jestem typem facta, który korzysta z każdej możliwej okazji by móc pooglądać sobie swoją partnerkę. Nasz wygląd to tylko opakowanie, w którym jest produkt czyli nasz charakter. Możemy być brzydcy ale charakter może być wspaniały. 
- Nie.- Mówię cicho. 
- Dlaczego?- Violetta słodko się uśmiecha. 
- Nie chc...to za wcześnie. 
- Zapomniałam Leon Verdas musi czekać do czterdziestki.- Śmieje się ze mnie gestykulując rękoma. 
- Będziesz się ze mnie nabijać? 
- Leon ja nie będę wiecznie młoda. 
- Ale ładna będziesz. Idę do pokoju. 
- Uparciuch.- Powiedziała chyba do siebie ale i tak to usłyszałem. 
- Słyszałem.- Odpowiadam idąc do pokoju. W sypialni zasypiam jeszcze przed powrotem Violetty. 

~♥~

- No no no szefie.- A ten to nawet do gabinetu szefa pukać nie umie. 
- Co chcesz Fede?- Odkładam na biurko jakąś teczkę z dokumentami. 
- Ludmiła kazała ci to dać. To bilety na ulubiony spektakl Violetty. Może jak...
- Pogodziliśmy się wczoraj. Weź te bilety i zabierz tam Ludmiłę. 
- Dlaczego nie powiedziałeś? 
- A po co?- W zruszam ramionami i wracam do moich obowiązków. 
- Ah Leon Leon.- Włoch kręci głową i wychodzi. Jednakże mój spokój nie trwa wiecznie bo pewna szatynka wchodzi do mojego gabinetu. 
- Więc tak teraz pracuje mój chłopak?- Violetta rozgląda się po pomieszczeniu. 
- Co cię do mnie sprowadza? 
- Wracam od Damiena więc pomyślałam, że dasz się wyciągnąć na jakiś obiad. 
- W sumie mam godzinkę. A gdzie konkretnie chcesz iść? 
- Gdziekolwiek byle by z tobą.- Uśmiechnięta podchodzi do mnie i siada na moich kolanach. Jedną dłoń układa na moim karku. Uśmiechamy się do siebie patrząc sobie w oczy.  

~♥~
Hej. 
Jeśli chodzi o treść rozdziału to mi się podoba. 
Gorzej z jego długością. 
Za tydzień wielka 30. 
I coś za co pójdę siedzieć amen. 
Ale żeby nie było ostrzegałam o złych rzeczach. 
Co to będzie? 
Nie rozpisuję się życzę miłego tygodnia i widzimy się już w święta. 
Przypominam jeszcze że JORGE ma w poniedziałek urodzinki. 




sobota, 10 grudnia 2016

Rozdział 28 - Propozycja + Ważna notka



Na wstępie dziękuję każdej osobie, która czyta tego bloga. 
____

- Violetta proszę porozmawiajmy.- Od godziny jestem w domu Federico i Ludmiły. Siedzę pod drzwiami pokoju, w którym jest szatynka. Drzwi gwałtownie się otwierają a ja tracę równowagę bo siedziałem oparty o tą drewnianą konstrukcję. 
- Masz 5 minut. - Kobieta patrzy na nie z góry. Podnoszę się z podłogi i wchodzę do pokoju. 
- Federico pomógł mi odszukać twojego ojca. 
- Po jaką cholerę wiedziałeś, że nie chcę go znać. 
- Myślałem, że on mógłby zostać dawcą krwi. Wiem jak bardzo kochasz Damiena. 
- Najpierw kazał mi się wyprowadzić a teraz robi z siebie idealnego dziadka i ojca. 
- On cię szukał, nawet nie wiesz jaki był szczęśliwy gdy dowiedział się, że cię znam. 
- German nie jest moim ojcem. Wolałabym mieć ojca niż być jego córką. 
- Ciesz się, że masz chociaż jedno z rodziców.- Wkurzyła mnie tymi słowami. Wyszedłem z pokoju oraz domu mojej siostry. Muszę ochłonąć. Violetta nie wie jak to jest wychować się bez rodziców. Postanowiłem udać się na samotny spacer po mieście. 
- Leon. - I po mojej samotności. 
- Dzień dobry.- Nie wiem dlaczego Violetta nie potrafi pogodzić się z ojcem. German jest naprawdę w porządku człowiekiem. 
- Odebrałem wyniki badań. Mogę być dawcą. 
- Cóż to dobrze. Jednak będzie musiał pan rozmawiać o tym z Violettą.- Odpowiadam beż emocji. 
- Coś się stało? 
- Wolę o tym nie rozmawiać.- Odchodzę. Muszę się czymś zająć przecież nie będę płakać. Wrócę do pracy. Praca mnie nie zostawi. Wyciągam telefon z kieszeni. Może znajdzie się tam coś jeszcze dla mnie. Chociażby praca jako konserwator powierzchni płaskich. 
- Leon dobrze ze dzwonisz. 
- Chciałbym zapytać czy nie znalazłaby się dla mnie jakaś praca? 
- Bądź za pół godziny.

~♥~

Pukam do gabinetu szefa. Gdy słyszę stłumione przez drzwi "proszę" naciskam klamkę i wchodzę do środka. 
- Leon, mam dla ciebie propozycję.- Siadam na krześle naprzeciw starszego ode mnie mężczyzny i staram skupić swoje myśli na tym co może mi mieć do zaoferowania a nie na Violettcie. 
- Słucham. 
- Zamierzam odejść na emeryturę.- Super i co ja mam z tym wspólnego?
- I co ja mam z tym wspólnego?
- Chciałbym abyś przeją po mnie agencję. Wierzę, że dasz sobie z tym radę. Znam cię i to dość dobrze.- Nie ukrywam mojego zaskoczenia tą propozycją. Ja szefem? Prędzej ludzie się pozwalniają. Ale nie mam nic do stracenia. Mój związek się rozpadł więc czas zająć się czymś innym.- Oczywiście dam ci czas na zastanowienie. 
- Przyjmują tą propozycję. 

~♥~
Hej. 
Wiem wiem wiem. 
Rozdział jest słaby i to bardzo słaby. 
Nie chciałam robić kolejnego tygodnia bez rozdziału. 
Nie miałam na niego pomysłu ani nic pisany na spontanie. 
Musiałam wpleść jakoś tą propozycję szefa Leona. 
Jeszcze jeden rozdział do 30 która będzie jednym wielkim zwrotem akcji. 
Powiem tylko tyle że w 30 nie dowiecie się nic nowego o Leonie ale będzie wydarzenie, które zmieni wszystko. 
Zgadujcie kochani. 
A teraz przejdźmy do ważnej części tej notki. 
Na tym blogu oficjalnie jest ponad 10k wyświetleń za co bardzo ale to bardzo dziękuję. 
Dla kogoś to może być mało ale dla mnie to jest coś bo nikt do mnie nie przyszedł i nie powiedział " Ej Wercia masz tu 10k wyświetleń" Dziękuję za to z całego serca. 
Z tej okazji pomyślałam, że fajnie będzie zrobić Q&A może chcecie się dowiedzieć czegoś o mnie. 
Pytania zadawajcie w komentarzach pod tym rozdziałem. 
Trzymajcie się i do następnego tygodnia. 
BESOS :* 


sobota, 3 grudnia 2016

Rozdział 27 - Determinacja




____

- Co tu robi mój ojciec?- Z jej twarzy znikają wszelkie uczucia więc nie wiem czy jest bardziej zła, smutna czy szczęśliwa. To nie tak miało wyjść. German siedzi spokojnie na krześle przyglądając się córce. 
- Córeczko...- Zaczyna. 
- Nie mów tak do mnie nie jestem twoją córką od 6 lat.- Nie jest mu dane dokończyć.- Leon jak mogłeś?- Zapłakana wychodzi z sali. Nie wiem co robić chciałem dobrze.
- Idź za nią Leon.- Z rozmyśleń wyrywa mnie głos mężczyzny. Wstałem z krzesła i ruszyłem w tym samym kierunku co Violetta. Stoi przed szpitalem a z jej oczu leją się łzy. 
- Nie płacz.- Podchodzę do niej i staję naprzeciw.
- Jak mogłeś?- Szatynka spogląda na mnie z wyrzutem.- Twoje  rzekome spotkania z Federico były spotkaniami z moim ojcem? Okłamałeś mnie. Wiesz co Leon jak nasz związek ma opierać się na kłamstwie to lepiej to zakończmy. 
- Violetta...
- Jakie Violetta?- Przerywa mi.- Nic mi o sobie nie mówisz jesteśmy razem dwa miesiące a ja wiem o tobie tyle co nic podczas gdy ty wiesz o mnie wszystko. Boisz się mi powiedzieć? Może ty mi nie ufasz?
- Ufam ci.- Wyznaję patrząc w jej czekoladowe oczy. 
- Nie tłumacz się Len. Jeszcze dziś wyprowadzę się do Ludmiły.- Odchodzi i wraca do szpitala. Cholera wszystko zepsułem. Nie wiem czy jest sens iść za nią więc postanawiam wrócić do domu. Było idealnie ale oczywiście Leon Verdas musiał wszystko popsuć. Parkuję pod apartamentowcem i kieruję się do mojego mieszkania. Minęło dopiero 20 minut a już mi jej brakuje. Nigdy się tak nie zachowywałem przy żadnej kobiecie. Co mam robić? Smutny kładę się na łóżku i rozmyślam. 

~♥~

- Ty palancie. Jesteś skończonym idiotą.- Od pół godziny słucham kazań Ludmiły na temat tego, że Violetta jest u niej i płacze. Boli mnie to, że osoba którą darzę uczuciem jest smutna z mojej winy. Ale Violetta nie chce ze mną rozmawiać. 
- Sama dałaś mi ten adres. 
- Zamknij się. Myślałam, że najpierw z nią pogadasz.
- Bo chciałem. 
- To po jaką cholerę przyprowadziłeś do szpitala jej ojca? 
- Chyba ma prawo poznać wnuka!- Wybucham i otwartą dłonią uderzam w blat stołu. Dziwne jest to, że Ludmiła przeszła tutaj dopiero po tygodniu od naszego zerwania. 
- Violetta nie wyraziła na to zgody. A ty nie jesteś jego ojcem i nie masz prawa o nim decydować.- Biologicznie ani prawnie nie jestem jego ojcem ale to nie znaczy, że przez czas trwania naszego związku z Violettą nie poczułem się jak jego ojciec. 
- Wyjdź.- Mówię przez zaciśnięte zęby a Ferro wygodniej rozsiada się w fotelu.- Powiedziałam wyjdź!
- Bez Violetty daleko nie zajedziesz. Nie panujesz nad sobą Leon. Tylko ona potrafi ci pomóc.- Blondynka nareszcie opuszcza moje mieszkanie. W emocjach, które biorą nade mną górę rzucam pierwszym przedmiotem, który mam pod ręką. Trafiło na zdjęcia moje i Violetty. Może to znak, że to już koniec? Gdy słyszę dźwięk dzwonka wstaję niechętnie by otworzyć. Za drewnianą konstrukcją stoi Federico. 
- Hernandez wyszedł za kaucją. 
- To już nie jest mój problem. 
- Nie martwisz się o Violettę?
- Nie jesteśmy już razem.- To nie zmienia faktu, że ją kocham i chcę by była bezpieczna. 
- Dalej ją kochasz. 
- Czy ty również masz zamiar prawić mi kazania niczym Ludmiła? 
- Ja tylko stwierdzam fakty.- Ty zawsze stwierdzasz tylko fakty. 
- Faktem jest to, że Violetta nie chce mnie znać bo próbowałam zrobić wszystko by jej dziecko żyło. 
- Leon ułoży się wam. Daj jej tylko czas. Obojgu wam jest ciężko bez siebie ale się kochacie. 
- A gdybym się jej oświadczył?- Dostaję cudownego olśnienia. W sumie nie planowałem tego tak szybko ale kto mówi, że od musimy brać ślub od razu? 
- Leon czy ty siebie słyszysz?
- Nie rozumiem cię najpierw mówisz, że się kochamy i takie tam a teraz, że mam jej się nie oświadczać.
- Nie chodzi o to. Po prostu znam cię i to chyba za wcześnie na ciebie. Nie chcę się mieszać w twoje życie.- Ale to robisz. - Myślę tylko, że musisz poczekać lecz zrobisz jak uważasz. Cześć.- Włoch opuszcza moje mieszkanie. Uważam, że muszę jechać po pierścionek. 

~♥~
Hej. 
Złapałam trochę internetu więc dodałam rozdział. 
Był u mnie pan z sewisu i powiedział, że moje problemy z internetem wynikają z tego, że sieć jest za szybka a ruter nie daje sobie z tym rady więc nie łączy. Za jakieś 3 dni będę miała nowy więc nie ma co się bać o rozdziały. 
Zrobiłam małą dramę by nie było tak kolorowo. 
Nie chcę pisać długiej notki bo w każdej chwili łącze może mi uciec dlatego trzymajcie się i do zobaczenia za tydzień 
BESOS :* 


piątek, 2 grudnia 2016

Krótka ale bardzo ważna informacja :)


Hej.
Piszę to bo mój internet wrócił na chwilę. 
Chodzi o to że mój kochany internet toczy ze mną wojnę od wtorku jest nie ma go jest i tak cały czas.
Chcę tylko poinformować, że rozdział może się nie pojawić :) 

O mnie


Werka ale duża cześć moich znajomych mówi do mnie Halincia. Czemu? Sama nie wiem? Mogę cały dzień przeleżeć i oglądać ulubiony serial. Nie wiem kim chce jeszcze być czas pokaże. Muzyka jest jedną z moich pasji kocham śpiewać. Po za muzyką uwielbiam również literaturę. Dużo czytam i piszę. Uwielbiam romantyczne historie. Ile mam latek? Hot 14. Boję się dentysty pająków i Ciem. Żyję całym życiem mam optymistyczny pogląd na świat. Bardzo szybko się wzruszam. Uwielbiam ogniska ze znajomymi i wypady do kina. Mieszkam na wsi i tu się wychowałam spokój i cisza. Tyle co można się o mnie ciekawego dowiedzieć. Żona Jorge Blanco. Nie no ale w przyszłości kto wie.