piątek, 25 listopada 2016

Rozdział 26 - Pański wnuk



____

Spokojnie leżę w sypialni w całym mieszkaniu panuje głucha cisza. Bez śmiechów Damiena jest tu inaczej. Tak zbyt cicho. Mój błogi stan lenistwa przerywa dzwoniący telefon. Ortez. Mam nadzieję, że to coś ważnego a nie sprawy związane ze ślubem. Z wielką niechęcią odbieram telefon. 
- Cześć Leon...
- Jeśli to w stylu jaki krawat to lepiej nie zawracaj mi głowy. 
- Leon znowu zaczynasz...- A ten swoje, Musi się wtrącać w nieswoje życie. 
- Dobra co chciałeś?
- Znalazłem Castillo.- To jest dobra a nawet bardzo dobra wiadomość. Szybko wstaję z miejsca.
- Przyjechać?
- Tak.- Pikanie w słuchawce informuje mnie o zakończonym połączeniu. Zakładam pierwszą z brzegu bluzę i buty. Opuszczam sypialnię. W salonie siedzi Violetta oglądając jakiś serial. 
- Wychodzę, Federico chciał ze mną pogadać.-Całuję delikatnie jej policzek i wychodzę. Zostanę zabity jeśli dowie się, że szukam jej ojca. Spokojnym krokiem idę do samochodu. Moim ślicznym czarnym Audi jadę do domu Włocha. Szczęście nie jest po mojej stronie. Korek przez pół centrum utrudnia mi całą podróż. Szybko spostrzegam, że inni kierowcy udają się w podróż inną drogą. Włączam kierunkowskaz i dołączam się do ruchu. Droga może nieco dłuższa ale szybciej niż przy tym korku. Wysiadam z samochodu i podchodzę do drzwi domu przyjaciela. Dzwonię dzwonkiem a po chwili otwiera mi Ludmiła. 
- Leon. Federico już czeka.- Ludmiła zaprasza mnie do środka. Woch siedzi w salonie z laptopem na kolanach. 
- Siadaj Leon. Zanim zacznę powinieneś dziękować Ludmile.- Patrzę zdziwiony na tą dwójkę. 
- Leon było mówić, że chcesz znaleźć ojca Violetty i przyjść z tym do mnie. Wiesz przecież, że Violetta to moja kuzynka.- Cholera jak mogłem zapomnieć. Gdybym tylko pamiętam wszystko poszłoby sprawniej.
- Teraz patrz i słuchaj.- German Castillo to właściciel jednej z większych firm. Tutaj masz jego adres ale nie masz tego ode mnie bo ja dostanę po dupie w agencji. Załatw to szybko rozumiesz? 
- Federico mówisz do mnie jak do jakiegoś gówniarza co dopiero zaczyna. 
- Dobra idź to panie dorosły. 
- Dzięki.- Wychodzę z ich domu. Teraz jak to załatwić? Pojadę powiem mu wszystko. A adres mam od Ferro. Proste? Proste. Leon Verdas jest ganiany. Kieruję się pod adres ojca mojej dziewczyny. Musze przyjechać całe miasto za względu na korki. Będąc już na miejscu, które jest niczego sobie. Dzwonię do drzwi, które szybko otwiera mi bardzo wysoki mężczyzna. 
- Dzień dobry czy mam może przyjemność z panem Germanem Castillo?
- Jestem jego asystentem. W jakiej sprawie pan przychodzi? 
- Rodzinnej. - Zostaję zaproszony do środka i pokierowany w stronę gabinetu Castillo. 
- Dzień dobry.- Cóż jestem trochę zestresowany bo nie codziennie poznaje się ojca ukochanej a zwłaszcza w takich okolicznościach. 
- Kim pan jest i co pana do mnie sprowadza? 
- Leon Verdas chłopak pańskiej córki. 
- Verdas...Verdas- Powtarza pod nosem.- Co z Hernandezem byłym chłopakiem? 
- Myślę, że to zbyt długa historia na obecną chwilę. 
- Ile jesteście ze sobą? 
- Około dwa miesiące. 
- Dobrze więc wróćmy do tego z czym do mnie przyszedłeś. 
- Pański wnuczek jest chory na białaczkę. Szukamy z Violettą dawcy sprawa jest skomplikowana gdyż jego biologiczny ojciec jest w więzieniu. Wiem, że pańska córka załamałaby się śmiercią syna. 
- Szukałam mojej córki od lat. Dopiero gdy się wyprowadziła zrozumiałem mój błąd. Teraz przychodzi do mnie jej chłopak. Nic piękniejszego nie mogło się stać.- Mężczyzna jest wyraźnie szczęśliwy. 
- Jeszcze jedno. Violetta jest zła o sytuację z przed lat. 
- To nie ważne. Do, którego szpitala mam się udać? 

~♥~

- Damien mam dla ciebie niespodziankę.- Wchodzę do sali chłopca. 
- Jaką? 
- Tam na korytarzu jest pewien pan, który bardzo chce cię poznać ale nie wie czy ty chcesz.- Chłopiec wpatruje się we mnie chwilę i kiwa głową na tak. 
- Damien to twój dziadek. 
- Taki prawdziwy? 
- Tak. Ale to musi być nasza tajemnica.- Ustaliliśmy jeszcze w domu, że to będzie tajemnicą do czasu aż nie będzie wyników pana Germana. 
- Leon co ty tu robisz? 
- Violetta? 

~♥~
Hej.
 Witam was w piątkowy wieczór.  
Macie Germana jak widać ma dość dobre relacje z Leonem. 
Stwierdziłam, że będzie trochę dramatu na koniec więc macie zagadkę na tydzień. 
Ogólnie to napisałam ten rozdział dziś i nie spodziewałam się że wyjdzie taki nawet nawet. 
Wysyłam buziaki na kolejny tydzień. 

piątek, 18 listopada 2016

Rozdział 25 - Zazdrośnik



Bardzo dziękuję za ponad 300 wyświetleń przy ostatnim rozdziale. To dla mnie wielka motywacja :) 
_____

- Leon!- Mała sylwetka chłopca przytula się do moich nóg. 
- Gdzie masz mamę?- Podnoszę małego. Wypisali go na weekend. Sam się z tego cieszę. Violetta będzie spokojniejsza i ja również. Pokładam ogromną nadzieję w tym, że mały z tego wyjdzie. 
- Rozmawia z panem doktorem. Tym jak to pani pielęgniarką ostatnio powiedziała seksownym. Tak się mówi Leon?- Nie no nie wierzę te pielęgniarki nie potrafią się powstrzymać nawet przy dzieciach? Co bardziej mnie ruszyło? To, że jakiś gościu nawet jeżeli jest lekarzem gada z Violettą czy to, że te pielęgniarki poruszają takie tematy przy dzieciach? 
- Gdzie dokładnie rozmawiają?
- Tam.- Chłopiec pokazuje rączką. Kieruję się w stronę Violetty i tego doktorka. 
- Cześć skarbie.- Całuję policzek Violetty. 
- Nie mieliście czekać w samochodzie?- Szatynka patrzy na mnie zdziwiona. 
- Mieliśmy ale bardzo się o ciebie martwiliśmy. 
- Że nie trafię to samochodu? 
- Też.- Uśmiecham się szeroko. 
- Zapewniam cię kochany, że na tym parkingu stoi jedyne czarne Audi. 
- Nie jedyne również jestem miłośnikiem tych samochodów.- Muszę kupić nowe auto. 
- Oj zamknij się pan idź lepiej sprawdzić czy ktoś nie ma wrzodów na dupie.- Cholera powiedziałem to na głos? Ale chociaż fajnie brzmiało. 
- Chodź Leon. Do widzenia Panu.- Violetta mnie zabije. Uśmiecha się do tego palanta i ciągnie mnie w stronę wyjścia. Śmieję się pod nosem z tej całej sytuacji.- Nie śmiej się tak. Pogadamy w domu.- Bardzo ją wkurzyłem. Wsiadamy do auta i jedziemy w ciszy, którą swoim pytaniem kończy Damien. 
- Leon dlaczego tak powiedziałeś do tego pana?
- Tłumacz się Verdas.- Głos Violetty jest przesiąknięty ironią. 
- Bo go nie lubię.- Violetta mrozi mnie wzrokiem. Parkuję przed budynkiem w którym mieszkamy. Idąc do budynku próbują objąć Violette czy chociażby złapać za rękę. Odsuwa się ode mnie. Wchodzimy do mieszkania. 
- Co zjesz na obiad?- Szatynka patrzy na Damiena przeczesując jego włosy. Dalej unika mojego spojrzenia. Nie lubię się z nią kłócić. Bez słowa udaję się do sypialni. Zakładam zwykłe czarne spodnie z logo Adidas. Co by tu porobić? Z Violettą nie pogadam bo jest obrażona. Z Federico póki co chcę ograniczyć kontakt. Ludmiła zapewne jest zajęta przygotowywaniem ślubu, który jest za dwa miesiące. A może by tak wziąć motocykl. W sumie dawno nie jeździłem tak z czystej pasji, Co mi szkodzi? Szukam odpowiednich ubrań przebieram się. Chyba nie zmarznę. Mimo tego, że jest wiosna to jadąc z dużą prędkością można się przeziębić. 
- Gdzie idziesz?- Violetta zaczepia mnie gdy mam już wychodzić. Nie była czasem obrażona? 
- Przejechać się.- Odpowiadam krótko i wychodzę. Na poziomie minus jeden czyli podziemnym garażu odszukuję mojego miejsca. Specjalnym pilotem otwieram garaż. Widzę ją jest piękna jak zawsze. Czarna i błyszcząca. Moja YAMAHA. Przypominają mi się wszystkie chwile wolności wraz z nią. Jak mogłem to aż tak zaniedbać? Do pewnego momentu była dla mnie tą jedyną. Bez ociągania zakładam kask i odjeżdżam. Nie ma nic lepszego niż to wspaniałe uczucie wolności i robienie tego co się kocha. 

~♥~

Biorę szybki prysznic by odświeżyć się trochę przed snem. Od mojego powrotu Violetta unika mnie jak ognia. Dalej obraża się o tego lekarza? Wycieram dokładnie swoje ciało i               zakładam czarne dresowe spodnie, które pełnią rolę piżamy.  Wychodzę z zaparowanego pomieszczenie. Udaję się jeszcze do kuchni po butelkę wody i idę do sypialni. Violetta siedzi na łóżku trzyma telefon i uśmiecha się do urządzenia.  A co jeśli pisze z tym lekarzem? 
- Nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać?- Spogląda na mnie gdy kładę się obok.
- Powinniśmy.- Kieruję swoje spojrzenie na jej osobę.
- Jesteś zazdrosny.- Jak cholera. 
- Nie, co? Ja? Skarbie...
- Nie mów do mnie skarbie gdy próbuję być poważna.- Kobieta przerywa mi. 
- Dobrze kochanie. 
- Źle potraktowałeś tego lekarza. Wiesz, że on może wyleczyć Damiena.- Mówi to jakby z wyrzutem. 
- Przepraszam.- Wypowiadam te słowa skruszony. Tak akcja nie była zbyt rozsądna. Normalnie nie przeją bym tego na siebie. Ale moje serce mięknie przy tej szatynce. 
- Zazdrośnik.- Violetta przytula się do mnie z uśmiechem i całuje mój policzek. Nie rozumiem kobiet. 

~♥~
Hej. 
Jejku DZIĘKUJĘ DZIĘKUJĘ DZIĘKUJĘ. 
Ostatni rozdział miał ponad 300 wyświetleń. 
To najwięcej jak do tej pory. 
A dziś mamy. 
Zazdrosnego Leonka. 
Czy jego zazdrość doprowadzi do kryzysu w jego związku? 
Nie powiem. 
Ślub Lu i Fede za 2 miesiące ciekawe czy Leon się wybierze. 
Mimo mojej ciągłej nauki pilnuję się z rozdziałami. 
I uczę się dzięki temu systematyczności. 
Miłego weekendu kochani 

BESOSKI 💗

BLOGGER MI TROCHĘ POSTANOWIŁ ZEŚWIROWAĆ I TEKST MA BIAŁE TŁO.
BARDZO ZA TO PRZEPRASZAM. JEŚLI KTOŚ WIE CO Z TYM ZROBIĆ PROSZĘ NAPISAĆ W KOM :)

sobota, 12 listopada 2016

Rozdział 24 - Zdrowa żywność




____

Jeśli kiedykolwiek znów zostanę zaproszony na czyjeś urodziny to nie idę. W sumie to i teraz bym nie poszedł. Violetta stwierdziła, że Federico to mój przyjaciel i powinienem być na jego urodzinach. Wiadomo jak to się skończyło. Spałem na kanapie. Aktualnie jest godzina 7:30 a ja próbuję się ogarnąć. Wypiłem już 2 kawy i robię kolejną. Z Federico nadal szukamy Germana Violetta mnie za to zabije ale czego się nie robi dla ukochanej. I mówię to ja Leon Verdas. Biorę kolejną porcję kawy z ekspresu. Muszę stopować się z alkoholem ostatnio za bardzo przesadzam. 
- Cześć kochanie. - Violetta całuje mój policzek. Wczoraj jeszcze na mnie krzyczała. 
- Emm...- Mam prawo być zdziwiony. Tym bardziej, że jest ubrana w jedną z moich bluz. 
- Już ci tłumaczę. Po prostu gdy cię zobaczyłam wczoraj przypomniały mi się te wszystkie sytuacje z Diego. Później stwierdziłam, że ty nie jesteś taki jak on i przyszłam do ciebie ale już spałeś i nie chciałam cię budzić. Wcięłam sobie twoją bluzę bo przyzwyczaiłam się do twojej obecności w łóżku i nie miałam się do kogo przytulić. Nie gniewasz się? - Uśmiecham się do szatynki. To miłe nawet bardzo. Dawno nie otrzymywałem od kogoś miłości. Violetta jest dla mnie wszystkim. 
- Nic się nie stało.- Dolewam mleka do mojej kawy. 
- Leon nie uważasz, że powinniśmy zrobić zakupy?- Violetta odwraca się od lodówki. 
- Nie?- Może i w lodówce został ser i mleko. Leon Verdas nienawidzi zakupów. Zanim Violetta się wprowadziła jadałem na mieście albo coś zamawiałem. Nie umiem gotować i to się raczej nie zmieni. 
- Nawet nic mi nie mów o zamawianiu jedzenia. 
- Jaa? Nieee? Skąd taki pomysł? 
- Wiem w jaki sposób odżywiałeś się wcześniej. Koniec z pizzą Verdas. A o KFC czy innych takich zapomnij. Wprowadzamy zdrowe odżywianie grubasie.- Ja gruby? Gdy Violetta wychodzi z kuchni do łazienki ja sprawdzam czy rzeczywiście jestem bardziej gruby nić umięśniony. Chyba czas przeprosić się z siłownią. Dopijam kawę i zagryzam ciastkiem. 
- Ze słodyczami też koniec kochanie.- Violetta, która już zdążyła się ogarnąć zabiera mi słodycz. Nie fajnie. Ale patrząc na to z drugiej strony to wspaniale, że pomimo tej całej sytuacji ma taki dobry humor i się uśmiecha. Może z Damienem lepiej? Widząc jej uśmiech ja również się uśmiecham.
- Violetta, zdrowa żywość? Zero słodyczy? O co chodzi?
- O to, że to co jesz odbija się na twoim zdrowi.- Już czaję. Violetta boi się, że coś mi się stanie. Ona się martwi. Dawno nikt się o mnie nie martwił. To przyjemne uczucie.
- Jadłaś coś?
- Nie a ty?
- Oprócz prawie ciastka to nic. 
- Usiądź zrobię ci śniadanie i jedziemy na zakupy. 

~♥~

- Na pewno masz wszystko?
- Tak Leoś mam wszystko.- Leoś. Zamienienie jednej litery mojego imienia a tyle radości w sercu. 
- To dobrze.- Pakuję wszystko do bagażnika/ 
- Zawieziesz mnie później do Damiena?
- Jeśli chcesz mogę cię podrzucić teraz. Zajmę się wypakowaniem zakupów.
- Dziękuję.- Violetta mocno przytula się do mnie. Kocham to uczucie fajnie wiedzieć, że chodź jedna osoba cię potrzebuje. Wsiadamy razem do samochodu. Tak jak się umówiliśmy zostawiam Violette pod szpitalem i jadę do domu. Tam zajmuję się zakupami. Sałata, szpinak... Wyglądam jak królik? Będzie ciężko. Zawsze jadłem co chciałem i trzymałem formę. Nienawidzę zmieniać swoich przyzwyczajeń. 
- Leon!- Również nienawidzę jak ktoś wchodzi sobie do mnie jak do siebie. Kto to może być? Ahh no tak Federico. 
- Kochanie mówiłam ci żebyś zapukał. - I ta wariatka. 
- On ostatnio...
- Cicho bądź.- Blondynka ucisza go całując. Dlaczego spotyka mnie zaszczyt oglądania tego? 
- Cześć.- Muszę im to przerwać bo zaczęło przypominać mi się moje śniadanie. 
- Leonnn.- Ludmiła rzuca się na mnie. 
- Ludmiła dobrze się czujesz? 
- Tak a nawet wspaniale.- Puszcza mnie przestając dusić. Odwracam się by dokończyć układanie zakupów. 
- Leon kupujecie z Violettą królika?- Ortez nie bądź taki mądry. Jak Violetta namówi Lu również będziesz jadł tą trawę. 
- Nie, Viola stwierdziła, że wprowadzi zdrowe odżywianie. 
- Pantoflarz. - Mój przyjaciel pewnie chciał szepnąć to do siebie. Ups słyszałem. 
- Słyszałem. 
- Jesteś idiotą Fede- Będzie ciekawie. Odwracam się w ich stronę.- Leon jest dobry kocha Violettę chce by była szczęśliwa. - Ludmiła prawie płacze. Nigdy nie zrozumiem kobiet. 
- Przepraszam kochanie.- Kto tu jest pantoflarzem?
- Tak w ogóle co was do mnie sprowadza? Chcecie coś do picia? Ludmiła znając ciebie pewnie kawa.
- Wyjdź mi z ta kawą. - Co jej jest? Ferro odmówiła kawy. O co tu chodzi? 
- To co chcecie?
- Herbatę najlepiej z cytryną.- Federico zajmuje miejsce przy wyspie kuchennej. Robię herbatę i podaję moim gościom. 
- Więc co was do mnie sprowadza?- Siadam naprzeciw przyjaciela. 
- Mamy 3 wiadomości.- Federico upija herbaty z kubka. 
- Jestem w ciąży.- Ludmiła niemal piszczy. A ja prawie dostaję zawału. Moja mała Lusia w ciąży. Jeszcze powiedzcie mi, że bierzecie ślub. Zapewne jestem w tej chwili biały jak kartka.
- Okej.Co dalej?- Próbuję być opanowany tak w miarę. Chyba mi wychodzi. 
- Bierzemy ślub.- Ludmiła podaje mi zaproszenie. O cholera. To jest największy cios dla starszego "brata". 
- Leon dobrze się czujesz? - Fede się odzywa. Idealnie kurde. To się dzieje za szybko. 
- A ta ostatnia wiadomość?- Niech to będzie coś co nie jest związane z moją młodszą "siostrą". 
- Będziesz świadkiem.- Było mnie zabić już na początku. 

~♥~
Hej. 
Na samym wstępie chciałam bardzo przeprosić za brak rozdziału w tamtym tygodniu. 
Nie chciałam dodawać czegoś bez większego sensu. 
Jak myślicie Leonowi uda się żyć bez jego ukochanej pizzy? 
Nie mam dużo ogłoszeń na tą chwilę więc życzę miłego wieczoru :) 
BESOS :* 




niedziela, 6 listopada 2016

Rozdziału brak :(



Chciałam w tym poście z całego serca przeprosić. Rozdziału nie będzie. Powody? Czasami mam taki okres, że biorę na siebie tak dużo, że nie daję sobie z tym rady. Wkopałam się w jakieś konkursy nie konkursy. Do tego mam ostatnio strasznego lenia i nie wyrabiam. Jeśli uda mi się cokolwiek napisać dodam w tygodniu :)  

O mnie


Werka ale duża cześć moich znajomych mówi do mnie Halincia. Czemu? Sama nie wiem? Mogę cały dzień przeleżeć i oglądać ulubiony serial. Nie wiem kim chce jeszcze być czas pokaże. Muzyka jest jedną z moich pasji kocham śpiewać. Po za muzyką uwielbiam również literaturę. Dużo czytam i piszę. Uwielbiam romantyczne historie. Ile mam latek? Hot 14. Boję się dentysty pająków i Ciem. Żyję całym życiem mam optymistyczny pogląd na świat. Bardzo szybko się wzruszam. Uwielbiam ogniska ze znajomymi i wypady do kina. Mieszkam na wsi i tu się wychowałam spokój i cisza. Tyle co można się o mnie ciekawego dowiedzieć. Żona Jorge Blanco. Nie no ale w przyszłości kto wie.