czwartek, 28 grudnia 2017

Wyniki


W sumie tak naprawdę nie mam co rostrzygać bo dostałam tylko jedną pracę 

Ona 25-letnia dziennikarka. Mieszka w Maiiami razem z
siostrą. Kocha święta. Nie wyobraża sobie bez nich życia.
Chcę napisać artykuł dotyczacy świat. Ale nie ma pozwolenia
od szefa. Dziewczyna chcę sprawić aby szef poczuł magię świąt.

On 27-letni prezes gazety. Mieszka w Maiiami sam w wielkim
apartamentowcu. Nie nawidzi świąt od kiedy skończył 7
lat. Wcześniej ich nie obchodził. Zimny,sztywny człowiek.

Dzień 1

Dzisiejszego dnia Martina obudziła się nieco wcześniej. Ubrała się w czarne spodnie i różową koszulę.
Zjadła na szybko śniadanie i jeszcze przed pracą poszła do sklepu kupić świąteczne ozdoby.
Gdy weszła do biura szefa jeszcze nie było. ~dziwne o tej porze zazwyczaj już jest ~pomyślała.
Otworzyła drzwi od swojego gabinetu i weszła do środka. Zdjęła płaszcz i zaczęła wyjmować i wieszać
przeróżne ozdóbki. Dla Martiny to najpiękniejszy czas w roku. Gdy skończyła zabrała się do roboty. Po
jakimś czasie do biura weszła jej koleżanka.
-Tinka tyś oszalała !
-o co ci chodzi?
-o te ozdóbki .
-nie podobają ci się?
- dla mnie spoko, ale jak szef to zobaczy to cię wyrzuci.

-i co z tego że on nie lubi świąt to nie znaczy że my nie możemy ich obchodzić. A tak po za tym muszę iść
do niego jeszcze raz zapytać czy mogę zrobić ten artykuł.
-jak sobie chcesz. Ale nie mów że nie ostrzegałam.
Dziewczyna wyszła z pokoju i udała się do gabinetu szefa. Zapukała i weszła do środka po usłyszeniu
zimnego proszę. Na krześle siedział od trzy lata od niej starszy mężczyzna.
-dzień dobry panie Blanco
-dzień dobry panno stosles. Co cię do mnie sprowadza?
-ja chciałabym jeszcze raz zapytać o ten artykuł świąteczny.
-juz coś powiedziałem na ten temat.
-ja wiem ale to że pan nie lubi świąt to nie znaczy że czytelniką by się nie spodobało.
- że co. Proszę tak do mnie nie mówić. A zdania nie zmienię! Dowidzenia.
-dowidzenia.
Martina zła wyszła z pokoju.
-i co udało się.
-nie
- mówiłam
-on jest zimnym, sztywnym i chamskim draniem jak można nie lubić świat
-tinka ciszej bo to usłyszy
-a niech sobie słyszy co chcę i mnie wywala
Zła usiadła na krześle
-wiesz że może mieć powód
-co dziewczyna go rzuciła w święta ?
-nie wiem. Może to coś poważniejszego a może...
- może co ?
-no wiesz jego rodzice podobno non-stop pracowali w tej firmie. Może nie miał prawdziwych świat
-moze , ale to i tak nie zmienia faktu.
Dziewczyna przez chwilę się zastanawiała a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-oj Tinka coś ty wymyśliła

-oj mechi napiszę do niego pod moim pseudonimem i spróbuję go namówić do świąt
-jestes pewna że to dobry pomysł.
-tak
-a co jeśli będzie wiedział że to ty
-przeciez on nie wie że znajomi i rodzina mówią do mnie Tini
-no w sumie. Pamiętaj że masz tylko 24 dni od dziś.
-wiem
- życzę ci powodzenia
-dzieki
Martina wzięła płaszcz i szczęśliwa udała się do domu.
________________________________________________
Dzień 2-5
Tini usiadła przy swoim biurku i zaczęła pisać maila do szefa.
Od tini : dzień dobry
Jorge siedział w swoim biurze i przeglądał papiery aż nagle dostał meila od nieznajomej
Od Jorge :my się znamy ?
Od Tini : ja pana tak pan Chyba mnie też.
Od Jorge : w takim razie dzień dobry. Jestem teraz w pracy i nie mam zbyt Wiele czasu.
Od Tini: dobrze nie zabiorę dużo czasu.
Jestem Tini i uwielbiam Święta a pan?
Od Jorge : jestem Jorge. Dla mnie coś takiego jak Święta nie istnieją
W tym momencie Tini posmutniała po chwili znów napisała
Od Tini: a to czemu?
Od Jorge: nie pani sprawa.
Od Tini : dobrze rozumiem nie będę przeszkadzać
Od Jorge : napiszę pani jeszcze kiedyś
Ostatni mail bardzo zaskoczył dziewczynę. Chwilę zastanawiała się co odpisać

Od Tini : jak pan będzie chciał to czemu nie
Po ostatniej wiadomości Tini na twarzy Jorge pojawił się lekki uśmiech. Wreszcie pojawił się ktoś kto do
niego się odezwał i zaczął rozmowę
I tak mijały kolejne dni pisali do siebie i się poznawali. Martinie nie dały spokoju słowa "nie obchodzę
świat" bardzo chcę mu pomóc. Dziewczyna się w nim zakochała.
Przy niej Jorge czuł się inaczej. Nie był taki sztywny. Cieszył się choć trochę. Że może z nią pisać. Tini
poruszała dużo siwatecznych zagadnień co sprawiało że czasem cierpiał ale gdy dostał kolejną
wiadomość znów było lepiej.
Tej nocy nie mogła spać. Nagle rozległ się dźwięk powiadomienia w telefonie. Był to mail od szefa
dziewczyna wzieła telefon i otworzyła wiadomość
Od Jorge : śpisz?
Od Tini: nie nie mogę spać a ty ?
Od Jorge: też nie mogę spać. Pewna osoba zawróciła mi w głowie
Od Tini : chcesz się spotkać ?
Od Jorge: z miłą chęcią
Od Tini: to przyjdź jutro do pałacu kultur na bal mikołajkowy.
Od Jorge : nie lubię takich rzeczy. Wiesz że święta mnie nie interesują.
Od Tini: to szkoda.Ale Przemyśl to jutro 16:00 będę czekać
Od Jorge : wątpię że wyrwę się z pracy i pójdę na ten bal.
Od Tini: zrób to dla mnie ten jeden raz.
Od Jorge : spróbuję.
________________________________________________
Dzień 6
Martina dziś wzięła wolne w pracy ponieważ od rana pomagała przy organizacji balu. Miała nadzieję że
jej szef przyjdzie i wreszcie pozna że to ona. Nigdy by nie zakochała się w tak zimnym mężczyźnie. Ale
gdy piszą jest zupełnie inny. Dziewczyna założyła dziś rozkloszowaną czarną spódniczkę, czerwony
sweter, czapkę mikołajkową i czarne kozaki na obcasie. Sala wyglądała przepięknie
...
Bal się zaczął ale go jak nie było tak nie ma.
Jorge siedział w swoim biurze bardzo chciał ujrzeć dziewczynę swoich snów, ale nie miał zamiaru cieszyć
się świętami. Myślał czy iść czy nie . Ruchu nie było prawie wszyscy pracownicy wzięli wolne albo wyszli
wcześniej. Postanowił się ruszyć i przejść się po firmie. Zatrzymał się na gabinecie Martiny i Mercedes

gdzie przez szklane ściany było widać lampki, łańcuchy i inne ozdóbki. Jego lekki uśmiech pojawił się na
twarzy. Przypomniał sobie jak kiedyś sam ozdabiał z babcią dom a jego rodzice to olewali. Znów z
poważną miną wrócił do gabinetu wziął płaszcz i wyszedł.
Już zaparkował przed centrum kultury. Usłyszał śmiech i świąteczne piosenki natychmiast wrócił do
samochodu wyjął telefon i napisał do ukochanej
Od Jorge : przepraszam nie dam rady
Po czym odjechał do domu.
Gdy Martina zobaczyła wiadomość posmutniała
Od Tini : zobaczymy się kiedyś
Od Jorge: tak. Jakieś propozycję
Od Tini: ja mogę dopiero po świętach.
Od Jorge: nie znajdziesz choć godzinki
Od Tini : przykro mi mam pracę i przygotowania do świąt
Od Jorge : to do zobaczenia jeszcze raz przepraszam
Do Tini podeszła Mercedes razem z Ruggero.
-hej
-hej
-wszystko ok?
-nie Jorge mnie wystawił
-widzialam jego samochód
-ze co?
Tini oburzona wyciągnęła telefon
Od Tini: byłeś pod pałacem
Od Jorge: nie
Od tini: nie kłam moja przyjaciółka cię widziała
Od Jorge: przyjechałem ale dostałem wezwanie z pracy. To pilne
Od tini: ta na pewno
Od Jorge : Tini nie złość się

Dziewczyna się nie odezwała więcej
________________________________________________
Dzień 7- 15

Martina jak zwykle ruszyła do pracy. Od paru dni Jorge do niej nie pisał a ona zastanawiała się czy
napisać do niego czy nie. Byla zła za bal ale martwiła się . W pracy też się nie pokazywał. Zaczęła się o
niego martwić. Nie mogła się na niego złościć
-Mechi napisać do niego czy nie.
-oj Tinka możesz przecież to nic złego że koleżanka z którą pisał się o niego martwić.
-masz rację
Wzięła telefon i napisała
Od Tini: czemu się nie odzywasz? Coś się stało?
Martina zniecierpliwiona czekała aż odpiszę. Po dwóch godzinach nareszcie napisał.
Od Jorge: nie jest wszystko ok.
Od Tini : to dobrze
Od Jorge: martwiłas się?
Od Tini: tak
Od Jorge; już nie jesteś zła?
Od tini: tylko troszkę
Od Jorge: to dobrze
Od tego czasu znów się do siebie nie odzywali.
Jorge po tym jak wystawił Tini i się na niego obraziła pojechał się upić. Nie odzywał się do niej poniewaz
nie wiedział czy ona tego chcę i był pijany, czyli jak co roku w święta. Olał wszystko chciałby wreszcie ją
zobaczyć ją żywo. Ale nie jest pewny czy do siebie pasują. On nie nawidzi świąt a ona je kocha. Dla niego
święta nic nie znaczą a dla niej wiele. I tak przez parę dni leżał, pił i się zastanawiał co dalej. Już nie raz
miał telefon w ręku i chciał napisać ale zawszę się powstrzymywał. Nie chciał jej znów sprawić zawodu

Tini też zaczęła przesiadywać więcej czasu w domu bo w pracy prawie nikogo nie było. Zastanawiała się
co zrobić aby jej szef pokochał święta. I aby mogli się wreszcie spotkać.
________________________________________________

Dzień 16

Tej nocy i Jorge, i Tini śniło się to samo.
[Sen z perspektywy Tini]
Było już po świętach, sylwester. Martina szykowała się na coroczną imprezę w centrum. Na którą
wybierała się razem z Mechi, Rugero i Diego. Założyła granatowa krótka sukienkę i tego samego
koloru szpilki do tego biały płaszcz. Noc była piękna. Niebo rozświetlało tysiące gwiazd.
Była już prawie północ. I nagle zobaczyła wśród tłumu jego. Szatyna o zielonych oczach, ubranego w
czarne dżinsy i białą koszulę. Zbliżał się do niej. Jej nogi miękły i nie liczył się nikt inny tylko on. Gdy
był już blisko objął ją i pocałował, dziewczyna rozkoszowała się tym pocałunkiem.
-kocham cię - wyszeptał Tini do ucha
-ja ciebie też.
Nalał im szampana do kieliszków i wyszli razem na dwór. Gdy wybiła północ byli na środku jednej z
ulic. Jorge włączył muzykę i razem tańczyli. Byli bardzo blisko siebie. Martina pocałowała ukochanego
a on to odwzajemnił
-ciesze się że wreszcie cię poznałem
-przeciez mnie znałeś
-tak ale zakochałem się w tobie dopiero teraz
-ja też
Jeszcze raz się pocałowali. Blanco wziął Stosles na ręce i zawiózł do swojego apartamentu. Dziewczyna
nie przyglądała się zbytnio wnętrzu mieszkania. Jorge posadził Martine na stole. Wyjął dwa kieliszki i
wino. Wypili po lampce a później przenieśli się do salonu
Tini się obudziła nie mogła uwierzyć że to tylko sen. Tak bardzo chciałaby aby była to prawda. Wzięła
telefon do reki. Zero wiadomości od Jorge. Dziewczynie zrobiło się smutno. Była dobiera 5.00 i tak nie
mogła spać więc zrobiła sobie śniadanie i z talerzem usiadła przed telewizorem.
[Sen z perspektywy Jorge]
Było już po świętach, sylwester. Jorge nie chętnie szykował się na coroczną imprezę w centrum. Na
którą wybierał się razem z swoim bratem Samuelem i jego żona Candelarią . Założył czarne dżinsy i
białą koszule i do tego marynarkę . Noc była piękna. Niebo rozświetlało tysiące gwiazd.
Była już prawie północ. I nagle zobaczył wśród tłumu ją. Szatynke o czekoladowych oczach, ubrana w
granatową sukienkę. Była piękna. Zaczął iść w jej kierunku z wielkim uśmiechem na twarzy. Szedł
coraz szybciej. Chciał być już blisko niej. Gdy był już przy niej objął ją i pocałował rozkoszował się tą
chwilą.
-kocham cię - wyszeptał Tini do ucha

-ja ciebie też.
Nalał im szampana do kieliszków i wyszli razem na dwór. Gdy wybiła północ byli na środku jednej z
ulic. Jorge włączył muzykę i razem tańczyli. Byli bardzo blisko siebie. Tini go pocałowała a on to
odwzajemnił.
-ciesze się że wreszcie cię poznałem
-przeciez mnie znałeś
-tak ale zakochałem się w tobie dopiero teraz
-tak wiem
Jeszcze raz się pocałowali. Blanco wziął Stosles na ręce i zawiózł do swojego apartamentu. Jorge
posadził Tini na stole. Wyjął dwa kieliszki i wino. Wypili po lampce a później przenieśli się do salonu.
Jorge się obudził i nie mógł uwierzyć że to sen. Zaczął rozglądać się po apartamencie i szukać
dziewczyny. Nie dokońca widział jej twarz ale czuł że się znają. Chciał do niej napisać albo spotkać.
Przechodził obok lustra spojrzał na siebie. Wyglądał jak jakiś menel. Przez głupi bal i śliczna dziewczynę.
Przestał cokolwiek robić. Zaczął od ogarnięcia siebie a następnego dnia miał się zjawić w pracy. Tak
bardzo chciał ją wreszcie ujrzeć
________________________________________________
Dzień 17-20
Blanco ruszył do pracy i od razu przysiadł do biurka i napisał do ukochanej
Od Jorge: Śniłaś mi się
Od Tini: a wiesz że ty mi też
Od Jorge: naprawdę może to przeznaczenie
Od Tini: może. Co robisz w święta
Od Jorge: a ty znowu o tym
Od Tini: tak przeszkadza ci to
Od Jorge: no nie
Od Tini: to doczekam się odpowiedzi
Od Jorge: ja święta siedzę w piżamie i piję
Od Tini: nie no ty na serio?
Od Jorge: tak. Jakiś problem?
Od Tini: trochę no bo wiesz święta to czas z rodziną i wogule
Od Jorge: mnie święta nie obchodzą przecież wiesz

Od Tini: tak ale może dałbyś się zaprosić na wigilię z moją rodzinna
Od Jorge: na żadną wigilię nie idę. Bardzo chciałbym cię poznać ale dam radę poczekać do po świąt.
Od Tini: wiesz co jesteś chamski. Nie wiem po co ja się wogule do ciebie odzywałam
Od Jorge: ja też nie wiem po co odpisałem. Przecież nie wiem czy cię znam. Możesz być
oszustką.
Od Tini; ta na pewno. Nie pisz już więcej do mnie
Od Jorge: ty do mnie też
Jorge zrobiło się smutno po kłótni z Tini. Ale nie mógł już, że ona cały czas mówiła o świętach. Czy
nie może zrozumieć że on nie nawidzi świąt. Wziął swoje rzeczy i wyszedł z pracy . Szedł i wszedł do
jakiegoś klubu. I tak dzień w dzień albo szedł do klubu albo w domu. Jego dom wyglądał strasznie jak i on
sam.
Jednego dnia ktoś do niego zapukał. Nie miał zamiaru otwierać. Po chwili słyszał dźwięk klucza
i do pokoju wszedł jego brat.
-nie no ty już zacząłeś. Czy żałoba nie powinna zacząć się 24 grudnia. - powiedział trochę kpiąc z
brata
-milosc jest straszna
- zakochałaś się?
-tak
-no to super. Więc co ty tu robisz
- pisaliśmy do siebie, Od jakiegoś czasu. A parę dni temu pokłóciliśmy się już zresztą drugi raz.
-cos zrobił.
-pierwszy raz ją wystawiłem u się nie spotkaliśmy
-ty wogule jej nie wiedziałeś- Jorge tylko kiwnął głową i kontynuował
- a za drugim chodziło o to że ona cały czas nawija i świętach. Była oburzona tym że piję w święta i
chciała mnie zaprosić na swoje.
-jednym słowem jesteś dupkiem i tyle.
-wiesz co idź już
-przyszłem się tylko przywitać. A i mam jutro iść do firmy.
-jak byś mógł .
________________________________________________
Dzień 21

-oj Mechi ja się już poddaje wczoraj się z nim pokuciłam.
-nie każdego człowieka możesz zmienić.
-wiem ale chodzi o to że ja przez to wszystko zakochałam się w nim.
-oj Tinka no to wpadłaś.
Całej tej rozmowie przysłuchiwał się Samuel, po chwili wszedł do ich pokoju.
-panno Stosles mogę prosić panią do siebie
-tak jasne już idę- powiedziała przestraszona Martina
- no to wpadłaś- szepnęła Mercedes.

-niech pani usiądzie. Pani Stosles a może raczej Tini
-pan słyszał.
-tak jak to się stało że mój brat się nieskapnął że to pani?
-Tini to moje przezwisko wszyscy tak do mnie mówią a naprawdę mam na imię Martina.
-wie pani że on swoje picie świąteczne już dawno zaczął przez panią.
-nie wiedziałam ale to skończony kretyn
-tak wiem.
- niech mi pan wytłumaczy czemu on nie lubi świąt
-wiec tak w sumie raczej nigdy nie obchodziliśmy prawdziwych świat. Babcia z nami dekorowała i
przyrządzała potrawy. A rodzice czasem bywali.
Gdy Jorge miał 13 lat a ja 17 mieli przyjechać na kolację wigilijną. Spóźniali się wszyscy myśleli
że coś im wypadło w pracy. Jak się później okazało mieli wypadek i obydwoje zmarli na miejscu. Od tego
czasu Jorge zamknął się w sobie nie chciał obchodzić świat. Gdy skończył 16 lat zaczął pić, a gdy maił 18
wyprowadził się i przejął firmę po rodzicach.
-nie wiedziałam
-miała pani prawo nie wiedzieć
-Może pan nic nie mówić Jorge
-jasne

Tini wróciła do pokoju i opowiedziała wszystko przyjaciółce
-no to kiepsko. Co chcesz zrobić?

-nie wiem ale nie poddam się.
Gdy Martina i Mercedes skończyły pracę poszły do galerii
-mam jeszcze parę prezentów do kupienia dla Lod, Diego i Jorge
-kupujesz coś dla niego ?
-tak a i jeszcze muszę kupić jakieś ciuchy na wigilię i Sylwestra.
Po trzech godzinach wyszły z galerii dla siostry miała czarną torebkę, dla kuzyna koszule w
kratę czerwoną a dla Jorge niebieską. Kupiła także białą sukienkę ze swetra z długim rękawem i
turkusową rozkloszowaną.
Jorge siedział na kanapie. I nie miał ochoty na nic. Myślał cały czas o Tini. Chciał ją ujrzeć.
Chciał odwołać te wszystkie słowa. Ale nie miał odwagi.
________________________________________________
Dzień 22-23
Tini myślała czy napisać do Jorge czy nie? Zabrała się za parkowanie dla niego prezentu.
Zapakowała w śliczny papier z gwiazdkami. Miała dość dużo tego wszystkiego do zrobienia przed
Wigilią dlatego wzięła wolne w pracy. Wybierając się do sklepu, po drodze udała się do firmy dać prezent
dla Jorge. W jego gabinecie siedział Samuel. Zapukałam poczym weszłam
- dzień dobry
-dzień dobry a pani nie ma dziś wolnego
-tak mam może pan to przekazać bratu
-moge ale on i tak tego nie otworzy. Ma specjalny pokój z prezentami. Nie otwiera ich odkąd
zmarli rodzice.
-zaryzykuje może ten otworzy. Dowidzenia
- dowidzenia
Martina wróciła do domu. I zabrała się za przygotowania. Wieczorem przyjechała jej siostra.
Dziewczyna nic nie wspominała o Jorge. Chciała o nim zapomnieć. On się do niej nie odzywał.
Ona też nie , nie miała odwagi i nie wiedziała co napisać.

Jorge pojawił się w firmie. W ciuchach które miał na sobie w domu.
-co ty tu robisz
-ciotka przyjechała i mi siedzi na chacie. Zaczęła sprzątać
-to nie źle
-wez spadaj! Idź do niej a ja tu zostaję do wigili

-ale wiesz że jest tu prawie pusto
-to nawet lepiej
- wiesz że zawsze na wigilię możesz przyjść do nas.
-nie nie przyjdę!!
-dobrze jak sobie chcesz. Ale już minęło tyle lat i ty nadal
-tak jak przeszkadza to wyjdź.!
-dobrze już idę a i masz
-przeciez wiesz że ja nie chęć prezentów
- ten nie odemnie
Jorge położył pakunek na biurko spojrzał na niego. Nie wiedział od kogo i nie miał zamiaru
otwierać.
Wyciągnął z szafki butelkę piwa i zaczął pić. I tak oto co rok w święta teraz jeszcze przez Tini z
poważnego biznesmena zamienia się w pijaka. Rodzina nie raz próbowała mu pomóc, to też dlatego jego
ciotka zatrzymała się u niego a nie u Samuela.
Tini dużo rozmawiała z Lodo
-hej siostra wszystko ok?
-nie zakochałam się w szefie, który jest zimnym palantem nie lubiącym świat. Chciałam go
zaprosić na wigilię ale odmówił i się pokuciliśmy. - później Tini opowiedziała jej dlaczego jej ukochany nie
lubi świąt.
-Tinka świata nie zmienisz
-wiem. Na początku chodziło o to żebym mogła napisać artykuł o świętach, ale teraz to co innego.
________________________________________________
Dzień 24
Martina ubrała się w czarne rajstopy i biały długi sweter. Makijaż zrobiła delikatny , a włosy
rozpuściła . Razem z siostrą zaczęła przygotowywać stół do wieczerzy wigilijnej. W duchu miała
nadzieję że Jorge się zjawi.
Jorge siedział cały czas na swoim krześle w biurze. Cały czas patrzył się na prezent, który
zostawił wczoraj jego brat.
Przed przyjściem rodziców Tini napisała do Jorge
Od Tini : wesołych świąt. ����
Gdy Jorge to zobaczył postanowił otworzyć prezent miejąc nadzieję że to od jej ukochanej. W
środku była granatową koszula. Uśmiechnął się lekko. Na dnie zauważył karteczkę .

Jorge zerwał się i spojrzał w szybę. Widział tam kogoś kto nie wyglądał jak szanowany
biznesmen. Poszedł do łazienki. Zdjął swoją koszulkę cała brudną, Umył twarz i założył prezent od
Tini. W biurku znalazł perfumy brata. Pobiegł do sklepu na drugiej stronie i kupił spodnie. Samochodu
nie miał więc wybrał się na piechotę. W drodze wleciał do jubilera i kupił jej śliczny naszyjnik. Biegł chciał
ją zobaczyć.
Tini na wigilię siedziała dość cicho. Cały czas patrzyła się na puste miejsce.
-kochanie wszystko dobrze?- zapytała się jej matka
-taak
-Tini się zakochała
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Diego poszedł je otworzyć. A Tini wstała z nadzieją. Do jadalni
wszedł Jorge. Natychmiast podszedł do Tini i ją pocałował.
Gdy wszedł od razu wiedział że szatynka, która u niego pracuję to ta dziewczyna. Czuł to.
Po pocałunku wyszeptał do dziewczyny.
-ciesze się że to ty. Przepraszam. Kocham cię.
-ja ciebie też. Zostaniesz? - szepnęła z nadzieją w głosie.
-czemu nie
-mamo, tato, rodzinko to Jorge
- twój chłopak?- zapytał Tata
Martina spojrzała na Jorge a on na nią.
Zbliżył się do niej i zapytał szeptem tak aby tylko ona słyszała.
-zostaniesz moją dziewczyną?
-tak - Tini powiedziała nagłos tak aby wszyscy słyszeli. Martina przytuliła swojego ukochanego i
później zasiedli do stołu.
Po posiłku przyszedł czas na rozdanie prezentów.
- ty już dostałeś prezent widzę że pasuje
-tak a to twój
Jorge wręczył jej naszyjnik z serduszkiem i założył jej na szyję
- śliczny.


Martina i Jorge zamieszkali razem u chłopaka. Tini nadal pracuje u Jorge ale jako jego
zastępca. Dziewczyna napisała po świątecznych artykuł. Jorge przeprosił swoją rodzinę i na nowo
polubił święta. Są razem szczęśliwi. Tini spodziewa się dziecka. A Jorge bardzo się z tego cieszy.

~♥~
Proszę autorkę o kontakt przez e-mail :) 

Mam dla was również os na święta chociaż jest już po nich jednak nie miałam się kiedy za niego zabrać. 
Pojawi się na dniach jednak polecam wam zapoznać się lub przypomnieć treść os pt "Voi por ti" Ponieważ będzie to jego kontynuacja :) 

wtorek, 12 grudnia 2017

Świąteczny konkurs




Tchnęło mnie ostatnio by zrobić coś co było dość popularne w czasach gdy zaczynałam przygodę z pisaniem a mianowicie konkurs na One Shot. A więc zadaniem konkursowym będzie napisanie OS o temtyce świąt jako, że te nie długo. Czas trwania od 12.12.2017 do 23.12.2017. Myślę, że to wystarczająca ilość czasu. Nie ograniczam was co do długości ani treści jednakże najlepiej by było gdyby główną parą w pracach konkursowych była Leonetta bądź Jortini.

Nagrody:

1 MIEJSCE

Dodanie powieści do biblioteki na wattpadzie (jeśli posiadasz)
Gwiazdki i komentarze na wattpadzie (jeśli posiadasz)
Promocja bloga na moim blogu i wattpadzie
Komentarze do rozdziałów na blogu
Zajmowanie miejsc pod rozdziałami
Dedykacja następnych 3 rozdziałów + link do bloga lub wattpada przy rozdziale.

2 MIEJSCE

Gwiazdki i komentarze na wattpadzie (jeśli posiadasz)
Promocja bloga na moim blogu
Komentarze pod rozdziałami
Dedykacja 2 rozdziałów +link do bloga lub wattpada

3 MIEJSCE

Gwiazdki do rozdziałów na wattpadzie (jeśli posiadasz)
Komentarze do rozdziałów na blogi
Dedykacja 1 rozdziału + link do bloga lub wattpada

ZA WYRÓŻNIONE PRACE RÓWNIEŻ PRZEWIDUJE NAGRODY

PRACE WYSYŁACIE NA email - jorgistas1009@gmail.com 

niedziela, 10 grudnia 2017

Rozdział 5 - Wierzę w nas



_____

Stoję przodem do okna i wpatruję sie w zdjęcie przedstawiające mnie i Violette. .Chciałbym wiedzieć kiedy, jak i dlaczego zostało wykonane. Upijam łyk kawy z kubka i patrzę pusto w przestrzeń. Mimo nieprzepsanej nocy pojawiłem się dziś w pracy a energię staram się nabyć za pomocą kawy chociaż wiem, że to i tak gówno daje. Nie mogłem spać całą noc bo myśli o Violettcie latały mi po głowie. Chociaż wiem, że ją kocham. Mimo utraty pamięci zostały moje uczucia. Wzdycham cicho i siadam w fotelu. Jestem w dupie. Ile bym dał by ten wypadek się nie wydarzył. Zastanawiam się tylko co było jego przyczyną. Niby to coś z motorem, ale przecież mogli mnie oszukać jak w sprawie Castillo. 
- Leon. - Odwracam się do szatynki. Nawet nie zauważyłem kiedy tu weszła. 
- Coś się stało? 
- Nie mogę tak dłużej. - Podchodzi i przytula się do mnie. O co tu chodzi? 
-Jak?
- Żyć bez ciebie. Verdas ja cię nadal kocham. - Otwieram oczy i przyzwyczajam się do światła. Masuję mój bolący kark. Zasnąłem w biurze. Zmarnowany idę do aneksu kuchennego by zrobić sobie kawę kolejną tego dnia. Czekam na to aż kubek wypełni się czarną cieczą, która w założeniu ma mnie rozbudzić. W międzyczasie sprawdzam wiadomości. Zabieram swoją kawę i idę do gabinetu. Siadam w fotelu wstaję jednak po chwili i zaczynam krążyć bez celu po pomieszczeniu. Cholera jasna. Uderzam pięścią o blat biurka. Przyciskam jeden z guzików na elektrycznej sekretarce i wzywam Violette do siebie. Nie wiem co dokładnie od niej chcę, ale czegoś na pewno. Upijam kawę z kubka i czekam na zjawienie się szatynki. Minuty stają się jak godziny. Moje tętno przyspiesza widząc ją w progu. Gdy tylko ona zamyka drzwi podchodzę do niej i łapię w talii gwałtownie przyciągając do siebie. Przywieram do jej ust i całuję. Ku mojemu zdziwieniu szatynka oddaje pocałunki.
- Nie mogę bez ciebie żyć. - Szepcze. 
- Leon to nie jest takie proste.
- Jest.
- A Federico? Ludmiła co oni pomyślą. - Dlaczego w takich chwilach mamy przekładać swoje szczęście na innych. Przecież nic złego nie robimy.
- Będziemy się ukrywać. - Damy radę.
- Wierzę w nas.

~❤️~

- Chcesz wina? - Pytam siedzącej na mojej kanapie Violetty. Castillo uśmiecha się w moją stronę i poprawia moją koszulę, którą aktualnie ma na sobie. Czy zaproszenie swojej dziewczyny na noc to coś złego? Przyglądam się jej dłuższą chwilę.
- Tylko trochę. - Oh skarbie oboje wiemy, że tu na trochę się nie skończy. Nalewam wina i siadam obok niej. - Leon.
- Słucham cię. - Mówię z uśmiechem i wplatam palce w jej włosy.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. - Violetta siada na moich kolanach i delikatnie całuje moje usta. Wtula się we mnie układając głowę na moim barku. Obejmuje ją mocniej. Wypijamy kolejne lampki wina póki nie skończy się ono w butelce. Violetta nie ma głowy do picia to widać. Mnie niemalże nie ruszyło a ona jest już trochę wystawiona.
- Leoś. - Szatynka mówi cicho przedłużając ostatnią literę mojego imienia. Siada prosto eksponując przy tym swoje ciało. Skarbie dlaczego ty tak na mnie działasz? - Zrób coś dla mnie. - Uśmiecha się pod nosem.
- Co takiego?
- Ściągnij koszulkę proszę. - Śmieję się cicho. Cóż nie mam chyba niż do stracenia. To tylko koszulka a poza tym przecież już nie raz się przed nią rozbierałem. Biorę dół koszulki w swoje dłonie i pociągam za nie ku górze aż w końcu koszulka przechodzi przez moją głową burząc trochę moja fryzurę. Oglądam ubranie na fotel i poprawiam włosy. Szatynka w międzyczasie sięga po telefon i robi mi zdjęcie. - AJ jesteś taki uroczy. - Dziewczyny taki apel do was my mężczyźni wolimy słyszeć, że jesteśmy przystojni czy coś a nie uroczy.
- A ty idziesz spać. - Biorę ją na ręce i niosę do sypialni. Kładę ją na łóżku i okrywam. Siadam obok i przyglądam się jej. Muszę przyznać, że jest piękną kobietą wcześniej jakoś nie zwracałem na to uwagi. Szatynka wtula się w mój tors a ja gładzę js po plecach.
- Leon. - Moja dziewczyna szepcze cicho.
- Słucham. - Nawijam sobie na palec pasmo jej włosów.
- Wiesz, że mieliśmy mieć dziecko. - Moje źrenice się powiększają. Dziecko? Siadam przerażony. Ale jak to mieliśmy mieć? Usunęła ciążę? Boże przecież to było nic niewinne dziecko.
- I dlatego zerwaliśmy?
- Nie. 
- To dlaczego? - Brnę dalej. 
- Leon ja je usunęłam. Rozumiesz zabiłam nasze dziecko. - Po jej policzkach płyną łzy a mój najgorszy scenariusz się spełnia. Wziąłem głęboki wdech by nie wybuchnąć. Uspokoiłem się i spojrzałem na szatynkę. Śpi. Nie będę jej budzić, ale ta rozmowa nas nie ominie. 

~❤️~
Hej hej. 
Przepraszam za błędy jutro je jakoś ogarnę. 
Nie zachwyca, ale mam nadzieję, że zrozumiecie. 
Szkoła mnie wykańcza jednak niedługo święta i będę miała czas na pisanie co mnie pociesza bo naprawdę czasami bardzo mi tego brakuje. 
Całuje mocno. 



wtorek, 24 października 2017

Rozdział 4 - Nigdy




_____


Wpatrujemy się z Federico w siebie. On chyba próbuje ogarnąć co tu się dzieje, a ja zastanawiam się nad sensownym wytłumaczeniem. Wolałbym by to z kim, kiedy i dlaczego sypiam pozostało w ścianach mojej sypialni. Ortez podchodzi do mnie i nie ukrywa swojego niezadowolenia.
- Znowu? Verdas myślałem, że to się nie powtórzy.
- Daj spokój. - Burczę pod nosem odstawiając kubek. To są moje sprawy. I nawet jeśli faktycznie by nas łączyło coś głębszego to nie powinien w to wynikać. A z Castillo w łóżku jest mi dobrze.
- Dać spokój? Jak?
- Normalnie! - Krzyczę. - Skończ wynikać w moje prywatne sprawy. Czy ja Ci robię za prześcieradło? Nie! Oczekuję od ciebie tego samego. - Wkurzony wstaję i idę do sypialni. Nie dość, że nic nie pamiętam to on dodatkowo wszystko komplikuje. Violetta może być moim kluczem do przeszłości. Wszak już wiem, że byliśmy ze sobą i ten związek rozpadł się z mojej winy. Jednak muszę wiedzieć więcej. Uczucie pustki bez jakichkolwiek wspomnień to najgorsze co może być. Wyciągam z ciemne spodnie koszulę i ulubioną marynarkę. Biorę szybki prysznic i przebieram się we wcześniej przygotowane ubrania. Układam włosy, więc które tej nocy były wplecione palce szatynki. Gotowy wychodzę z łazienki licząc, że Ortez już sobie poszedł. Jednak ten zadowolony je sobie kanapki w mojej kuchni. Bezczelny. Pociesza mnie fakt, że termin przydatności tej szynki co ma na kanapce dawno minął.
- Dobra ta szynka. - Włoch bełkocze z pełnymi ustami a ja się śmieje i biorę kluczyki. Powodzenia jutro mój przyjacielu.
- Idziesz czy dalej opróżniasz mi lodówke. - Pytam będąc przy drzwiach.
- Spieszy ci się do pracy czy do Castillo? - Federico pyta ironicznie i wstaje z miejsca.
- Jesteś samochodem?
- Nie. - Kiwam głową i otwieram samochód a obok na miejscu pasażera usadawia się Federico. Nie odzywamy się do siebie całą drogę do agencji. Mimo, że jesteśmy przyjaciółmi nie musimy ciągle rozmawiać

~❤️~

- Dokumenty. - Szatynka rzuca plik kartek na moje biurko i odwraca się chcąc wyjść.
- Violetta. - Zatrzymuje ją.
- Mówiłam ci, Leon nic z tego nie będzie. - Mówi cicho spuszczając głowę. Jakoś inaczej na mnie patrzy. Jakby łagodnej. - Wiem, że jest Ci ciężko, ale ja nie mogę Ci w tym pomóc. Przepraszam. - Zgarnia swoje włosy unikając mojego wzroku.
- Czujesz coś do mnie? - Wypalam patrząc na Castillo. Jaki ty jesteś naiwny Verdas. Najpierw uciekasz od jakichkolwiek uczuć a teraz zgrywasz zakochanego kumpla. Szatynka powoli patrzy na mnie.
-Leon... - Zaczyna spokojnie.
- Tak wiem wygłupiłem się. - Nerwowo drapie się po karku. Castillo kiwa głową i wchodzi bez słowa z mojego gabinetu. Siadam na skórzanej kanapie i chowa twarz w dłoniach. Przytłacza mnie to wszystko. Nie znam samego siebie. Nie wiem kim jestem. Ciągnę za końce moich kasztanowych włosów. Wykończy mnie to psychicznie. Chciałbym mieć kogoś kto by mi to wszystko wyjaśnił. Tylko cholera mam wrażenie, że wszyscy chcą coś przede mną ukryć. Dlaczego? Co takiego jest w moim życiu, że mam nie wiedzieć? Postanawiam wyjść dziś wcześniej bo w tym stanie i tak na niczym się nie skupię. Biorę kluczyki od auta i wychodzę z budynku. W drodze do domu zahaczam jeszcze o sklep gdzie kupuje moje ulubione whiskey. Wchodzę do mieszkania ściągam marynarkę i luzuje krawat. Otwieram butelkę. Rozglądam się po mieszkaniu. Właśnie może tu coś znajdę. Wstaje i zaczynam szukać czegoś chociaż sam nie wiem czego. Czuję się jak jakiś szpieg we własnym mieszkaniu. Wygrzebując z komody różne pierdoły typu baterie, śrubki czy nawet prezerwatywy, których jest tu sporo. Napotykam się na czerwone pokryte zamszem pudełko. Otwieram je a pierwsze co rzuca się w oczy to karteczka z napisem "Dla kochanej narzeczonej od L" Narzeczonej? Miałem narzeczoną? Violette? Ooo widzę, że faktycznie za dużo o sobie nie wiem.

~❤️~

Patrzę na moich niby przyjaciół i każdego dokładnie skanuję wzrokiem. Dłużej wzrok zatrzymuję na szatyne, która siedzi ze sopuszczoną głową. Każdy z nich wie coś czego ja nie wiem.
- Po co tu jesteśmy? - Federico przerywa tą ciszę zniecierpliwiony tym wszystkim. Nie odpowiadam tylko wyciągam swoje znaleźska. Oprócz karteczki i branzoletki znalazłem jeszcze listy i killa zdjęć. Każde z nich na siebie patrzy. Zaskoczyłem ich?
- Skąd to masz? - Ludmiła dokładnie wszystko ogląda.
-No nie wiem może z mojej szuflady tak na przykład. - Mówię obojętnie w ich stronę. Zauważam łzy w oczach Violetty. Szatynka wstaje i wychodzi z mojego mieszkania. Podnoszę się z miejsca i idę za nią. Zatrzymuję ją kilka metrów przed windą.
- Leon. - Szepcze.
- Co się dzieje? - Pytam luzując ucisk i patrzę w jej oczy. - Powiedz mi.
- Nie mogę Leon. - Kręci przeciwnie głową i unika mojego spojrzenia. Smutek ogarnia jej twarz. Nie mogąc na to patrzeć przytulam ją. Szatynka wtula się w moje ciało a ja gładzę jej plecy.
- Bardzo się kochaliśmy?
- Tylko do ciebie czułam coś tak silnego. - Violetta patrzy mi w oczy a w jej tęczówkach widzę dwa małe ogniki. Szczęście? Chyba tak to mogę nazwać. Wyciągam dłoń i gładzę jej policzek ciągle obserwując jej twarz. Chcę ją pocałować ale ta szybko się odsuwa.
- Zraniłem cię?
- To nieistotne. Nie będziemy razem. Nigdy. - Szatynka odwraca się i szybko odchodzi. Stoję jak wryty a słowo nigdy obija się echem w mojej głowie. A co jeśli nadal ją kocham?

~❤️~
No w końcu ruszyła dupe. 
Ale kochani nie czułam się na siłach. 
Nie miałam chęci ani nic. 
Nauka i ogólnie wszystko źle na mnie działało. 
Ale już jest lepiej dlatego piszę. 
Piszcie co sądzicie o rozdziale liczę na długie komentarze bo wiecie cze kocham je czytać :*

czwartek, 14 września 2017

Stany depresyjne.. Jorge... Szkoła... Łzy ... Wulgarnie jak nigdy


Może jestem impulsywna, szalona i zbyt pozytywna i nikt by nie pomyślał, że mogę w jakiś sposób opłakiwać coś lub kogoś. Trzymałam się a bynajmniej starałam lecz od wczoraj dostaję na łeb zadręczam się a moją jedyną odskocznią są liczby w zadaniach z matmy nie bez przyczyny robiłam już dziś próbne matury z matmy chodź dopiero zaczęłam liceum. Gdy dziś na woku spojrzałam na pierdolone gniazdko od prądu i skojarzyłam to z Jorge miałam ochotę płakać bo uświadomiłam sobie to, że go nie spotkam. Mam ochotę zedrzeć ze ścian wszystkie jego plakaty i zapomnieć bo kurwa znowu to samo. Nie ma rozdziałów bo nie mam siły ich pisać nie będę was kłamać, że zarobiona jestem po prostu nie potrafię nie chce mi się nie czuję się na siłach psychicznych. 
Tylko tyle chciałam wam przekazać myślcie co chcecie, że sobie odpuściła. że głupia, mam to w dupie też jestem człowiekiem i nie wiedziałam, że mam tak kruchą psychikę. 


wtorek, 29 sierpnia 2017

Rozdział 3 - Chodziliśmy w liceum




____


- No to nieźle Włoch komentuje całą sytuację.- A dobra chociaż jest?- Boże człowieku ogarnij się. Kręcę tylko głową i dopijam swoją kawę. Nie mówimy o kanapce z masłem orzechowym tylko o kobiecie. - A tak zmieniając temat to pamiętasz coś jeszcze?
- Nic szczególnego.- Odpowiadam.- Kilka rzezy z dzieciństwa wątpię by bójka o klocki w przedszkolu była czymś co wpłynęło na moje życie.- Odstawiam kubki do zmywarki.- A co do Violetty to jest dobra.- Uśmiecham się na wspomnienie ostatniej nocy. Mimo, że poranek mógłby być lepszy to i tak było mi wspaniale. Pod wpływem nie jest taka zła.
- Dobra jak coś to dzwoń.- Ortez żegna się ze mną i wychodzi. Biorę butelkę piwa z lodówki i kieruję się na moją kanapę w salonie. Chwila dla mnie. Nie ma nic lepszego w ciągu dnia. Rozsiadam się wygodnie w salonie i włączam telewizor. Przymykam oczy. Spaceruję szkolnym korytarzem u boku pięknej dziewczyny. Od czasu do czasu wymieniamy się uśmiechem. 
- Poczekaj odniosę książki do szafki.- Całuję jej policzek i idę w stronę szafek. Chowam wszystko do środka i wracam do dziewczyny. Uśmiecham się do niej a ona to odwzajemnia. Kocham ją jak jakiś szaleniec. Przed nami ostatnia klasa liceum. 
- Leon masz jakieś plany na wieczór?- Dziewczyna spogląda na mnie swoimi dużymi brązowymi oczami. Kręcę przecząco głową i obejmuję moją dziewczynę. - Wpadniesz do mnie? Moi rodzice idą na kolację do znajomych i nie chcę być sama. 
- O której mam przyjść?- Pytam całując jej skroń. 
- 19:30 zrobię twój ulubiony makaron z brokułami co ty na to? 
- Będę punktualnie.- Całuję dziewczynę i idę w stronę swojego domu. Ostatnia klasa to czas zmian wybór studiów i wszystko naraz. Z moją dziewczyną planujemy iść na tą samą uczelnię. Wchodzę do domu i kładę plecak gdzieś w kąt. Nie mam rodziców, którzy od progu zalewali mnie pytaniami "jak w szkole?" Otwieram gwałtownie oczy i spoglądam na zegarek 2:30. Co to było? Mimo późnej godziny dzwonię do Federico. Nie wiem czy to moja wyobraźnia czy faktycznie przez okres liceum chodziłem z Violettą. Czekam aż przyjaciel dobierze. Szybciej.
- Halo.- Sądząc po jego zaspanym głosie chyba go obudziłem.
- Słuchaj chyba coś pamiętam.- Mówię szybko i nie jestem do końca pewnie czy Włoch wszystko rozumie.
- Nie możesz zadz...
- Czy chodziłem z Violetta w liceum?- Przerywam mu licząc na szybszą odpowiedź. Muszę wiedzieć.
- Pogadamy jutro.- Cholera rozłączył się no nie wierzę.

~♥~

Z kubkiem kawy z mojej ulubionej kawiarni idę do mojego biura. Wchodzę do środka i w oczy rzuca mi się postać szatynki siedzącej na moim biurku. Zdziwiony stoję przy drzwiach i przez chwilę ją obserwuję. O co tu chodzi? 
- Co cię do mnie sprowadza?- Pytam podchodząc bliżej. 
- Nic w sumie to ja już miałam iść.- Mówi zmieszana i schodzi z mebla. Chwila gdzie ta chamska złośliwa Violetta? Łapię ją za nadgarstek by zatrzymać. Skoro Federico i Ludmiła w tej sprawie milczą to dowiem się bezpośrednio od niej. 
- Mam pytanie.- Puszczam jej nadgarstek.- Czy chodziliśmy ze sobą w liceum?
- To przeszłość.- Szatynka szybko opuszcza mój gabinet zostawiając mnie samego. Czyli jednak. Zadowolony siadam na swoim miejscu i włączam komputer. Przeglądam ostatnie dokumenty i przydzielam zadania pracownikom. W mojej głowie ciągle jest Violetta chociaż wiem, że nie powinno jej tam być. Wzdycham cicho i odsuwam się od biurka. Mam przerąbane. 

~♥~

Zakupy nie są moją mocną stroną tego się dowiedziałem dziś w markecie. Wypakowuję wszystko z toreb i układam w kuchni. Prościej byłoby zamówić pizze. Robię sobie dość mocną kawę. Mam dużo papierkowej roboty więc kofeina będzie niezbędna. Nie chce mi się, ale muszę. Mam dziś okropnego lenia. Włączam radio i rozsiadam się na kanapie z dokumentami. Długi wieczór się szykuje. Zaczynam niechętnie wypełniać dokumenty. Im szybciej zaczniesz tym szybciej skończysz a co za tym idzie wcześniej  będziesz w łóżku. Kolejne kartki przewijają się przez moje dłonie a następny kubek kawy zostaje opróżniony. Chyba jestem uzależniony. Nie mając już chęci opadam na poduszki. Dużo tego nie zostało ale jednak mi się nie chce. W sumie pizze to bym zjadł. Dzwoniący dzwonek do drzwi każe mi wstać. Kogo wzięło na odwiedziny o tej porze? Leniwie wstaję z kanapy i podchodzę do drzwi. Otwieram je niechcianemu przybyszowi. Co ona tu? Zszokowany widokiem szatynki zastygam w miejscu a ona się do mnie uśmiecha. Nie wiem co Violetta Castillo może robić u mnie o tej porze, ale zaraz się pewnie dowiem. Bez słowa robi krok w moją stronę i wpija się w moje usta. Nie wierzę to co robię, ale oddaję pocałunek. Nie przerywając zamykam drzwi i ciągnę ją w głąb mieszkania. Z jej strony nie odczuwam żadnego protestu. Co ja tak właściwie robię? Odrywam się od szatynki by nabrać powietrza. 
- Co tu robisz?- Pytam biorąc głęboki wdech. 
- Tylko coś sprawdzam.- Ponownie mnie całuje a ja znów na to pozwalam. Nie mogę się oprzeć jej słodkim ustom. Będę żałować, ale raz się żyje. Co ona ze mną robi?- Na trzeźwo idzie ci jeszcze lepiej. - Szepcze i mierzwi moje włosy bardziej mnie przyciągając. Intryguje mnie ta kobieta do tego stopnia, że chcę być bliżej niej. Nic nie stracę. Nawet jeśli Federico będzie uważać inaczej. 

~♥~

Wychodzę z pokoju i idę do kuchni. Nie wiem czy Violetta nadal tu jest czy nie.  Jednak chyba zdecydowała się zostać tak sądzę po dźwiękach z kuchni. Prawdopodobnie robi śniadanie. Wchodzę do pomieszczenia dość niepewnie jak na to, że jestem w swoim mieszkaniu. Kobieta stoi ubrana w jedną z moich koszulek i robi kawę. Stoję zdziwiony chyba mam do tego pełne prawo bo jeszcze wczoraj chciała mnie zabić a dziś robi mi śniadanie. 
- Mogę o coś zapytać?- Wchodzę w głąb pomieszczenia i siadam przy wyspie kuchennej. Przyglądam się szatynce. 
- Tak jasne.- Odpowiada podając mi kubek z kawą. 
- Skąd taka nagła zmiana?- Pytam prosto z mostu. 
- Nie wiem tak jakoś. Ale na nic więcej nie licz to był ostatni raz.- Spogląda na mnie.- Między nami już kiedyś coś było i nie wyszło. Kobieta spokojnie wszystko okłada. Czując jak nieprzyjemny ból dopada moje skronią opieram głowę na moich dłoniach. Cholera jak boli. Podchodzę do płaczącej szatynki i dotykam jej policzka. Ścieram łzy, które wylewa z mojego powodu. Jak mogłem być tak głupi? Dziewczyna szybka ją strąca i patrzy na mnie z pogardą. 
- Daruj sobie.- Szatynka wstaje i podchodzi do drzwi. Wiem, że ją zdradziłem i zraniłem tym samym, ale da się to wytłumaczyć. 
- Wytłumaczę ci.- Mówię skruszony i łapię ją za rękę przyciągając do siebie. Violetta wyrywa się z mojego uścisku i odwraca się.- Tylko mnie wysłuchaj.- Nalegam. 
- Co ty chcesz tłumaczyć? Zdradziłeś mnie nie ma nic do tłumaczenia.- Dziewczyna wstaje i wychodzi z trzaskiem. Otwieram oczy i patrzę przed siebie. To dlatego to wszystko. Zdradziłem ją a ona mnie teraz nienawidzi. Wszystko układa się w całość. Patrzę w przestrzeń pustym wzrokiem ból już dawno minął. Czuję jak Violetta układa dłoń na moim ramieniu. 
- Leon wszystko w porządku?- Pyta przybliżając się do mnie. 
- Byłaś na mnie cięta bo cię zdradziłem?- Mówię spokojnie patrząc w jej stronę. 
- Będzie lepiej jeśli sam to odkryjesz.- Wstaje z miejsca i idzie do sypialni po chwili wychodzi ubrana.- Będę już lecieć.- Zbiera resztę swoich rzeczy i wychodzi z mojego mieszkania. Na moje nieszczęście mija się z Federico. Gorzej już być nie mogło. Przyjaciel mierzy mnie wzrokiem. No fakt niecodziennie widzi się gdy z mieszkania przyjaciela wychodzi kobieta, z którą sie nienawidzi a ten siedzi w samych bokserkach. 

~♥~
Hej. 
Rozdział chyba w miarę długi. 
Początek tylko mi się za bardzo nie podoba. 
No to tak Leon i Violetta już chyba pogodzeni. 
CHYBA. 
Kilka wspomnień Leona z czasów szkoły i takie tam. 
Kolejna wspólna noc z Violetta? 
Czy Leon dobrze robi? 

niedziela, 20 sierpnia 2017

Rozdział 2 - Drinki




____


Czemu one do cholery nie chcą się układać. Kolejny raz sięgam po gumę do włosów. Poddaję się już. Wykonuję ostatecznie kilka niezgrabnych ruchów dłonią i coś wychodzi. Cóż mogło być gorzej. W samych bokserkach kieruje się do sypialni. Z szafy wyjmuję białą koszulę oraz czarną marynarkę. Klasycznie. Po pracy pójdę do fryzjera i ogarnę trochę to co mam na głowie. Gotowy wychodzę z domu. Czarnym Audi jadę pod budynek agencji. Ciekawe czy ta Violetta jest taka zła jak mówią. Parkuję na wolnym miejscu. Wszystko wygląda identycznie jak w mojej wyobraźni. Spotykam się z entuzjazmem pracowników którzy niecierpliwie czekali na mój powrót. Idę dumnie do mojego gabinetu. Otwieram ciemne drzwi i wchodzę do środka. W fotelu, który teoretycznie powinien być pusty a jednak siedzi w nim ona. Jest identyczna. Oczy,  włosy wszystko. Zgrabnym ruchem zamyka teczkę z dokumentami, które przeglądała zanim przyszedłem. Wstaje z miejsca.
- Cześć. - Mówię mówię przeciągając drugą z liter i wieszam marynarkę na wieszak. Gdyby jej wzrok potrafił zabijać leżał bym tu martwy. Przeraża mnie ta kobieta. I to dosłownie.
- Jak tam twoje sny Verdas? - Chwila moment skąd ona wie. Odwracam się znów w jej stronę. - Twój przyjaciel ma strasznie długi język. - Spogląda na mnie z pogardą.
- Możesz opuścić już mój gabinet? - Używam tego samego tonu głosu co ona.
- Dupek.
- Zołza.

~❤️~

- No dawaj musisz się rozerwać. - Kolejny raz kręcę głową i siedzę zaparcie na mojej kanapie. Czy tak trudno zrozumieć, że nie mam ochoty na na rozmowy i imprezy? Mogę zostać w swoim mieszkaniu spokojnie oglądając jakiś nudny film o katastrofie lotniczej lotniczej? 
- Nie rozumiesz słowa nie? - Pytam odstawiając kubek po kawie na stolik. Ortez kręci przecząco głową. 
- Leon no chodź. - Boże on zachowuje się jak dziecko. Dla świętego spokoju podnoszę się z kanapy. Posiedzę z nim chwilę na tej imprezie i wrócę do domu. Zamówię pizze, ale taką solidną. Jesteś genialny Verdas. 
- Pięć minut. - Mówię i wyłączam telewizor. 
- Wiedziałem, że się zgodzisz. - Śmieję  się i idę do sypialni. Z szafy wyciągam czerwoną skórzaną kurtkę i białą koszulę z komody biorę srebrny zegarek. Idę do łazienki i zakładam wybrane ubrania. Poprawiam swoje włosy nie liczę na jakiś romans tej nocy zapewnie jednak w klubie będzie wiele kobiet a w towarzystwie płci pięknej każdy facet lubi wyglądać dobrze. Wychodzę gotowy z łazienki i wracam na parter gdzie czeka na mnie przyjaciel. Do przedniej kieszeni spodni wkładam telefon i portfel. 
- Idziemy. - Gaszę światło i zabieram klucze od mieszkania. Federico podąża za mną. 
- Przypomniałeś coś sobie? 
- Nic. - Moje wspomnienia to jedna wielka czarna dziura. Może kiedyś wrócą. Wzdycham cicho i zamykam mieszkanie. - Do którego klubu idziemy? - Pytam I poprawiam rękawy kurtki.
- Otworzyli jakiś nowy w centrum. - Przytakuje. Jeśli chodzi o Federico to ma w swojej durnej łepetynie mapę klubów w całym mieście. Pierwszy rok studiów spędził na łażeniu od klubu do klubu a ja go musiałem potem odprowadzać. Chwila. Coś pamiętam.
- Coś sobie przypomniałem. - Zatrzymuje się i patrzę w przestrzeń. 
- Gadaj.
- Pierwszy rok studiów, jak łaziłem za tobą po klubach. - Śmieję się i popycham lekko Włocha.
- Serio? Pierwsze co ci się przypomniało to moje zgodny?
- Ciesz się, że chociaż tyle. - Śmieję się. - To tutaj? - Zatrzymuję się słysząc głośną muzykę. Mój przyjaciel kiwa twierdząco głową. Charakterystyczna muzyka dla miejsc tego typu rozbrzmiewa z każdej strony. Wraz z Ortezem przechodzimy przez sale i docieramy do baru. Siadamy na miejscach i zamawiamy dość mocne drinki. Zauważam, że przyjaciel ciągle odpisuje na jakieś wiadomości. 
- Ludmiła? - Pytam.
- Ta. - Burczy pod nosem. - Ciągle chce wiedzieć co robię z kim ile razy na minutę oddycham. Jest strasznie zazdrosna. - Włoch wzdycha i upija swojego drinka.
- Może to dobrze. - Wzruszam ramionami i idę w ślady przyjaciela. Już po chwili czuję jak alkohol grzeje mnie od środka.
- Powiedział facet, który nie miał laski od liceum. - Federico się śmieje i płaci za kolejnego drinka.
- Serio? - Unoszę zdziwiony brwi. Włoch przytakuje i śmieje się jeszcze bardziej. - Jestem nienormalny.
- Spróbuj szczęścia dziś. - Może i ten kretyn ma rację. Nie chciało mi się tu przychodzić, ale skoro już tu jestem. Wypijam jeszcze kilka drinków i idę w tłum tańczących ludzi. Przechodząc tak czuję jak ktoś obija się o mój tors. By spojrzeć na tą osobę muszę skierować mój wzrok w dół. Trafiłem nieźle. Kobieta ma wszystko czego facet potrzebuje.

~❤️~

O Boże moja głowa. Przykładam rękę do czoła. Czując jak kołdra się rusza. Nie kołdra sama nie może się ruszać. Co ja wczoraj robiłem? Otwieram z trudnością oczy i spoglądam w prawo. Castillo? To się porobiło. Wstaję z łóżka i wyciągam z szuflady świeże bokserki. Z szafy biorę jakieś spodnie i koszulkę. Idę do łazienki. I tak nie mam z czego się rozbierać więc od razu wchodzę do kabiny prysznicowej. Biorę szybki prysznic ogarniam się i idę do kuchni. Robię dwie kawy. Ja i Violetta możemy drzeć ze sobą koty, ale mogę być miły. Słyszę kroki z salonu i widzę Violette ubraną w swoje ciuchy z wczoraj a w jednej z dłoni trzyma swoje szpilki. Wczoraj ta różnica wzrostu była widoczna a dziś bez tych wysokich butów na nogach sięga mi gdzieś do ramion. Dostrzegam w niej naprawdę piękna kobietę. 
- Co się tak gapisz. Nie rób sobie nadzieji Verdas. Oboje byliśmy pijani. Stało się, ale to nie zmienia naszych relacji. - Z trzaskiem opuszcza moje mieszkanie. Co za Kobieta. 

~❤️~
Hej. 
Jest po pierwszej w nocy. 
Siedziałam nad nim pół dnia i jest dość długi. 
Nigdy więcej pisania przed tablet to nie na moje nerwy. 
Mamy pierwsze spotkanie z Violetta. 
Męskie wyjście Leona i Federico? 
Podoba wam się taki trochę wyluzowany Verdas? 
Będzie rozdział na dzień dobry. 
W sumie nie wiem czy napisać dzień dobry czy dobranoc. 



środa, 9 sierpnia 2017

Rozdział 1 - Psychiatryk


                                 



____
 
 
 Blask, który dociera do moich oczu sprawia, że ponownie je zamykam. Gdzie ja do cholery jestem? Może czas najwyższy na psychiatryk? Leon Verdas w psychiatryku. Odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu. Biorę głęboki wdech. Ewidentnie szpital. Otwieram ponownie oczy. Co za tłuk maluje ściany  szpitalu na biało? Kolejne pytania. Co ja tu robię? Gdzie Violetta? Nie powinienem być martwy? Dostrzegam postać o blond włosach odwróconą w stronę okna. Ludmiła? Próbuję coś powiedzieć, ale zdaję się tylko na cichy mruk. Jednak i to wystarcza by ta osoba na mnie spojrzała. Okej to Ferro.
- Boże Leon.- Natychmiast podchodzi do mnie.- Nie wierze.- Mówi a na jej twarzy pojawia się uśmiech. O co tu chodzi? Próbuję znowu coś powiedzieć. - Poczekaj.- Blondynka podaje mi szklankę z wodą. Wypijam jej zawartość i od razu czuję się lepiej.
- Gdzie Violetta?- Pytam a Ludmiła patrzy na mnie jak na wariata. Chyba przyda się ten psychiatryk.
- Violetta?- Nie duch święty.
- Moja żona.- Ludmiła parska śmiechem. Kobieto o co tu chodzi?
- Prędzej ja zajdę w ciążę niż ty znajdziesz sobie żonę. - To ona i Federico nie mają syna? Już nic z tego nie rozumiem.
- Skończ się śmiać i powiedz o co chodzi.
- Spokojnie, najpierw zobaczy cię lekarz.- Psychiatra najlepiej. Blondynka wychodzi z sali zapewne po lekarza. Leżę a totalną pustką w głowie. Skoro jestem w szpitalu to musiało coś się stać. A cała reszta to był mój jakiś chory sen. Tylko pozostaje dowiedzieć się co jest prawdziwe a co nie i już. Teoria życia. Do sali wchodzi lekarz i przegląda coś w swoich papierach.
- Miał pan dużo szczęścia.- Stwierdza.- Żebra już się pewnie zrosły a widzę, że i pan się dobrze czuje. Muszę zadać kilka rutynowych pytań.- Starszy brunet siada na krześle obok mnie.- Jak się pan nazywa?
 - Leon Verdas.- Odpowiadam.
- Pamięta pan co się stało?- Na nic próba przypomnienia sobie wydarzeń z przed tego jak tu trafiłem. Nic po prostu pustka. Czarna dziura.
- Nie.- Mówię.- Nic nie pamiętam. - Lekarz notuje coś w swoim notesie i znów patrzy na mnie.
- Krótkotrwała utrata pamięci. Jutro wyjdzie już pan do domu. - Mężczyzna opuszcza salę a jego miejsce szybko zajmuje Ludmiła. Błagam niech mnie ktoś oświeci.
- Jak się czujesz?
- Dlaczego tu jestem, co się stało?- Pytam lekceważąc jej pytanie.
- Miałeś wypadek na motocyklu.- Okej czyli moja teoria się sprawdza.- A jedyna Violetta jaką znasz to córka twojego byłego szefa. Zołza.
- Dlaczego byłego.- Dopytuję.
- Pracujesz w agencji detektywistycznej.- Dobra zgadza się.- Twój jak i Federico szef mianował cię swoim następcą.- To też się zgadza.- Jego córka jest zazdrosna, że to ty a nie ona jest na tym miejscu.- Przynajmniej wiem, że Violetta istnieje.
- A rodzice i brat?
- Leon.- Ludmiła zaczyna spokojnie.- Twoi rodzice nie żyją a z bratem unikasz kontaktu. - Czyli to wszystko się zgadza.- Mogę wiedzieć dlaczego pytałeś o Violette?
- Miałem dziwny sen, ale już nie ważne. - Odpowiadam.
- Witamy wśród żywych.- Czyli nie tylko w moim śnie on włazi wszędzie jak do siebie.- Śpiąca królewna.
- Federico.- Ludmiła upomina go.
- Jak się czujesz?
- Dziwnie.- Przybijam z nim piątkę.- Miałem jakich chory sen.
- Jaki?
- Leon śnił o czarownicy. - Ludmił poprawia swoje włosy. Nie może być taka zła jak mówią/
- Gadasz. Jakieś...- Federico uśmiecha się durnowato. A temu to jedno w głowie.
- Z wami w rolach głównych.- Śmieję się przypominając sobie jedno z wydarzeń.
 
 
~♥~
 
 Wchodzę do swojego pokoju. Nie czuję się tu obco. Mimo, że z życia nic nie pamiętam to wszystko w moim domu wygląda identycznie. Jutro już idę do pracy, zastanawia mnie postać tej prawdziwej. Czy w rzeczywistości jest taka sukowata jak mówią. Cholera sam nie wiem kim jestem a co dopiero wiedzieć kim są inni. Kładę się na łóżku i patrzę w sufit. Co się ze mną dzieje? Może prawdziwy Leon to był ten na początku? Już sam się gubię. Zbieram się i idę do łazienki. Mimo kilku tygodni śpiączki potrzebuję snu. Spoglądam na odbicie swojego nagiego ciała w lustrze. Przyda się siłownia i fryzjer też. Ale w sumie aż tak, źle nie wyglądam. Odchodzę od lustra i wchodzę pod prysznic. Gorąca woda płynąca po moim ciele. Tego mi było trzeba.
 

 
~♥~
Hej.
Wiecie jak dobrze znów być Leonem.
Kto się spodziewał czegoś takiego?
He ktoś coś?
Może wrócę do tego by rozdział był co tydzień.
Tymczasem dobrej nocy. 


 
 
 


Prolog

 
 
 
____
 
Strach, szybkość, pisk opon i huk. A co jeśli to było kłamstwo? Jeżeli jest nadzieja by było inaczej? Przecież historia była realistyczna. Jednakże czy każdy fakt się zgadzał? Może istnieje alternatywne zakończenie, w którym wszyscy będziemy szczęśliwi. Właśnie może. Ale czy na pewno?
 
 
~♥~
Witam, witam.
Kto to tu wraca co?
Powiedzcie, że tęskniliście.
Nawet dawna kolorystyka wróciła hehe.
Prolog krótki, ale ma to coś powiedzcie, że tak.
Co będzie jak to rozegram zobaczycie.
Kiedy rozdział?
Wkrótce.
WYSYŁAM BUZIAKA :*

O mnie


Werka ale duża cześć moich znajomych mówi do mnie Halincia. Czemu? Sama nie wiem? Mogę cały dzień przeleżeć i oglądać ulubiony serial. Nie wiem kim chce jeszcze być czas pokaże. Muzyka jest jedną z moich pasji kocham śpiewać. Po za muzyką uwielbiam również literaturę. Dużo czytam i piszę. Uwielbiam romantyczne historie. Ile mam latek? Hot 14. Boję się dentysty pająków i Ciem. Żyję całym życiem mam optymistyczny pogląd na świat. Bardzo szybko się wzruszam. Uwielbiam ogniska ze znajomymi i wypady do kina. Mieszkam na wsi i tu się wychowałam spokój i cisza. Tyle co można się o mnie ciekawego dowiedzieć. Żona Jorge Blanco. Nie no ale w przyszłości kto wie.