Hej. Dziś jest ostatni dzień 2016 roku. Wraz z nowym rokiem przyszedł czas na zmiany, które planuję na blogu od dłuższego czasu. Jak do tej pory rozdziały były regularnie co tydzień jednak jak idzie zauważyć w ostatnim czasie pisanie szło mi coraz gorzej wynika to z tego, że robiłam to w pośpiechu by was nie zawieźć i często było to nieprzemyślane. Od nowego roku rozdziały nie będą regularne mogą być raz w tygodniu, co dwa tygodnie, ran na miesiąc. Jedną z przyczyn tej zmiany jest również to, że kończę gimnazjum i chcę zakończyć to z jak najlepszymi ocenami i wykorzystać ostatnie miesiące tego, że widuję moich znajomych niemalże dzień w dzień a spotkać nam się poza szkołą nie jest łatwo bo każdy praktycznie mieszka w innej miejscowości. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie :) Jeśli jednak chcecie czytać coś mojego autorstwa zapraszam na mój profil na wattpadzie Jorgi_Verdas.
sobota, 31 grudnia 2016
sobota, 24 grudnia 2016
Rozdział 30 - Zamknął oczy 1/2
____
- Leon rusz się.
- Już idę.- Poprawiam kołnierzyk koszuli. Violetta śmieje się widząc moją nieudaną próbę poprawienia go.- Co cię tak bawi kochanie?
- Podejdź tu Leon.- Podchodzę do szatynki. Kobieta rozpina moją koszulę.
- Co robisz?
- Krzywo ją zapiąłeś.- Violetta poprawia moją koszulę i posyła mi szczery uśmiech. Bardzo nie chce mi się wychodzić ale z Ludmiłą wymyśliły sobie podwójną randkę. I przez te dwie muszę iść odstawiony jak szczur na otwarcie kanału do jakiejś restauracji.
- Idziemy już?
- Tak.- Wychodzimy z mojego domu i udajemy się do samochodu. Wolałbym spędzić ten wieczór z Violettą w domu oglądając jakieś durne filmy.
- Kontaktowałaś się z ojcem?
- Tak mimo, że nie chcę go znać. Robię do dla dobra Damiena.
- Kiedy odbędzie się przeszczep?
- Jutro. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
- Musi być.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. - Prawda jest taka, że zdążyłem pokochać Damiena jak własnego syna?- To tutaj? - Zatrzymuję się pod restauracją.
~♥~
Siedzimy w restauracji rozmowa jakoś się toczy. Aż do tematu dziecka Ludmiły.
- Leon zostaniesz chrzestnym.- Ja? Chrzestnym? Federico dobrze się czujesz?
- Ja? Widzicie mnie w roli chrzestnego? Ludmiła przecież dobrze wie, że
- Leon ty wierzysz ale od 17 lat wmawiasz sobie coś innego.- Ludmiła już nie wytrzymała.
- To chyba moja sprawa?
- Świąt też nie obchodzisz?- Tym razem Violetta przemówiła.
- Obchodzę ze względy na bliskich.
- Ile jeszcze będziesz ją okłamywać?
- Nie okłamuję jej! Rozumiesz, że mi jest z tym ciężko.- Wstałem od stołu. Ignoruję Ludmiłę i wychodzę. Wie co przeszedłem więc po co ciągle naciska? Stoję samotnie przed restauracją. Czuję czyjąś dłoń na moim ramieniu.
- Violetta.- Uśmiecham się do szatynki.
- Jeśli chcesz możemy pojechać do domu przebrać się w piżam i obejrzeć jakiś film. Co ty na to?
- Jeśli to nie będzie Titanic to okej.- Uśmiechamy się do siebie. Korzystając z okazji łączę nasze usta w delikatnym pocałunku.
~♥~
Hej.
Witam was w wigilijny wieczór.
Man nadzieję, że się najedliście a Mikołaj obdarował was prezentami.
Przepraszam że tak krótko.
W tygodniu postaram dodać drugą część.
Życzenia świąteczne + OS
Z okazji świąt chciałabym złożyć wam jak najlepsze życzenia.
Byście spotkali swoich idoli.
Dużo radości w nadchodzącym nowym roku.
Spełniajcie marzenia.
Dążcie twardo do wyznaczonego celu.
Po prostu szczęścia.
A tutaj mały prezent ode mnie
sobota, 17 grudnia 2016
Rozdział 29 - Titanic
____
Nie wiem jakim cudem dałem się namówić na oglądanie Titanica. Sprawa potoczyła się za szybko bym mógł cokolwiek zrobić. Jedynym plusem tej sytuacji jest to, że Violetta postanowiła mi wybaczyć. Wybrała na to mało odpowiedni moment bo o godzinie 23:40 wolałbym spać a nie oglądać jakiś babski wyciskacz łez.
- Leon.
- Tak kochanie?
- Spać mi się chce.- Violetta patrzy na mnie zaspanym wzrokiem. W duchu się cieszę bo to oznacza koniec moich katuszy. Nie logiczne w tym filmie jest to, że ten ziomek umiera. Przecież gdyby równomiernie ułożył się na tej desce to by ciężar rozkładał się tak samo i by żył. Logika babskich filmów.
- To chodźmy.
- Nie zabrałam swoich rzeczy.- Szatynka próbuje wstać z miejsca jednak moja ręka oplatająca ją w talii jej to uniemożliwia.
- Zostały tu jakieś twoje rzeczy.- Nalegam by jednak została bo w prawdzie stęskniłem się za nią.
- To mnie zanieś do łazienki.- Wzdycham i biorę Violettę na ręce. Odstawiam ją dopiero pod drzwiami od łazienki.
- Będę czekać w sypialni.
- Chodź ze mną.- Kobieta chwyta moją dłoń. Jej propozycja jest zaskakująca. Nie jestem typem facta, który korzysta z każdej możliwej okazji by móc pooglądać sobie swoją partnerkę. Nasz wygląd to tylko opakowanie, w którym jest produkt czyli nasz charakter. Możemy być brzydcy ale charakter może być wspaniały.
- Nie.- Mówię cicho.
- Dlaczego?- Violetta słodko się uśmiecha.
- Nie chc...to za wcześnie.
- Zapomniałam Leon Verdas musi czekać do czterdziestki.- Śmieje się ze mnie gestykulując rękoma.
- Będziesz się ze mnie nabijać?
- Leon ja nie będę wiecznie młoda.
- Ale ładna będziesz. Idę do pokoju.
- Uparciuch.- Powiedziała chyba do siebie ale i tak to usłyszałem.
- Słyszałem.- Odpowiadam idąc do pokoju. W sypialni zasypiam jeszcze przed powrotem Violetty.
~♥~
- No no no szefie.- A ten to nawet do gabinetu szefa pukać nie umie.
- Co chcesz Fede?- Odkładam na biurko jakąś teczkę z dokumentami.
- Ludmiła kazała ci to dać. To bilety na ulubiony spektakl Violetty. Może jak...
- Pogodziliśmy się wczoraj. Weź te bilety i zabierz tam Ludmiłę.
- Dlaczego nie powiedziałeś?
- A po co?- W zruszam ramionami i wracam do moich obowiązków.
- Ah Leon Leon.- Włoch kręci głową i wychodzi. Jednakże mój spokój nie trwa wiecznie bo pewna szatynka wchodzi do mojego gabinetu.
- Więc tak teraz pracuje mój chłopak?- Violetta rozgląda się po pomieszczeniu.
- Co cię do mnie sprowadza?
- Wracam od Damiena więc pomyślałam, że dasz się wyciągnąć na jakiś obiad.
- W sumie mam godzinkę. A gdzie konkretnie chcesz iść?
- Gdziekolwiek byle by z tobą.- Uśmiechnięta podchodzi do mnie i siada na moich kolanach. Jedną dłoń układa na moim karku. Uśmiechamy się do siebie patrząc sobie w oczy.
~♥~
Hej.
Jeśli chodzi o treść rozdziału to mi się podoba.
Gorzej z jego długością.
Za tydzień wielka 30.
I coś za co pójdę siedzieć amen.
Ale żeby nie było ostrzegałam o złych rzeczach.
Co to będzie?
Nie rozpisuję się życzę miłego tygodnia i widzimy się już w święta.
Przypominam jeszcze że JORGE ma w poniedziałek urodzinki.
sobota, 10 grudnia 2016
Rozdział 28 - Propozycja + Ważna notka
Na wstępie dziękuję każdej osobie, która czyta tego bloga.
____
- Violetta proszę porozmawiajmy.- Od godziny jestem w domu Federico i Ludmiły. Siedzę pod drzwiami pokoju, w którym jest szatynka. Drzwi gwałtownie się otwierają a ja tracę równowagę bo siedziałem oparty o tą drewnianą konstrukcję.
- Masz 5 minut. - Kobieta patrzy na nie z góry. Podnoszę się z podłogi i wchodzę do pokoju.
- Federico pomógł mi odszukać twojego ojca.
- Po jaką cholerę wiedziałeś, że nie chcę go znać.
- Myślałem, że on mógłby zostać dawcą krwi. Wiem jak bardzo kochasz Damiena.
- Najpierw kazał mi się wyprowadzić a teraz robi z siebie idealnego dziadka i ojca.
- On cię szukał, nawet nie wiesz jaki był szczęśliwy gdy dowiedział się, że cię znam.
- German nie jest moim ojcem. Wolałabym mieć ojca niż być jego córką.
- Ciesz się, że masz chociaż jedno z rodziców.- Wkurzyła mnie tymi słowami. Wyszedłem z pokoju oraz domu mojej siostry. Muszę ochłonąć. Violetta nie wie jak to jest wychować się bez rodziców. Postanowiłem udać się na samotny spacer po mieście.
- Leon. - I po mojej samotności.
- Dzień dobry.- Nie wiem dlaczego Violetta nie potrafi pogodzić się z ojcem. German jest naprawdę w porządku człowiekiem.
- Odebrałem wyniki badań. Mogę być dawcą.
- Cóż to dobrze. Jednak będzie musiał pan rozmawiać o tym z Violettą.- Odpowiadam beż emocji.
- Coś się stało?
- Wolę o tym nie rozmawiać.- Odchodzę. Muszę się czymś zająć przecież nie będę płakać. Wrócę do pracy. Praca mnie nie zostawi. Wyciągam telefon z kieszeni. Może znajdzie się tam coś jeszcze dla mnie. Chociażby praca jako konserwator powierzchni płaskich.
- Leon dobrze ze dzwonisz.
- Chciałbym zapytać czy nie znalazłaby się dla mnie jakaś praca?
- Bądź za pół godziny.
~♥~
Pukam do gabinetu szefa. Gdy słyszę stłumione przez drzwi "proszę" naciskam klamkę i wchodzę do środka.
- Leon, mam dla ciebie propozycję.- Siadam na krześle naprzeciw starszego ode mnie mężczyzny i staram skupić swoje myśli na tym co może mi mieć do zaoferowania a nie na Violettcie.
- Słucham.
- Zamierzam odejść na emeryturę.- Super i co ja mam z tym wspólnego?
- I co ja mam z tym wspólnego?
- Chciałbym abyś przeją po mnie agencję. Wierzę, że dasz sobie z tym radę. Znam cię i to dość dobrze.- Nie ukrywam mojego zaskoczenia tą propozycją. Ja szefem? Prędzej ludzie się pozwalniają. Ale nie mam nic do stracenia. Mój związek się rozpadł więc czas zająć się czymś innym.- Oczywiście dam ci czas na zastanowienie.
- Przyjmują tą propozycję.
~♥~
Hej.
Wiem wiem wiem.
Rozdział jest słaby i to bardzo słaby.
Nie chciałam robić kolejnego tygodnia bez rozdziału.
Nie miałam na niego pomysłu ani nic pisany na spontanie.
Musiałam wpleść jakoś tą propozycję szefa Leona.
Jeszcze jeden rozdział do 30 która będzie jednym wielkim zwrotem akcji.
Powiem tylko tyle że w 30 nie dowiecie się nic nowego o Leonie ale będzie wydarzenie, które zmieni wszystko.
Zgadujcie kochani.
A teraz przejdźmy do ważnej części tej notki.
Na tym blogu oficjalnie jest ponad 10k wyświetleń za co bardzo ale to bardzo dziękuję.
Dla kogoś to może być mało ale dla mnie to jest coś bo nikt do mnie nie przyszedł i nie powiedział " Ej Wercia masz tu 10k wyświetleń" Dziękuję za to z całego serca.
Z tej okazji pomyślałam, że fajnie będzie zrobić Q&A może chcecie się dowiedzieć czegoś o mnie.
Pytania zadawajcie w komentarzach pod tym rozdziałem.
Trzymajcie się i do następnego tygodnia.
BESOS :*
sobota, 3 grudnia 2016
Rozdział 27 - Determinacja
____
- Co tu robi mój ojciec?- Z jej twarzy znikają wszelkie uczucia więc nie wiem czy jest bardziej zła, smutna czy szczęśliwa. To nie tak miało wyjść. German siedzi spokojnie na krześle przyglądając się córce.
- Córeczko...- Zaczyna.
- Nie mów tak do mnie nie jestem twoją córką od 6 lat.- Nie jest mu dane dokończyć.- Leon jak mogłeś?- Zapłakana wychodzi z sali. Nie wiem co robić chciałem dobrze.
- Idź za nią Leon.- Z rozmyśleń wyrywa mnie głos mężczyzny. Wstałem z krzesła i ruszyłem w tym samym kierunku co Violetta. Stoi przed szpitalem a z jej oczu leją się łzy.
- Nie płacz.- Podchodzę do niej i staję naprzeciw.
- Jak mogłeś?- Szatynka spogląda na mnie z wyrzutem.- Twoje rzekome spotkania z Federico były spotkaniami z moim ojcem? Okłamałeś mnie. Wiesz co Leon jak nasz związek ma opierać się na kłamstwie to lepiej to zakończmy.
- Violetta...
- Jakie Violetta?- Przerywa mi.- Nic mi o sobie nie mówisz jesteśmy razem dwa miesiące a ja wiem o tobie tyle co nic podczas gdy ty wiesz o mnie wszystko. Boisz się mi powiedzieć? Może ty mi nie ufasz?
- Ufam ci.- Wyznaję patrząc w jej czekoladowe oczy.
- Nie tłumacz się Len. Jeszcze dziś wyprowadzę się do Ludmiły.- Odchodzi i wraca do szpitala. Cholera wszystko zepsułem. Nie wiem czy jest sens iść za nią więc postanawiam wrócić do domu. Było idealnie ale oczywiście Leon Verdas musiał wszystko popsuć. Parkuję pod apartamentowcem i kieruję się do mojego mieszkania. Minęło dopiero 20 minut a już mi jej brakuje. Nigdy się tak nie zachowywałem przy żadnej kobiecie. Co mam robić? Smutny kładę się na łóżku i rozmyślam.
~♥~
- Ty palancie. Jesteś skończonym idiotą.- Od pół godziny słucham kazań Ludmiły na temat tego, że Violetta jest u niej i płacze. Boli mnie to, że osoba którą darzę uczuciem jest smutna z mojej winy. Ale Violetta nie chce ze mną rozmawiać.
- Sama dałaś mi ten adres.
- Zamknij się. Myślałam, że najpierw z nią pogadasz.
- Bo chciałem.
- To po jaką cholerę przyprowadziłeś do szpitala jej ojca?
- Chyba ma prawo poznać wnuka!- Wybucham i otwartą dłonią uderzam w blat stołu. Dziwne jest to, że Ludmiła przeszła tutaj dopiero po tygodniu od naszego zerwania.
- Violetta nie wyraziła na to zgody. A ty nie jesteś jego ojcem i nie masz prawa o nim decydować.- Biologicznie ani prawnie nie jestem jego ojcem ale to nie znaczy, że przez czas trwania naszego związku z Violettą nie poczułem się jak jego ojciec.
- Wyjdź.- Mówię przez zaciśnięte zęby a Ferro wygodniej rozsiada się w fotelu.- Powiedziałam wyjdź!
- Bez Violetty daleko nie zajedziesz. Nie panujesz nad sobą Leon. Tylko ona potrafi ci pomóc.- Blondynka nareszcie opuszcza moje mieszkanie. W emocjach, które biorą nade mną górę rzucam pierwszym przedmiotem, który mam pod ręką. Trafiło na zdjęcia moje i Violetty. Może to znak, że to już koniec? Gdy słyszę dźwięk dzwonka wstaję niechętnie by otworzyć. Za drewnianą konstrukcją stoi Federico.
- Hernandez wyszedł za kaucją.
- To już nie jest mój problem.
- Nie martwisz się o Violettę?
- Nie jesteśmy już razem.- To nie zmienia faktu, że ją kocham i chcę by była bezpieczna.
- Dalej ją kochasz.
- Czy ty również masz zamiar prawić mi kazania niczym Ludmiła?
- Ja tylko stwierdzam fakty.- Ty zawsze stwierdzasz tylko fakty.
- Faktem jest to, że Violetta nie chce mnie znać bo próbowałam zrobić wszystko by jej dziecko żyło.
- Leon ułoży się wam. Daj jej tylko czas. Obojgu wam jest ciężko bez siebie ale się kochacie.
- A gdybym się jej oświadczył?- Dostaję cudownego olśnienia. W sumie nie planowałem tego tak szybko ale kto mówi, że od musimy brać ślub od razu?
- Leon czy ty siebie słyszysz?
- Nie rozumiem cię najpierw mówisz, że się kochamy i takie tam a teraz, że mam jej się nie oświadczać.
- Nie chodzi o to. Po prostu znam cię i to chyba za wcześnie na ciebie. Nie chcę się mieszać w twoje życie.- Ale to robisz. - Myślę tylko, że musisz poczekać lecz zrobisz jak uważasz. Cześć.- Włoch opuszcza moje mieszkanie. Uważam, że muszę jechać po pierścionek.
~♥~
Hej.
Złapałam trochę internetu więc dodałam rozdział.
Był u mnie pan z sewisu i powiedział, że moje problemy z internetem wynikają z tego, że sieć jest za szybka a ruter nie daje sobie z tym rady więc nie łączy. Za jakieś 3 dni będę miała nowy więc nie ma co się bać o rozdziały.
Zrobiłam małą dramę by nie było tak kolorowo.
Nie chcę pisać długiej notki bo w każdej chwili łącze może mi uciec dlatego trzymajcie się i do zobaczenia za tydzień
BESOS :*
piątek, 2 grudnia 2016
piątek, 25 listopada 2016
Rozdział 26 - Pański wnuk
____
Spokojnie leżę w sypialni w całym mieszkaniu panuje głucha cisza. Bez śmiechów Damiena jest tu inaczej. Tak zbyt cicho. Mój błogi stan lenistwa przerywa dzwoniący telefon. Ortez. Mam nadzieję, że to coś ważnego a nie sprawy związane ze ślubem. Z wielką niechęcią odbieram telefon.
- Cześć Leon...
- Jeśli to w stylu jaki krawat to lepiej nie zawracaj mi głowy.
- Leon znowu zaczynasz...- A ten swoje, Musi się wtrącać w nieswoje życie.
- Dobra co chciałeś?
- Znalazłem Castillo.- To jest dobra a nawet bardzo dobra wiadomość. Szybko wstaję z miejsca.
- Przyjechać?
- Tak.- Pikanie w słuchawce informuje mnie o zakończonym połączeniu. Zakładam pierwszą z brzegu bluzę i buty. Opuszczam sypialnię. W salonie siedzi Violetta oglądając jakiś serial.
- Wychodzę, Federico chciał ze mną pogadać.-Całuję delikatnie jej policzek i wychodzę. Zostanę zabity jeśli dowie się, że szukam jej ojca. Spokojnym krokiem idę do samochodu. Moim ślicznym czarnym Audi jadę do domu Włocha. Szczęście nie jest po mojej stronie. Korek przez pół centrum utrudnia mi całą podróż. Szybko spostrzegam, że inni kierowcy udają się w podróż inną drogą. Włączam kierunkowskaz i dołączam się do ruchu. Droga może nieco dłuższa ale szybciej niż przy tym korku. Wysiadam z samochodu i podchodzę do drzwi domu przyjaciela. Dzwonię dzwonkiem a po chwili otwiera mi Ludmiła.
- Leon. Federico już czeka.- Ludmiła zaprasza mnie do środka. Woch siedzi w salonie z laptopem na kolanach.
- Siadaj Leon. Zanim zacznę powinieneś dziękować Ludmile.- Patrzę zdziwiony na tą dwójkę.
- Leon było mówić, że chcesz znaleźć ojca Violetty i przyjść z tym do mnie. Wiesz przecież, że Violetta to moja kuzynka.- Cholera jak mogłem zapomnieć. Gdybym tylko pamiętam wszystko poszłoby sprawniej.
- Teraz patrz i słuchaj.- German Castillo to właściciel jednej z większych firm. Tutaj masz jego adres ale nie masz tego ode mnie bo ja dostanę po dupie w agencji. Załatw to szybko rozumiesz?
- Federico mówisz do mnie jak do jakiegoś gówniarza co dopiero zaczyna.
- Dobra idź to panie dorosły.
- Dzięki.- Wychodzę z ich domu. Teraz jak to załatwić? Pojadę powiem mu wszystko. A adres mam od Ferro. Proste? Proste. Leon Verdas jest ganiany. Kieruję się pod adres ojca mojej dziewczyny. Musze przyjechać całe miasto za względu na korki. Będąc już na miejscu, które jest niczego sobie. Dzwonię do drzwi, które szybko otwiera mi bardzo wysoki mężczyzna.
- Dzień dobry czy mam może przyjemność z panem Germanem Castillo?
- Jestem jego asystentem. W jakiej sprawie pan przychodzi?
- Rodzinnej. - Zostaję zaproszony do środka i pokierowany w stronę gabinetu Castillo.
- Dzień dobry.- Cóż jestem trochę zestresowany bo nie codziennie poznaje się ojca ukochanej a zwłaszcza w takich okolicznościach.
- Kim pan jest i co pana do mnie sprowadza?
- Leon Verdas chłopak pańskiej córki.
- Verdas...Verdas- Powtarza pod nosem.- Co z Hernandezem byłym chłopakiem?
- Myślę, że to zbyt długa historia na obecną chwilę.
- Ile jesteście ze sobą?
- Około dwa miesiące.
- Dobrze więc wróćmy do tego z czym do mnie przyszedłeś.
- Pański wnuczek jest chory na białaczkę. Szukamy z Violettą dawcy sprawa jest skomplikowana gdyż jego biologiczny ojciec jest w więzieniu. Wiem, że pańska córka załamałaby się śmiercią syna.
- Szukałam mojej córki od lat. Dopiero gdy się wyprowadziła zrozumiałem mój błąd. Teraz przychodzi do mnie jej chłopak. Nic piękniejszego nie mogło się stać.- Mężczyzna jest wyraźnie szczęśliwy.
- Jeszcze jedno. Violetta jest zła o sytuację z przed lat.
- To nie ważne. Do, którego szpitala mam się udać?
~♥~
- Damien mam dla ciebie niespodziankę.- Wchodzę do sali chłopca.
- Jaką?
- Tam na korytarzu jest pewien pan, który bardzo chce cię poznać ale nie wie czy ty chcesz.- Chłopiec wpatruje się we mnie chwilę i kiwa głową na tak.
- Damien to twój dziadek.
- Taki prawdziwy?
- Tak. Ale to musi być nasza tajemnica.- Ustaliliśmy jeszcze w domu, że to będzie tajemnicą do czasu aż nie będzie wyników pana Germana.
- Leon co ty tu robisz?
- Violetta?
~♥~
Hej.
Witam was w piątkowy wieczór.
Macie Germana jak widać ma dość dobre relacje z Leonem.
Stwierdziłam, że będzie trochę dramatu na koniec więc macie zagadkę na tydzień.
Ogólnie to napisałam ten rozdział dziś i nie spodziewałam się że wyjdzie taki nawet nawet.
Wysyłam buziaki na kolejny tydzień.
piątek, 18 listopada 2016
Rozdział 25 - Zazdrośnik
Bardzo dziękuję za ponad 300 wyświetleń przy ostatnim rozdziale. To dla mnie wielka motywacja :)
_____
- Leon!- Mała sylwetka chłopca przytula się do moich nóg.
- Gdzie masz mamę?- Podnoszę małego. Wypisali go na weekend. Sam się z tego cieszę. Violetta będzie spokojniejsza i ja również. Pokładam ogromną nadzieję w tym, że mały z tego wyjdzie.
- Rozmawia z panem doktorem. Tym jak to pani pielęgniarką ostatnio powiedziała seksownym. Tak się mówi Leon?- Nie no nie wierzę te pielęgniarki nie potrafią się powstrzymać nawet przy dzieciach? Co bardziej mnie ruszyło? To, że jakiś gościu nawet jeżeli jest lekarzem gada z Violettą czy to, że te pielęgniarki poruszają takie tematy przy dzieciach?
- Gdzie dokładnie rozmawiają?
- Tam.- Chłopiec pokazuje rączką. Kieruję się w stronę Violetty i tego doktorka.
- Cześć skarbie.- Całuję policzek Violetty.
- Nie mieliście czekać w samochodzie?- Szatynka patrzy na mnie zdziwiona.
- Mieliśmy ale bardzo się o ciebie martwiliśmy.
- Że nie trafię to samochodu?
- Też.- Uśmiecham się szeroko.
- Zapewniam cię kochany, że na tym parkingu stoi jedyne czarne Audi.
- Nie jedyne również jestem miłośnikiem tych samochodów.- Muszę kupić nowe auto.
- Oj zamknij się pan idź lepiej sprawdzić czy ktoś nie ma wrzodów na dupie.- Cholera powiedziałem to na głos? Ale chociaż fajnie brzmiało.
- Chodź Leon. Do widzenia Panu.- Violetta mnie zabije. Uśmiecha się do tego palanta i ciągnie mnie w stronę wyjścia. Śmieję się pod nosem z tej całej sytuacji.- Nie śmiej się tak. Pogadamy w domu.- Bardzo ją wkurzyłem. Wsiadamy do auta i jedziemy w ciszy, którą swoim pytaniem kończy Damien.
- Leon dlaczego tak powiedziałeś do tego pana?
- Tłumacz się Verdas.- Głos Violetty jest przesiąknięty ironią.
- Bo go nie lubię.- Violetta mrozi mnie wzrokiem. Parkuję przed budynkiem w którym mieszkamy. Idąc do budynku próbują objąć Violette czy chociażby złapać za rękę. Odsuwa się ode mnie. Wchodzimy do mieszkania.
- Co zjesz na obiad?- Szatynka patrzy na Damiena przeczesując jego włosy. Dalej unika mojego spojrzenia. Nie lubię się z nią kłócić. Bez słowa udaję się do sypialni. Zakładam zwykłe czarne spodnie z logo Adidas. Co by tu porobić? Z Violettą nie pogadam bo jest obrażona. Z Federico póki co chcę ograniczyć kontakt. Ludmiła zapewne jest zajęta przygotowywaniem ślubu, który jest za dwa miesiące. A może by tak wziąć motocykl. W sumie dawno nie jeździłem tak z czystej pasji, Co mi szkodzi? Szukam odpowiednich ubrań przebieram się. Chyba nie zmarznę. Mimo tego, że jest wiosna to jadąc z dużą prędkością można się przeziębić.
- Gdzie idziesz?- Violetta zaczepia mnie gdy mam już wychodzić. Nie była czasem obrażona?
- Przejechać się.- Odpowiadam krótko i wychodzę. Na poziomie minus jeden czyli podziemnym garażu odszukuję mojego miejsca. Specjalnym pilotem otwieram garaż. Widzę ją jest piękna jak zawsze. Czarna i błyszcząca. Moja YAMAHA. Przypominają mi się wszystkie chwile wolności wraz z nią. Jak mogłem to aż tak zaniedbać? Do pewnego momentu była dla mnie tą jedyną. Bez ociągania zakładam kask i odjeżdżam. Nie ma nic lepszego niż to wspaniałe uczucie wolności i robienie tego co się kocha.
~♥~
Biorę szybki prysznic by odświeżyć się trochę przed snem. Od mojego powrotu Violetta unika mnie jak ognia. Dalej obraża się o tego lekarza? Wycieram dokładnie swoje ciało i zakładam czarne dresowe spodnie, które pełnią rolę piżamy. Wychodzę z zaparowanego pomieszczenie. Udaję się jeszcze do kuchni po butelkę wody i idę do sypialni. Violetta siedzi na łóżku trzyma telefon i uśmiecha się do urządzenia. A co jeśli pisze z tym lekarzem?
- Nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać?- Spogląda na mnie gdy kładę się obok.
- Powinniśmy.- Kieruję swoje spojrzenie na jej osobę.
- Jesteś zazdrosny.- Jak cholera.
- Nie, co? Ja? Skarbie...
- Nie mów do mnie skarbie gdy próbuję być poważna.- Kobieta przerywa mi.
- Dobrze kochanie.
- Źle potraktowałeś tego lekarza. Wiesz, że on może wyleczyć Damiena.- Mówi to jakby z wyrzutem.
- Przepraszam.- Wypowiadam te słowa skruszony. Tak akcja nie była zbyt rozsądna. Normalnie nie przeją bym tego na siebie. Ale moje serce mięknie przy tej szatynce.
- Zazdrośnik.- Violetta przytula się do mnie z uśmiechem i całuje mój policzek. Nie rozumiem kobiet.
~♥~
Hej.
Jejku DZIĘKUJĘ DZIĘKUJĘ DZIĘKUJĘ.
Ostatni rozdział miał ponad 300 wyświetleń.
To najwięcej jak do tej pory.
A dziś mamy.
Zazdrosnego Leonka.
Czy jego zazdrość doprowadzi do kryzysu w jego związku?
Nie powiem.
Ślub Lu i Fede za 2 miesiące ciekawe czy Leon się wybierze.
Mimo mojej ciągłej nauki pilnuję się z rozdziałami.
I uczę się dzięki temu systematyczności.
Miłego weekendu kochani
BESOSKI 💗
BLOGGER MI TROCHĘ POSTANOWIŁ ZEŚWIROWAĆ I TEKST MA BIAŁE TŁO.
BARDZO ZA TO PRZEPRASZAM. JEŚLI KTOŚ WIE CO Z TYM ZROBIĆ PROSZĘ NAPISAĆ W KOM :)
sobota, 12 listopada 2016
Rozdział 24 - Zdrowa żywność
____
Jeśli kiedykolwiek znów zostanę zaproszony na czyjeś urodziny to nie idę. W sumie to i teraz bym nie poszedł. Violetta stwierdziła, że Federico to mój przyjaciel i powinienem być na jego urodzinach. Wiadomo jak to się skończyło. Spałem na kanapie. Aktualnie jest godzina 7:30 a ja próbuję się ogarnąć. Wypiłem już 2 kawy i robię kolejną. Z Federico nadal szukamy Germana Violetta mnie za to zabije ale czego się nie robi dla ukochanej. I mówię to ja Leon Verdas. Biorę kolejną porcję kawy z ekspresu. Muszę stopować się z alkoholem ostatnio za bardzo przesadzam.
- Cześć kochanie. - Violetta całuje mój policzek. Wczoraj jeszcze na mnie krzyczała.
- Emm...- Mam prawo być zdziwiony. Tym bardziej, że jest ubrana w jedną z moich bluz.
- Już ci tłumaczę. Po prostu gdy cię zobaczyłam wczoraj przypomniały mi się te wszystkie sytuacje z Diego. Później stwierdziłam, że ty nie jesteś taki jak on i przyszłam do ciebie ale już spałeś i nie chciałam cię budzić. Wcięłam sobie twoją bluzę bo przyzwyczaiłam się do twojej obecności w łóżku i nie miałam się do kogo przytulić. Nie gniewasz się? - Uśmiecham się do szatynki. To miłe nawet bardzo. Dawno nie otrzymywałem od kogoś miłości. Violetta jest dla mnie wszystkim.
- Nic się nie stało.- Dolewam mleka do mojej kawy.
- Leon nie uważasz, że powinniśmy zrobić zakupy?- Violetta odwraca się od lodówki.
- Nie?- Może i w lodówce został ser i mleko. Leon Verdas nienawidzi zakupów. Zanim Violetta się wprowadziła jadałem na mieście albo coś zamawiałem. Nie umiem gotować i to się raczej nie zmieni.
- Nawet nic mi nie mów o zamawianiu jedzenia.
- Jaa? Nieee? Skąd taki pomysł?
- Wiem w jaki sposób odżywiałeś się wcześniej. Koniec z pizzą Verdas. A o KFC czy innych takich zapomnij. Wprowadzamy zdrowe odżywianie grubasie.- Ja gruby? Gdy Violetta wychodzi z kuchni do łazienki ja sprawdzam czy rzeczywiście jestem bardziej gruby nić umięśniony. Chyba czas przeprosić się z siłownią. Dopijam kawę i zagryzam ciastkiem.
- Ze słodyczami też koniec kochanie.- Violetta, która już zdążyła się ogarnąć zabiera mi słodycz. Nie fajnie. Ale patrząc na to z drugiej strony to wspaniale, że pomimo tej całej sytuacji ma taki dobry humor i się uśmiecha. Może z Damienem lepiej? Widząc jej uśmiech ja również się uśmiecham.
- Violetta, zdrowa żywość? Zero słodyczy? O co chodzi?
- O to, że to co jesz odbija się na twoim zdrowi.- Już czaję. Violetta boi się, że coś mi się stanie. Ona się martwi. Dawno nikt się o mnie nie martwił. To przyjemne uczucie.
- Jadłaś coś?
- Nie a ty?
- Oprócz prawie ciastka to nic.
- Usiądź zrobię ci śniadanie i jedziemy na zakupy.
~♥~
- Na pewno masz wszystko?
- Tak Leoś mam wszystko.- Leoś. Zamienienie jednej litery mojego imienia a tyle radości w sercu.
- To dobrze.- Pakuję wszystko do bagażnika/
- Zawieziesz mnie później do Damiena?
- Jeśli chcesz mogę cię podrzucić teraz. Zajmę się wypakowaniem zakupów.
- Dziękuję.- Violetta mocno przytula się do mnie. Kocham to uczucie fajnie wiedzieć, że chodź jedna osoba cię potrzebuje. Wsiadamy razem do samochodu. Tak jak się umówiliśmy zostawiam Violette pod szpitalem i jadę do domu. Tam zajmuję się zakupami. Sałata, szpinak... Wyglądam jak królik? Będzie ciężko. Zawsze jadłem co chciałem i trzymałem formę. Nienawidzę zmieniać swoich przyzwyczajeń.
- Leon!- Również nienawidzę jak ktoś wchodzi sobie do mnie jak do siebie. Kto to może być? Ahh no tak Federico.
- Kochanie mówiłam ci żebyś zapukał. - I ta wariatka.
- On ostatnio...
- Cicho bądź.- Blondynka ucisza go całując. Dlaczego spotyka mnie zaszczyt oglądania tego?
- Cześć.- Muszę im to przerwać bo zaczęło przypominać mi się moje śniadanie.
- Leonnn.- Ludmiła rzuca się na mnie.
- Ludmiła dobrze się czujesz?
- Tak a nawet wspaniale.- Puszcza mnie przestając dusić. Odwracam się by dokończyć układanie zakupów.
- Leon kupujecie z Violettą królika?- Ortez nie bądź taki mądry. Jak Violetta namówi Lu również będziesz jadł tą trawę.
- Nie, Viola stwierdziła, że wprowadzi zdrowe odżywianie.
- Pantoflarz. - Mój przyjaciel pewnie chciał szepnąć to do siebie. Ups słyszałem.
- Słyszałem.
- Jesteś idiotą Fede- Będzie ciekawie. Odwracam się w ich stronę.- Leon jest dobry kocha Violettę chce by była szczęśliwa. - Ludmiła prawie płacze. Nigdy nie zrozumiem kobiet.
- Przepraszam kochanie.- Kto tu jest pantoflarzem?
- Tak w ogóle co was do mnie sprowadza? Chcecie coś do picia? Ludmiła znając ciebie pewnie kawa.
- Wyjdź mi z ta kawą. - Co jej jest? Ferro odmówiła kawy. O co tu chodzi?
- To co chcecie?
- Herbatę najlepiej z cytryną.- Federico zajmuje miejsce przy wyspie kuchennej. Robię herbatę i podaję moim gościom.
- Więc co was do mnie sprowadza?- Siadam naprzeciw przyjaciela.
- Mamy 3 wiadomości.- Federico upija herbaty z kubka.
- Jestem w ciąży.- Ludmiła niemal piszczy. A ja prawie dostaję zawału. Moja mała Lusia w ciąży. Jeszcze powiedzcie mi, że bierzecie ślub. Zapewne jestem w tej chwili biały jak kartka.
- Okej.Co dalej?- Próbuję być opanowany tak w miarę. Chyba mi wychodzi.
- Bierzemy ślub.- Ludmiła podaje mi zaproszenie. O cholera. To jest największy cios dla starszego "brata".
- Leon dobrze się czujesz? - Fede się odzywa. Idealnie kurde. To się dzieje za szybko.
- A ta ostatnia wiadomość?- Niech to będzie coś co nie jest związane z moją młodszą "siostrą".
- Będziesz świadkiem.- Było mnie zabić już na początku.
~♥~
Hej.
Na samym wstępie chciałam bardzo przeprosić za brak rozdziału w tamtym tygodniu.
Nie chciałam dodawać czegoś bez większego sensu.
Jak myślicie Leonowi uda się żyć bez jego ukochanej pizzy?
Nie mam dużo ogłoszeń na tą chwilę więc życzę miłego wieczoru :)
BESOS :*
niedziela, 6 listopada 2016
Rozdziału brak :(
Chciałam w tym poście z całego serca przeprosić. Rozdziału nie będzie. Powody? Czasami mam taki okres, że biorę na siebie tak dużo, że nie daję sobie z tym rady. Wkopałam się w jakieś konkursy nie konkursy. Do tego mam ostatnio strasznego lenia i nie wyrabiam. Jeśli uda mi się cokolwiek napisać dodam w tygodniu :)
poniedziałek, 31 października 2016
Rozdział 23 - German Castillo
____
Ta sytuacja staje się coraz bardziej dołująca. Również nie zostanę dawcą. Ojciec Damiena siedzi w pierdlu więc dawcą raczej nie będzie. Zostaje jeszcze ojciec Violetty, który jest nie wiadomo gdzie. Violetta nie ma z nim kontaktu od lat. Namawiam ją by to zrobiła ale nie chce. Ciężki los.
- Leon.- W progu stoi Violetta. Ostatnio jest jakaś inna, wyciszona, nieobecna.
- Coś się stało?
- Czy mógłbyś mnie zawieźć do szpitala?- Boi się? Przecież nie odmówię jej spotkania z synem ani nie będę miał jej za złe tego.
- Chodź do mnie skarbie.
- Leon jeśli nie masz czasu to...
- Nie o to chodzi.- Przerywam jej.- Chcę ci coś powiedzieć.
- Jeśli chcesz mnie zostawić to cię rozumiem.- Dlaczego tak myśli? Nie zostawię jej zwłaszcza w takim momencie.
- Nie o to chodzi.- Przyciągam ją do siebie by siedziała bokiem na moich kolanach.
- Nie rozumiem cię Leon.
- Chodzi o to, że nie musisz się mnie pytać o to czy zawiozę się do małego. Powiedz, że chcesz tam być a zrobię wszystko byś się tam znalazła.
- Dziękuję Leon.- Violetta mocno się do mnie przytula a ja oplatam ją swoimi ramionami.- Nigdy nie myślałam, że spotkam kogoś takiego jak ty. Na początku wydawałeś się bardzo skryty i zamknięty w sobie. A teraz już wiem, że potrzebowałeś tylko trochę miłości, której tak bardzo ci brakowało. Będę cię kochać już zawsze Leon.- Jej usta delikatnie dotykają moich. To niesamowite jak zajrzała do mego wnętrza. Mogę już odważnie mówić, że kocham Violette Castillo.
- Ja ciebie też.
- Było warto czekać na te słowa z twojej strony bo teraz są jeszcze piękniejsze.
- Ty jesteś piękna.
- Słodzisz Leoś. Ale dzięki temu czuję się lepiej.- Opiera głowę na moim ramieniu.
- Jedziemy?
- Tak.
~♥~
- Zadzwoń do mnie jak będziesz chciała wracać. Muszę coś załatwić na mieście.
- Dobrze. Uważaj na siebie.- Całuje mój policzek i wychodzi z auta. Odjeżdżam i kieruję się w stronę mojego byłego miejsca pracy. I znów wchodzę do tego szklanego budynku. Znam to miejsce tak dobrze, że i z zawiązanymi oczami wiedziałbym gdzie idę. W tej chwili najbardziej interesuje mnie gabinet Orteza. Mam nadzieję, że mi pomoże bo ta sprawa jest dla mnie ważna. Wchodzę do niego jak do siebie sam zrobi to ostatnio w moim mieszkaniu. W moim przypadku to był błąd. Kurde widok Federico i Ludmiły obściskujących się na jego biurku nie był przyjemny. Chcę to wymazać z pamięci.
- Verdas!
- Dam wam 5 minut czekam przed drzwiami.- Wychodzę i zamykam drzwi. Teraz to mnie bawi ta sytuacja. Stoję pod drzwiami jego gabinetu i widzę Fran, która idzie w moją stronę.
- Jeśli nie chcesz mieć zepsutej psychiki lepiej tam nie wchodź.- Mówię do włoszki śmiejąc się.
- Niech zgadnę, Ludmiła przyszła.
- Tak. Często tu przychodzi?
- Od jakiegoś tygodnia codziennie.- Kłamał, że się nie pogodzili. Przecież gadałem z nim trzy dni temu. Ale taki jest Ortez chce wiedzieć wszystko o twoim życiu ale o swoim nic nie powie. Rozmawiam jeszcze chwilkę z kobietą po czym ona wraca do swojej pracy. Po chwili z gabinetu wychodzi blondynka. Żegna się jeszcze z tym moim niby przyjacielem. Czy ja i Violetta też całujemy się w miejscach publicznych? Raz no może dwa się zdarzyło ale to był raczej taki buziak a nie a z resztą. Po prostu nie lubię jak ktoś to robi w taki sposób jak oni przy ludziach. Kiedy postanawiają się od siebie oderwać zwracają w końcu na mnie swoją uwagę.
- Co chciałeś?- Oretz nie jest zbyt szczęśliwy z mojej wizyty.
- Mam sprawę.
- O co chodzi.- Zasiada za swoim biurkiem.
- Musisz mi znaleźć jednego człowieka.
- Kogo?
- German Castillo.
~♥~
Hej.
Przepraszam za to opóźnienie.
Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
Nie wiem czemu ale śmiechłam przy tym jak Leon przyszedł do Fede.
Pojawiło się też trochę Leonetty.
Będzie ich teraz mniej będę się skupiać na tym co Leon będzie robił a ja nie mogę wam powiedzieć co.
Jeśli ktoś nie wie prowadzę również wattpada pod nazwą Jorgi_Verdas.
Zapraszam na moje opowiadanie 13k kilometers from love.
niedziela, 23 października 2016
Rozdział 22 - Grupa krwi
Rozdział z dedykacją dla komentujących
____
Jestem idiotą. Verdas nareszcie się przyznałeś. Ale o co chodzi? Okazało się, że Violetta ma grupę krwi niezgodną z Damienem. Sam za cholerę nie wiem jaka jest moja. Nigdy specjalnie mnie to nie interesowało. A teraz gdy chcę pomóc to nic nie da. Rzucam kolejnymi papierami.
- Stary spokojnie. - Ma 22 lata a nadal nie umie pukać,
- Jak mam być spokojny?
- Przynajmniej nie drzesz się, że nie pukam.- Wyjąłeś mi to s ust przyjacielu.
- Mam więcej zmartwień niż to, że mój przyjaciel wchodzi do mnie jak do siebie.- Siadam na podłodze i czytam spokojnie papiery. Do czasu aż znów nie zostanie mi to przerwane.
- Jakoś nie chce mi się wierzyć, że martwi cię coś więcej nić praca.
- Zamkniesz się i dasz mi znaleźć to czego szukam?- Mówię już na serio wkurzony. Mówiłem już kiedyś, że mój przyjaciel potrafi wyprowadzić człowieka z równowagi.
- Leon czego ty właściwie szukasz?
- Grupy krwi.- Fede patrzy na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.- Violetta nie może zostać dawcą więc chcę zobaczyć czy ja mogę.
- I nie wiesz jaką masz grupę?
- No już nie patrz tak na mnie. Ostatni raz byłem u lekarza robić badania do szkoły.
- A karta pracy?
- A za kogo mnie uważasz?
- Za odpowiedzialnego młodego mężczyznę.
- Zły adres ortez. - Proszę idź już sobie.
- Poszukaj w książeczce zdrowia.
- Żebym ją miał.
- Jesteś upośledzony Leon.- Wiem serio idź już sobie. Pewnie bym już to znalazł ale ten przylazł. Zirytowany opieram się o jedną z szafek krzyżując nogi siadając jak to mawiają " po turecku " a sumie nie wiem dlaczego? Poprawna pozycja do jedzenia kebaba czy co? Skoro już tu jest pogadam z nim szybciej pójdzie.
- Po co tak właściwie przyszedłeś?
- Hernandeza zamknęli- Co? Jak? Przecież uciekł.
- Jak?
- Zapomniał zmienić numer telefonu.- Idiota.
- A jak ci się pracuje z Fran?
- Jest problem.- Jeśli się w niej zakochał to niestety ale Luśka go zabije. Bay Ortez.
- Jaki?
- Okazało się że nasz Hiszpan to jej dawna miłość.- Dobra to będzie problem ale już nie mój.- A jak to wszystko znosi Violetta?
- Do momentu badań było dobrze ale gdy dowiedziała się. że nie może zostać dawcą załamała się trochę. I dlatego szukam mojej grupy.
- Mogę jakoś pomóc? - Tak idź sobie.
- Jaką masz?
- AB a co?
- To nie musi być 0.
- A ktoś z rodziny Violetty?
- Ona ma tylko ojca, z którym nie utrzymuje kontaktu.
- Aha.- Włoch siada obok.
- Zeszliście się już z Ludmiłą?- Muszę go zagadywać to pójdzie. Drzwi od pomieszczenia się otwierają.
- Leon wpadłam na chwilkę po ulubioną książkę Damiena, zrobić ci coś do jedzenia?- Patrzę na Violette, która wpadła do pokoju.
- Czym przyjechałaś?
- Autobusem nie chciałam ci zawracać głowy.- Wstaję twardej podłogi i podchodzę do Violetty.
- Skarbie pojechanie po ciebie to nic takiego.- Przytulam ją do siebie.
- Ale nie chciałam byś musiał zostawiać Fede.- Skąd ona wiedziała, że on jest ze mną? Patrzę na nią zdziwiony.
- Zadzwonił do mnie bo ty nie odbierasz kochany. Uprzedzając twoje kolejne pytanie ma mój numer od Ludmiły.
- Rozumiem. A teraz ty zostaniesz w domu i odpoczniesz a ja wezmę książkę i jadę do małego. Federico i tak już się zbierał co nie?
- Tak miałem plany co do Ludmiły i pytałem Leona o zdanie.- Mówiłem, że mnie wkurza ale to jest prawdziwy przyjaciel. Nie przejmuje się tym, że Violetta zadzwoni do Lu i jej opowie co się dowiedziała.
- Która to książka?
- Leży na łóżku ta z czerwonym samochodem.- Całuję policzek Violetty i idę po książkę. Zakładam buty i czekam na Fede.
- Wisisz mi piwo.- Mówi gdy jesteśmy już w windzie.
- Okej.- Śmieje się.
- Jesteś autem?
- Nie.
- Chciało ci się tu iść?- Jeśli kupił nowy motocykl to Ludmiła zabije nas obu. Dwa truby może pogrzeb będzie po promocji.
- Leon nie chciało mi się. Kupiłem nowy motocykl.- Dobra idę szukać graniaka do trumny. Rozstajemy się na parkingu. Jadę w stronę szpitala.
~♥~
Hej.
Ten rozdział tak bardzo kojarzy mi się z tymi pierwszymi.
Nawet jest podobnej długości.
Mało Leonetty ale ostatnio ich jest za dużo.
Teraz chcę się skupić na relacji Fede i Lu oraz Leona i Damiena.
Więc będzie dużo wkurzania się Verdasa na Fede i dużo przesłodzonych scen Leona z młodym.
Wysyłam tysiąc buziaków i widzimy się za tydzień w kolejnym rozdziale :)
sobota, 15 października 2016
Rozdział 21 - Łzy
____
Znów jestem w identycznej sytuacji jak 15 lat temu. Z tym, że teraz jestem po tej drugiej stronie. Violetta zdążyła wypłakać już cały ocean łez nie dziwię się. U jej jedynego dziecka wykryto białaczkę. Jak? Mały miał od kilku dni wysoką gorączkę gdy został pod opieką Ferro podczas naszego wyjazdu zasłabł. W szpitalu zrobiono mu badania, które wykazały u niego tą groźną chorobę. Boję się jak Violetta to wszystko zniesie. Kocha Damiena i może trudno w to uwierzyć ja również go pokochałem. Jeśli coś mu się stanie będę tęsknić za jego uśmiechem każdego ranka gdy Violetta robi śniadanie albo spacerami po parku. Musimy być dobrej myśli w Buenos Aires wylądujemy za jakieś pół godziny. Tak gdy tylko dowiedzieliśmy się co się stało ruszyliśmy do Argentyny.
- Leon.- Violetta się wybudza. Przespała cały lot. Stres sprawia, że robi się senna.
- Tak?
- Kiedy wylądujemy?
- Za 30 minut.
- Chcę jechać od razu do szpitala. Proszę.- Wątpię, że w środku nocy ktoś wpuści nas na oddział. Ale się zgadzam bo Violetta i tak by zrobiła swoje a lepiej gdyby była tam ze mną.
- Zadzwonię do Federico jak wylądujemy.
- Dziękuję Leon.
~♥~
- Dzięki Fede.- Mówię wsiadając do auta kumpla. Violetta nie wie co się dzieje dookoła. Myślami jest razem z małym.
- Leon zostanę w szpitalu a ty wracaj do domu musisz odpocząć.
- Zostanę z tobą.- Chwytam jej dłoń.
- Jesteś zmęczony nie będziesz siedział ze mną w środku nocy po szpitalach.
- Violetta, Leon ma rację ktoś musi być tam z tobą.
- Nie mam 5 lat !- Vioeltta odwraca wzrok na widoki za oknem.
- Skarbie spójrz na mnie. Wiem, że nie jesteś dzieckiem ale naprawdę ktoś musi być z tobą by cię wspierać.
- Kocham cię. - Usta szatynki delikatnie dotykają moich.
- Ja ciebie też.- Violetta opiera głowę na moim ramieniu. Reszta trasy mija w milczeniu. Chciałbym móc powiedzieć jej, że będzie dobrze ale nie wiem nawet w jakim stadium jest choroba. Oglądałem kiedyś program o dzieciach chorych na białaczkę. Najczęściej potrzebny jest przeszczep szpiku od kogoś z rodziny. W tym wypadku będzie to dość trudne jeśli okaże się, że Violetta ma inną grupę krwi to będziemy musieli szukać dawcy. Sam nie wiem jaką mam grupę.
- Dzięki Fede.
- Nie ma za co trzymajcie się.- Wysiadamy z Violettą pod szpitalem i idziemy do środka. Tak myślałam nie wpuszczą nas na oddział o tej porze.
- Proszę pani to mój jedyny syn bardzo go kocham muszę go zobaczyć. Proszę.- Violetta jest już bliska płaczu dlatego ją przytulam.
- Mają państwo 15 minut. Piętro 3 sala 145.- Dlaczego te wszystkie recepcjonistki są takie wredne? Idziemy z Vioelttą do windy i jedziemy na odpowiednie piętro. Szatynka staje przy szybie, która oddziale nas od sali.
- Mój mały.- Z jej oczy płyną łzy a ja mocno otulam ją moimi łzami.
- Nie płacz kochanie znajdziemy sposób by wyzdrowiał.
- Możemy wejść?
- Tylko na chwilę.- Violetta na te słowa wszytko wchodzi do sali i siada przy małym.
- Mama jest już z tobą kochanie.- Siadam po drugiej stronie i patrzę co robi Violetta. Jest idealną matką Damien ma szczęście. To silny chłopak i mam nadzieję, że z tego wyjdzie.
~♥~
Hej.
Ostrzegałam trzeba czytać notki.
No to porobiło się.
Ale dalej nie wiecie wszystkiego o Verdasie.
Rozdział napisany w jeden dzień.
Padam na twarz moi drodzy.
PRZEPRASZAM ŻE TAKI KRÓTKI
sobota, 8 października 2016
Rozdział 20 2/2 - Muszę ją ocalić.
___
Cała się trzęsie.
- Violu jestem tutaj nie masz się czego bać.- Przytulam ją do siebie. Jakoś nie interesuje mnie to że leżę z nią na środku chodnika.
- Dziękuję.
- Nie masz za co.- Pomagam jej wstać w środku penie jeszcze się cała trzęsie.
- Leon ja tak dłużej nie mogę. Ja wiem, że ty jesteś bardzo skryty w sobie ale ja chcę znać odpowiedzi na dwa pytania. Kto to Emilu? I dlaczego masz konflikt z bratem.- Cholera. I co ja mam jej powiedzieć. Nie zrobię tego. Za bardzo mnie to boli.
- Ja....ja nie mogę.
- Wiedziałam!Wiedziałam! Jesteś ze mną tylko z litości. Gratulacje Verdas uratowałeś kopciuszka. Ale wiesz co cholernie mnie tym zraniłeś bp ja zdążyłam się w tobie zakochać. Każdego dnia liczyłam, że wypowiesz te dwa magiczne słowa. Gdy zobaczyłam cię wczoraj w tym klubie moje serce pękło. Po co mnie tu zabrałeś? By wszyscy mi mówili o twojej byłej? Jeśli tak to ci się udało! A może związek ze mną to jeden wielki zakład, z którymś kumplem? Twój brat mi powiedział, że jesteś zdolny do takich rzeczy!- Jak się w tej chwili czuję? Mam ochotę wrócić tam i zabić tego karakana za to jakich rzeczy naopowiadał Violettcie. To jest moja druga kłótnia w związku i mój drugi związek.
- Chciałbym ci powiedzieć ale to zbyt bolesne.
- Ja ci opowiedziałam o mojej przeszłości a ty nie możesz? Wiesz co!? Mam już dość! Z nami koniec!- Ał zabolało. Znowu wszystko spartoliłem. Może kobiety są wkurzające ale za to mu faceci mamy spowolniony tok myślenia. Bo moje wszystkie błędy zauważyłem dopiero jak Violetta sobie poszła. Chyba pora pogodzić się z tym, że będę wiecznie sam bo ten krasnal w graniaku zawsze będzie krok ode mnie. Nie będę tu tak stał wracam do domu
~♥~
- Czy Violetta wróciła?- Może ze mną zerwała ale martwię się o nią bo ją kocham. Szkoda tylko, że zwlekałam z tym tak długo.
- Jest w pokoju. - Juana odpowiada krótko. Chyba widzi, że nie jest dobrze. Udaję się do pokoju. Będąc przy drzwiach słyszę jej szloch. Co ja najlepszego narobiłem? Uchylam niepewnie drzwi. Jej twarz schowana w poduszkę i roztargane włosy nie świadczą o niczym dobrym.
- Czego chcesz?
- Mimo, że mnie to boli opowiem ci wszystko. Nie przerywaj mi bo pewnie stchórzę. Może zacznę od odpowiedzi na twoje pierwsze pytanie. Kim jest a raczej była Emily? Ta historia się czasów mojej szkoły średniej. Emily poznałem właśnie w szkole. Od początku przypadliśmy dobie do gustu, Byliśmy razem kilka lat. Chciałem się jej oświadczyć ale mój brat zmienił moje plany wmawiając jej, że ją zdradzam. Emily się wściekła i...- W tym momencie przerywam moją wypowiedź. To jest zbyt bolesne. Pierwszy raz od tamtych wydarzeń mówię to tym.
- Leon gdybym wiedziała nie krzyczałabym tak na ciebie. Przepraszam.- Jej kruche ramiona oplatają moją szyję. Chyba jeszcze nie wszystko stracone.
- Gdybym ci powiedział skarbie.- Patrzę prosto w jej oczy.
- Postaram się.- Biorę głęboki wdech i kontynuuję.- Ona...ona wybiegła z domu chcąc przejść przez ulicę została potrącona. Kierowca uciekł z miejsca zdarzenia. Zginęła na miejscu. Po tamtym wydarzeniu przeprowadziłem się do Buenos Aires. Powiedziałam ci kiedyś coś innego ale taką wersję obrałem za najbardziej prawdziwą. Przepraszam. Kocham cię i mówię to z serca patrząc w twoje oczy.
- Teraz rozumiem opowiedzenie tego naprawdę było dla ciebie trudne i bolesne. Jeśli chcesz wprowadzę do twojego życie trochę kolorów. Będziesz częściej się uśmiechał kochanie.
- Zrobiłaś to gdy się w nim pojawiłaś.- Nieoczekiwanie szatynka mocno mnie całuje a w rezultacie tracę równowagę i ląduję plecami na łóżku a ona na mnie. Nie przerywamy tej czynności wręcz przeciwnie bardziej zatracamy się w swoich pocałunkach. Teraz gdy powiedziałem jej, że ją kocham czuję, że moja przeszłość to tylko wspomnienie, Naszą chwilę czułości przerywa dzwoniący telefon szatynki.
- Nie odbieraj.- Mówię gdy Violetta podnosi się do pozycji siedzącej.
- Leon to Ludmiła może coś nie tak z małym.- Odbiera telefon a po kilku chwilach jej twarz staje się blada jak kartka papieru. Coś musiało się wydarzyć.
- Wszystko dobrze skarbie?
- W...wracajmy do Buenos Aires.- Z jej oczu płyną łzy. Teraz jestem pewien to musiało stać się coś bardzo poważnego.
~♥~
Hej.
Wykorzystując to, że jestem chora napisałam rozdział wcześniej niż niedziela :)
Leon opowiada o Emily ale jego była nie jest główną przyczyną jego konfliktu z bratem.
Leonettcie znowu się układa ale Violetta dostaje pewien telefon z Buenos Aires co tam się mogło stać.
Zaczynam pracować już nad opowiadaniem, które pojawi się po zakończeniu tego.
Spokojnie Verdas jeszcze będzie was zanudzał kilka miesięcy.
Szczuję że będzie jeszcze 20 rozdziałów + epilog więc no jak będzie dobrze to nowe opowiadanie wejdzie jakoś w marcu 2017r.
Ale ja tylko szacuję tak może wyjść inaczej.
I mówię ktoś umrze.
I to będzie zaskoczenie że ten ktoś umrze.
Dobrze kończę tą notkę bez sensu trzymajcie się całuję bardzo bardzo :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)
O mnie
Werka ale duża cześć moich znajomych mówi do mnie Halincia. Czemu? Sama nie wiem? Mogę cały dzień przeleżeć i oglądać ulubiony serial. Nie wiem kim chce jeszcze być czas pokaże. Muzyka jest jedną z moich pasji kocham śpiewać. Po za muzyką uwielbiam również literaturę. Dużo czytam i piszę. Uwielbiam romantyczne historie. Ile mam latek? Hot 14. Boję się dentysty pająków i Ciem. Żyję całym życiem mam optymistyczny pogląd na świat. Bardzo szybko się wzruszam. Uwielbiam ogniska ze znajomymi i wypady do kina. Mieszkam na wsi i tu się wychowałam spokój i cisza. Tyle co można się o mnie ciekawego dowiedzieć. Żona Jorge Blanco. Nie no ale w przyszłości kto wie.