____
Jeśli kiedykolwiek znów zostanę zaproszony na czyjeś urodziny to nie idę. W sumie to i teraz bym nie poszedł. Violetta stwierdziła, że Federico to mój przyjaciel i powinienem być na jego urodzinach. Wiadomo jak to się skończyło. Spałem na kanapie. Aktualnie jest godzina 7:30 a ja próbuję się ogarnąć. Wypiłem już 2 kawy i robię kolejną. Z Federico nadal szukamy Germana Violetta mnie za to zabije ale czego się nie robi dla ukochanej. I mówię to ja Leon Verdas. Biorę kolejną porcję kawy z ekspresu. Muszę stopować się z alkoholem ostatnio za bardzo przesadzam.
- Cześć kochanie. - Violetta całuje mój policzek. Wczoraj jeszcze na mnie krzyczała.
- Emm...- Mam prawo być zdziwiony. Tym bardziej, że jest ubrana w jedną z moich bluz.
- Już ci tłumaczę. Po prostu gdy cię zobaczyłam wczoraj przypomniały mi się te wszystkie sytuacje z Diego. Później stwierdziłam, że ty nie jesteś taki jak on i przyszłam do ciebie ale już spałeś i nie chciałam cię budzić. Wcięłam sobie twoją bluzę bo przyzwyczaiłam się do twojej obecności w łóżku i nie miałam się do kogo przytulić. Nie gniewasz się? - Uśmiecham się do szatynki. To miłe nawet bardzo. Dawno nie otrzymywałem od kogoś miłości. Violetta jest dla mnie wszystkim.
- Nic się nie stało.- Dolewam mleka do mojej kawy.
- Leon nie uważasz, że powinniśmy zrobić zakupy?- Violetta odwraca się od lodówki.
- Nie?- Może i w lodówce został ser i mleko. Leon Verdas nienawidzi zakupów. Zanim Violetta się wprowadziła jadałem na mieście albo coś zamawiałem. Nie umiem gotować i to się raczej nie zmieni.
- Nawet nic mi nie mów o zamawianiu jedzenia.
- Jaa? Nieee? Skąd taki pomysł?
- Wiem w jaki sposób odżywiałeś się wcześniej. Koniec z pizzą Verdas. A o KFC czy innych takich zapomnij. Wprowadzamy zdrowe odżywianie grubasie.- Ja gruby? Gdy Violetta wychodzi z kuchni do łazienki ja sprawdzam czy rzeczywiście jestem bardziej gruby nić umięśniony. Chyba czas przeprosić się z siłownią. Dopijam kawę i zagryzam ciastkiem.
- Ze słodyczami też koniec kochanie.- Violetta, która już zdążyła się ogarnąć zabiera mi słodycz. Nie fajnie. Ale patrząc na to z drugiej strony to wspaniale, że pomimo tej całej sytuacji ma taki dobry humor i się uśmiecha. Może z Damienem lepiej? Widząc jej uśmiech ja również się uśmiecham.
- Violetta, zdrowa żywość? Zero słodyczy? O co chodzi?
- O to, że to co jesz odbija się na twoim zdrowi.- Już czaję. Violetta boi się, że coś mi się stanie. Ona się martwi. Dawno nikt się o mnie nie martwił. To przyjemne uczucie.
- Jadłaś coś?
- Nie a ty?
- Oprócz prawie ciastka to nic.
- Usiądź zrobię ci śniadanie i jedziemy na zakupy.
~♥~
- Na pewno masz wszystko?
- Tak Leoś mam wszystko.- Leoś. Zamienienie jednej litery mojego imienia a tyle radości w sercu.
- To dobrze.- Pakuję wszystko do bagażnika/
- Zawieziesz mnie później do Damiena?
- Jeśli chcesz mogę cię podrzucić teraz. Zajmę się wypakowaniem zakupów.
- Dziękuję.- Violetta mocno przytula się do mnie. Kocham to uczucie fajnie wiedzieć, że chodź jedna osoba cię potrzebuje. Wsiadamy razem do samochodu. Tak jak się umówiliśmy zostawiam Violette pod szpitalem i jadę do domu. Tam zajmuję się zakupami. Sałata, szpinak... Wyglądam jak królik? Będzie ciężko. Zawsze jadłem co chciałem i trzymałem formę. Nienawidzę zmieniać swoich przyzwyczajeń.
- Leon!- Również nienawidzę jak ktoś wchodzi sobie do mnie jak do siebie. Kto to może być? Ahh no tak Federico.
- Kochanie mówiłam ci żebyś zapukał. - I ta wariatka.
- On ostatnio...
- Cicho bądź.- Blondynka ucisza go całując. Dlaczego spotyka mnie zaszczyt oglądania tego?
- Cześć.- Muszę im to przerwać bo zaczęło przypominać mi się moje śniadanie.
- Leonnn.- Ludmiła rzuca się na mnie.
- Ludmiła dobrze się czujesz?
- Tak a nawet wspaniale.- Puszcza mnie przestając dusić. Odwracam się by dokończyć układanie zakupów.
- Leon kupujecie z Violettą królika?- Ortez nie bądź taki mądry. Jak Violetta namówi Lu również będziesz jadł tą trawę.
- Nie, Viola stwierdziła, że wprowadzi zdrowe odżywianie.
- Pantoflarz. - Mój przyjaciel pewnie chciał szepnąć to do siebie. Ups słyszałem.
- Słyszałem.
- Jesteś idiotą Fede- Będzie ciekawie. Odwracam się w ich stronę.- Leon jest dobry kocha Violettę chce by była szczęśliwa. - Ludmiła prawie płacze. Nigdy nie zrozumiem kobiet.
- Przepraszam kochanie.- Kto tu jest pantoflarzem?
- Tak w ogóle co was do mnie sprowadza? Chcecie coś do picia? Ludmiła znając ciebie pewnie kawa.
- Wyjdź mi z ta kawą. - Co jej jest? Ferro odmówiła kawy. O co tu chodzi?
- To co chcecie?
- Herbatę najlepiej z cytryną.- Federico zajmuje miejsce przy wyspie kuchennej. Robię herbatę i podaję moim gościom.
- Więc co was do mnie sprowadza?- Siadam naprzeciw przyjaciela.
- Mamy 3 wiadomości.- Federico upija herbaty z kubka.
- Jestem w ciąży.- Ludmiła niemal piszczy. A ja prawie dostaję zawału. Moja mała Lusia w ciąży. Jeszcze powiedzcie mi, że bierzecie ślub. Zapewne jestem w tej chwili biały jak kartka.
- Okej.Co dalej?- Próbuję być opanowany tak w miarę. Chyba mi wychodzi.
- Bierzemy ślub.- Ludmiła podaje mi zaproszenie. O cholera. To jest największy cios dla starszego "brata".
- Leon dobrze się czujesz? - Fede się odzywa. Idealnie kurde. To się dzieje za szybko.
- A ta ostatnia wiadomość?- Niech to będzie coś co nie jest związane z moją młodszą "siostrą".
- Będziesz świadkiem.- Było mnie zabić już na początku.
~♥~
Hej.
Na samym wstępie chciałam bardzo przeprosić za brak rozdziału w tamtym tygodniu.
Nie chciałam dodawać czegoś bez większego sensu.
Jak myślicie Leonowi uda się żyć bez jego ukochanej pizzy?
Nie mam dużo ogłoszeń na tą chwilę więc życzę miłego wieczoru :)
BESOS :*
Leon i zdrowe odżywianie.
OdpowiedzUsuńTo nie idzie ze sobą w parze 😂😂
Ślub? Leon świadkiem? Nieźle. Ciąża? Oho! Będzie grubo.
Cudowny.
Maddy ❤
Cudowny
OdpowiedzUsuńAsia
*-*
OdpowiedzUsuńJestem Twoją Wielką czytelniczką <3 Kocham to co piszesz <3
OdpowiedzUsuń