Zapraszam
____
- Bardzo dziękuję za pomoc.- Kobieta uśmiecha się delikatnie w moją stronę. Popijając kawę.
- Nie ma za co. O co chodziłam tamtym mężczyznom?
- Ehh. Diego miał jakieś długi a teraz żądają zwrotu a, że Diego jest teraz tam gdzie jest grożą mi, że jeśli mnie oddam tych pieniędzy zabiją mnie i dziecko.
- Niech się pani nie martwi.
- Czy możemy przejść na ''ty''. Czuję się trochę niezręcznie.- Uśmiecham się delikatnie do szatynki. Przy tej kobiecie czuję się inaczej.
- Mnie również nie jest to na rękę. Czuję się dziwnie zwracając się do tak pięknej młodej kobiety "pani" - Castillo lekko się do mnie uśmiecha. Dawno nie zwracałem się w ten sposób do płci przeciwnej.- Leon.- Delikatnie ujmuję jej delikatną dłoń.
- Violetta.- Wymieniamy radosne spojrzenia. Przy jej dotyku poczułem dziwne przyśpieszenie bicia serca. Nawet przyjemne uczucie. Słyszę dzwonek mojego telefonu.
- Bardzo cię przepraszam.- Odbieram połączenie.
- Leon gdzie jesteś? Jestem pod twoim mieszkaniem a cie nie ma.
- Kurde sory poczekaj jeszcze chwilę.
- Leon co się dzieje?
- Daj mi chwilkę. - Rozłączam się i chowam telefon do kieszeni.
- Jeśli musisz iść to nie zabieram ci więcej czasu.- Szatynka wstaje ze swojego miejsca.
- Poczekaj odwiozę cię.
- Nie trzeba. Nie masz po drodze.
- Tym się nie martw.- Uśmiecham się. Wstaję z miejsca i zabieram kluczyki.- Idziesz?- Zwracam się w stronę Violetty. Ta w odpowiedzi unosi kąciki ust ku górze. Drobna osóbka podąża za mną. Otwieram samochód specjalnym przyciskiem przy kluczykach.
- Naprawdę nie musisz tego robić. Równie dobrze mogę pojechać autobusem.- Kobieto im bardziej zaprzeczysz tym bardziej będę nalegał.
- To tylko pomoc. Chcę cię uwolnić od tego wstrętnego środka komunikacji jakim jest autobus.Martwię się o ciebie. Chcesz się gnieść w tym autobusie?
- No dobra przekonałeś mnie. - Śmiejemy się oboje. Dlaczego z tobą wszystko jest tak proste? Otwieram drzwi od auta przed szatynką a sam obchodzę samochód i wsiadam od strony kierowcy. Cała podróż mija nam w przyjemnej ciszy. Mijając kolejne budynki dojeżdżamy pod miejsce zamieszkania Castillo. Wysiadamy z pojazdu.
- Bardzo ci dziękuję. - Kolejny raz tego dnia uśmiecha się.
- Naprawdę nie musisz.
- Mogę cię chodziarz przytulić w podzięce?- W tej chwili włącza się we mnie alarm. W głowie mam wspomnienia z ubiegłego roku. Czy powinienem na to pozwolić?
- T...tak.- Mówię z lekkim zawahaniem. Czuję jak kobieta delikatnie otula mnie swojimi kruchymi ramionami. Robię to samo. Okłamałem samego siebie. Rok chciałam wrócić do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie.
- To cześć - Rzuca na odchodne. Jak się z tym czujesz Verdas? Oszukujesz samego siebie. Moja podświadomość odszywa się kiedy nie trzeba.
- Violetta!- Krzyczę gdy ta jest przy wejściu do budynki. Odwraca się do mnie wyraźnie zaskoczona.
- Coś się stało?
- To jest mój numer gdy coś się będzie działo to dzwoń.- Uśmiecham się podając małą karteczkę z numerem telefonu.
- Leon dlaczego tak mi pomagasz?- I jestem w kropce. Czemu to robię? Nie wiem jest to dla mnie zagadką. Czuję odpowiedzialność czy raczej współczucie?
- Czuję, że powinienem- Wsiadam do samochodu i odjeżdżam, zostawiam ją samą w tyle.
~♥~
Hej.
Okej okej rozdział miał być tydzień temu ale no nie był zrobiony miałam fajny weekend i w domu byłam tyle co nic.
WYBACZTA.
Krótki ale cały z Leonettą.
Leon ciągle mówi o roku ale co się kurde stało?
Fede się martwi o Leona jak by to jego żona była xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz