Dawno nie było dedykacji.
Dziś dedykacja dla stałych czytelników :)
_____
- Leon ale przecież nic się nie stało.- Czy ona nie może pojąć tego, że się martwię. Zwłaszcza teraz gdy Diego jest na wolności i kręci się po okolicy?
- Ale mogło. Wiesz przecież, że...
- Że się martwisz.- Przerywa mi.- Tak wiem powtarzałeś to z 30 razy w ciągu ostatnich 15 minut.- Ale czy to źle, że chcę by była bezpieczna?- Lepiej będzie dla ciebie gdy się zamkniesz i mnie przytulisz. Chyba, że chcesz zobaczyć tą złą Violette.
- No nie chcę.- Z uśmiechem przytulam szatynkę. Nie sądziłem, że po śmierci Emily pokocham kogoś tak bardzo. Violetta jest dla mnie wszystkim.- Ale też nie chcę by coś ci się stało.
- Jesteś gorszy niż mój ojciec.- Violetta uderza mnie delikatnie pięścią w klatkę piersiową.
- Właśnie, kontaktowałaś się z ojcem?
- Dzwonił wczoraj jak byłeś w pracy. Próbuje się do mnie zbliżyć ale ja nie potrafię mu jeszcze wybaczyć.
- Daj sobie czas.- Biorę ciastko z talerza leżącego na wyspie kuchennej.
- Przestań jeść tyle słodyczy bo będziesz gruby.
- Od roku tak robię i się dobrze trzymam.- Wzruszam ramionami.- Idziemy gdzieś dzisiaj?
- A jak Diego nas znajdzie?- Szatynka mówi do mnie z udawanych strachem.
- To powiem mu kilka niemiłych słów i sobie pójdzie.- Staję za kobietą i całuję jej policzek.
- Zgodzę się ale muszę wiedzieć jakiego rodzaju to spotkanie.
- Randką raczej nie nazwę wyjścia do galerii.
- Zakupy?
- Myślałem raczej o kinie, zarezerwowałem nawet bilety.
- Kino powiadasz? O, której?
- Za jakieś dwie godziny.
~♥~
Wychodzimy z kina. Violetta jest widocznie zadowolona z filmu. Pomińmy fakt, że ja prawie zasnąłem jak większość facetów na sali. Najważniejsze, że jej się podobało.
- Dziękuję Leon.
- Nie masz za co. To czysta przyjemność spędzić z tobą trochę czasu.
- Ale wiedziałam, że trochę zasypiałeś.- Jaki facet nie zasypia na romansach?
- Może trochę.- Obejmuję ją trochę bardziej.- Violetta kiedy właściwie jest ten ślub Ludmiły i Federico?
- W przyszłym tygodniu muszę kupić sobie sukienkę a ty mój drogi garnitur.
- Nie mogę iść w koszuli?
- Na ślub najlepszego przyjaciela? I to jeszcze jakoś świadek? Leon proszę nie załamuj mnie.
- Możemy zrobić to dzisiaj?
- Jeśli jesteś chętny i masz tyle nerwów to czemu nie.
- Chcę po prostu mieć to już z głowy.- Violetta uśmiecha się i ciągnie mnie do jakiegoś sklepu. To będzie długi dzień.
~♥~
Siedzę już e piątym sklepie a Violetta nadal nie kupiła sukienki. W tym sklepie przymierza już 7. Mam nadzieję, że z garniturem pójdzie szybciej.
- I jak?- Szatynka wychodzi z przymierzalni i granatowej sukience. Wygląda świetnie.
- Pięknie.- Uśmiecham się delikatnie do mojej dziewczyny.
- Nie kłamiesz?
- Nie no serio wyglądasz świetnie.- Sukienka idealnie podkreśla jej talię i uwydatnia jej zgrabne nogi.
- No nie wiem.- Niezdecydowana przegląda się w lustrze. Podchodzę od niej i obejmuję w pasie.
- Mi się bardzo bardzo podoba.- Mówię na tyle cicho by tylko ona mogła to usłyszeć.
- Mi też ale nie jest czasami trochę za droga?
- Jak ci się podoba to cena nie gra tu roli. Kupimy ją.- Violetta całuje mój policzek i znika za drzwiami przymierzalni. Przebrana już w swoje ubrania wychodzi. Przy kasie płacę za sukienkę i wychodzimy ze sklepu.
- Leon jak to możliwe, że nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy. Przecież oboje znamy Ludmiłę i mogliśmy spotkać się chociażby na jej urodzinach. W ogóle dlaczego nazywasz ją swoją siostrą? - Tyle pytań a ja nie wiem co powiedzieć.
- Nie przychodziłem na urodziny nikogo z moich znajomych.
- A no tak Leon Verdas jest niezależnym facetem i nie chodzi na urodziny przyjaciół.
- Takim niezależnym, że pozwala się zaprowadzić swojej dziewczynie by kupić garnitur.
- Jesteś jakby na mojej uwięzi kochanie.- Całuję policzek szatynki i uśmiecham się. Nie jestem pod jej pantoflem po prostu chcę sprawić jej przyjemność. Nie zawsze słucham jej poleceń. Jak zarządziła zdrowe odżywianie to i tak jadłem moje ulubione czekoladowe ciastka i pizze. To, że czasami mnie o coś poprosi i to zrobię chyba nie jest dziwne. Wchodzimy do sklepu z odzieżą męską Violetta od razu rzuca się w stronę garniturów. Chwilę coś przegląda i wyciąga czarny komplet.
- Przymierz- Podaje mi wieszak z ubraniem. Biorę je od niej i wchodzę do małego pomieszczenia by przymierzyć. Wychodzę na zewnątrz.- Chodź tu.- Kobieta wyciąga ręce w moją stronę. Poprawia coś i chwilę mi się przygląda.
- Jest aż tak źle?
- Jest świetnie.- Po krótkiej dyskusji kupuję całkiem inny garnitur. Violetta uznała, że ten drugi leży na mnie lepiej a ja uważam, że jest o wiele wygodniejszy.
- Proszę, proszę kogo tu moje oczy widzą.- Hernandez. Dlaczego z każdej możliwej osoby spotkaliśmy właśnie go. Czuję jak Violetta mocniej zaciska moją dłoń i przysuwa się do mnie.
- Odejdź.
- Przyszedłem tylko po to co moje.- Szarpie Violettę i odciąga ją ode mnie.
- Leon!- Odpycham mężczyznę i przytulam roztrzęsioną Violette.
- Jeszcze mnie popamiętacie.
- Rób tak dalej a zgnijesz w pierdlu. Groźby i nachodzenie są karalne.- Obejmuję szatynkę i wymijam Diego.
- Nie przychodziłem na urodziny nikogo z moich znajomych.
- A no tak Leon Verdas jest niezależnym facetem i nie chodzi na urodziny przyjaciół.
- Takim niezależnym, że pozwala się zaprowadzić swojej dziewczynie by kupić garnitur.
- Jesteś jakby na mojej uwięzi kochanie.- Całuję policzek szatynki i uśmiecham się. Nie jestem pod jej pantoflem po prostu chcę sprawić jej przyjemność. Nie zawsze słucham jej poleceń. Jak zarządziła zdrowe odżywianie to i tak jadłem moje ulubione czekoladowe ciastka i pizze. To, że czasami mnie o coś poprosi i to zrobię chyba nie jest dziwne. Wchodzimy do sklepu z odzieżą męską Violetta od razu rzuca się w stronę garniturów. Chwilę coś przegląda i wyciąga czarny komplet.
- Przymierz- Podaje mi wieszak z ubraniem. Biorę je od niej i wchodzę do małego pomieszczenia by przymierzyć. Wychodzę na zewnątrz.- Chodź tu.- Kobieta wyciąga ręce w moją stronę. Poprawia coś i chwilę mi się przygląda.
- Jest aż tak źle?
- Jest świetnie.- Po krótkiej dyskusji kupuję całkiem inny garnitur. Violetta uznała, że ten drugi leży na mnie lepiej a ja uważam, że jest o wiele wygodniejszy.
- Proszę, proszę kogo tu moje oczy widzą.- Hernandez. Dlaczego z każdej możliwej osoby spotkaliśmy właśnie go. Czuję jak Violetta mocniej zaciska moją dłoń i przysuwa się do mnie.
- Odejdź.
- Przyszedłem tylko po to co moje.- Szarpie Violettę i odciąga ją ode mnie.
- Leon!- Odpycham mężczyznę i przytulam roztrzęsioną Violette.
- Jeszcze mnie popamiętacie.
- Rób tak dalej a zgnijesz w pierdlu. Groźby i nachodzenie są karalne.- Obejmuję szatynkę i wymijam Diego.
~♥~
Hej.
Niby rozdziały miał być rzadziej ale są częściej.
Mała konfrontacja z Diego zaliczona.
Będzie go teraz trochę więcej.
I znowu ktoś zginie zapowiadam.
Śmierci trochę będzie bo bym nie była sobą jakby jej nie było.
Jednakże raczej rozstania Leonetty nie będzie.
Chyba, że mi się coś odwidzi.
Ale raczej nie.
Wysyłam tysiąc uścisków i widzimy się niebawem.
Zapraszam was również do zakładki zapytaj bohatera bo trochę tam cicho :)
Zgadzam się na śmierć ale nie Leonetty ani Fedmily. Cudo!
OdpowiedzUsuńBłagam. Diego musi być następny na twojej liście 😈
OdpowiedzUsuńCudowny!
Wspólne wybieranie sukienki i garnituru? Już niedługo ślub Fedemiły.
Ciekawe czy Verdas kiedykolwiek sie odważy i poprosi V o rękę.
Do następnego!
Maddy ❤
Cudo.
OdpowiedzUsuńLeonetta spędza miłe chwile.
Mam nadzieję,że w najbliszym
czasie to się nie zmieni.
Po co Diego chcę to popsuć?
Asia Blanco
Miło i sympatycznie. Kino, zakupy, no i wisienka na torcie- Diego. Ale czym byłoby życie Leonetty bez Diego? Oni są jak dwie połówki jabłka. Nie zabijaj go, przynajmniej będzie ciekawie :)
OdpowiedzUsuń