____
Violetta zapłakana wchodzi do pokoju.
- Co się stało?
- Leon musimy jechać do szpitala.- Roztrzęsiona próbuje zebrać rzeczy ze stolika.
- Violetta spokojnie. Nie możesz jechać tam w takim stanie.
- Leon ja muszę.- Violetta coraz bardziej płacze.
- Wiem, że musisz kochanie.- Gładzę delikatnie jej policzek. Violetta jest bardzo roztrzęsiona więc musiało stać się coś bardzo poważnego.- Napij się.- Podaję jej szklankę z wodą. Szatynka chwyta szklankę bierze z niej łyk i siedzi chwilę patrząc w przestrzeń pustym wzrokiem.
- Możemy już jechać.- Mówi cicho.- Ale najpierw proszę przytul mnie.- Delikatnie biorę ją na swoje kolana i przytulam. Jest jak małe bezbronne dziecko.
- Co się stało dokładnie?
- Damien jest w stanie krytycznym. Leon proszę jedźmy już.
- Dobrze ale masz być spokojna. Damien jest pod dobrą opieką.
- Leon ale ja się o niego martwię.
- Da radę to silny chłopak. Idziemy?- Wychodzimy z mieszkania. Samochodem jedziemy do szpitala. Violetta wysiada przed budynkiem a ja udaję się w poszukiwaniu miejsca gdzie mogę zaparkować. Po zostawieniu samochodu na parkingu idę do szpitala pod tą salę co zawsze jednak jest pusta.
- Przepraszam gdzie jest chłopiec z tej sali?- Zaczepiam pielęgniarkę na korytarzu.
- Jest pan kimś z rodziny?
- Tak jakby ojcem.- W pewnym sensie mogę chyba nazwać się jego ojcem.
- Drugie piętro sala numer 34.- Dziękuję i udaję się we wskazane miejsce. Zaglądam przez szybę w drzwiach do pomieszczenia. Jak przypuszczałem jest tam Violetta i nieprzytomny. mały. Powoli wchodzę do sali.
- Co jest?
- To już chyba koniec.- Violetta mówi beznamiętnie.
- Co ty mówisz?
- Leon on umrze.- Co? Przecież to niemożliwe. Ja a co dopiero Violetta załamię się.
- Kochanie nie mów tak.- Ścieram z policzka jej łzy. Violetta w całych sił przytula się do mnie.
- Chciałabym wierzyć, że będzie dobrze ale nie mam już na to chwil.
- Będzie dobrze. Musi być.
- Dziękuję, że ze mną jesteś.
- Zawsze będę.
~♥~
Spędzamy kilka godzin w sali szpitalnej. Przez ten czas panuje cisza a my jakby liczymy na cud. Jedyny dźwięk to ten, który wydaje z siebie urządzenie do całodobowego monitorowania pracy serca ale to "pip" jeszcze bardziej dołuje człowieka.
- Leon pójdę po coś do picia.
- Ja mogę pójść.
- Nie, chcę się trochę przejść. Chcesz coś?
- Kawę.- Violetta wychodzi z sali a ja zostaję zam z małym. Wpatruję się chwilę w dal. Decyduję się złapać chłopca za rękę.
- Kocham cię jak własnego syna, wiesz? Jak już będziesz zdrowy to pójdziemy razem na mecz albo na ryby sam wybierzesz. Jeśli będziesz chciał pokażę ci mój motocykl a jak mama nam pozwoli to pojeździmy po okolicy.- Nigdy nie myślałem nad posiadaniem dziecka ale dzięki Damienowi wiem, że taka pociecha w domu to skarb. Mam wrażenie, że drobna rękę Damiena zaciska się na mojej dłoni. Ale to się dzieje naprawdę patrzę na niego a jego oczy są delikatnie otworzone i spoglądają na mnie.
- Powiesz mamie, że bardzo ją kocham?- Mówi swoim słabym głosem a ja kiwam twierdząco głową. - Dziękuję tatusiu. Kocham cię.- W pierwszej chwili nie jestem świadom tego co się dzieje. "Tatusiu" to słowo krąży moją w mojej głowie zagłuszając dźwięk jednej z maszyn. Na ekranie pojawia się prosta linia, która mówi sama za siebie. Nawet zdenerwowani lekarze nie są w stanie wybudzić mnie z transu. Bo ja nie wierzę w to co się dzieje. Przecież to niemożliwe mieliśmy tyle planów. Słowa lekarza docierają do mnie z opóźnieniem. Damien nie żyje.
~♥~
Hej.
PROSZĘ NIE BIĆ OSTRZEGAŁAM, ŻE KTOŚ UMRZE
No więc kto się spodziewał takiego obrotu spraw?
Miałam to zaplanowane od kwietnia jakoś.
Ciekawe jak bardzo Violka się nam załamie?
Nad tym pomyślimy.
Może jakieś znicze w kom [*]
Pocieszę was to nie pierwsza nie ostatnia osoba, która tu umrze jeszcze mam zaplanowane dwie.
Luz to nie Leonetta.
Verdas to się dopiero rozkręca i niedługo ( gdzieś za 10 rozdziałów) poznacie wszystkie jego tajemnice.
A ze spraw organizacyjnych to myślę, że to nieregularne dodawanie wyszło mi na dobre bo mam czas na przemyślenie i dokładne opisanie wszystkiego.
Więc rozdziały będą dłuższe takie a może nawet bardziej niż na początku.
A teraz dobranoc moi mili :)
[*]
OdpowiedzUsuńCholera!
Będzie źle. V się załamie.
Nie sądziłam, że to swego uśmiercisz. Prędzej poderzewałabym, że to Federico bądź Lu, ale nie ten mały. 😢😢😢
Smutno mi.
Chce już następny.
Leon pomoże V, ale czy ona nie będzie go odtrącała teraz?
Smutny :(
[*]
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń(*) Zabiłaś go razem ze mną. Lubisz uśmiercać dzieci. Pewnie następne będzie Ludmi. Jakby Diego nie mógł.
OdpowiedzUsuńMoże go odratują. Albo Leon sobie to wyobrażał. Prooosze:c aaaaa smutno mi.
UsuńBiedna Vilu.
OdpowiedzUsuńDopiero teraz się załamie.
A może Leon tylko się
zamyślił lub to tylko koszmar.
Niby oszczegałaś, że ktoś
umrze. Ale, że synek Vilu?
Asia Blanco
Piękny, ale niezwykle smutny :(
OdpowiedzUsuń