Dedykacja dla Skuteczna P
____
- Leon możesz jaśniej?
- Już nie ważne.- Uśmiecham się blado.- Idziemy jeść?
- Tak ale potem masz się tłumaczyć. Martwię się.
- Dobrze. Bądź gotowa na 19:00.- Mówię zmierzając w stronę kuchni
- A Damien?
- Moja sąsiadka ma syna w jego wieku z chęcią się nim zajmie.- Uśmiecham się po czym wyciągam talerze, na które szatyna nakłada wcześniej przygotowany posiłek. Razem zasiadamy do stołu by zjeść. Mówiłem już jak dobrze gotuje Violetta?
- Leon muszę pojechać po Damiena do przedszkola. Będę za godzinkę.
- Zawiozę cię.- Wstaję z miejsca i idę po kluczyki. Kobieta podąża za mną. Wsiadamy do mojego czarnego samochodu. Violetta opisuje mi drogę do przedszkola. Szatynka opuszcza pojazd by odebrać małego. Gdy Violetta jest w budynku dzwoni mój telefon. Ludmiła. Wzdycham i odbieram połączenie.
- Czego?
- Zrób wszystko by Federico do mnie wrócił inaczej sprawię by twoje życie a zarazem twojej Violetki było jeszcze gorsze.- Rozłącza się. Teraz wiem, że muszę chronić Violettę i jej syna.
- Leon. możemy zajechać jeszcze do sklepu?- Bez zastanowienia skręcam w odpowiednią uliczkę.
- Potrzebujesz coś konkretnego?
- Chcę kupić kilka rzeczy.- Kiwam głową. Parkuję pod najbliższym marketem. Wysiadam z samochodu.
- Mogę widzieć gdzie mnie dzisiaj zabierasz?
- Nie.- Idę uśmiechnięty dalej po sklepie. Podążam do działu z napojami wybieram jakiś energetyk. Jest chyba jakiś spadek ciśnienia odczuwam jakieś dziwne zmęczenie
- O tutaj jesteś. Mam już wszystko.- Odwracam się w stronę szatynki, która na rękach trzyma Damiena oraz koszyk z zakupami.
- Chodź do mnie.- Wyciągam ręce w kierunku chłopca. Chcę odciążyć trochę szatynkę.
- Leon...
- No co? Nie chcę byś się przemęczała. Coś się stało że trzeba cię nosić młody co?- Spoglądam na chłopca. Damien tylko się do mnie przytula.
- Leon chodźmy pogadamy z nim w domu.- Dalej niosąc chłopca na rękach idę do kasy z szatynką. Na parkingu zapinam małego pasami i siadam na miejscu kierowcy. Co mogło na niego tak wpłynąć, że z tak wesołego i tryskającego energią chłopca stał się tak przygaszony? Dojeżdżamy pod moje miejsce zamieszkania. Wysiadamy z samochodu i udajemy się do mojego mieszkania.
- Damien idź do swojego pokoju.- Szatynka rozkazuje chłopcu. Następnie spogląda na mnie. Bez słowa chowa się w moich ramionach.
- Mogę z nim porozmawiać.
- Myślę, że to może być dobry pomysł. Damien potrzebuje męskiego wsparcia. Chyba już nie daję rady.
- Violetto. Jesteś bardzo silną i młodą kobietą. Przeszłaś wiele i dałaś radę. Wiesz ile osób na twoim miejscu już by się poddało? A ty dalej walczysz. Pomogę ci z Damienem. Tak jak ty pomagasz mi ze mną. Idę z nim porozmawiać.- Opuszczam salon i idę do pokoju chłopca. Delikatnie pcham drzwi widzę chłopca siedzącego na łóżku ze spuszczoną głową a jego nogi, które nie są wystarczająco długie by dotknąć ziemi z tej odległości bujają się to w jedną to w drugą.
- Damien.- Kucam by znaleźć się twarzą w twarz z chłopcem.
- Byłem niegrzeczny, że mama kazał mi iść do pokoju?
- Nie no coś ty. Byłeś bardzo grzeczny. Twoja mama i ja musieliśmy porozmawiać. Martwimy się o ciebie bo jesteś jakiś smutny dzisiaj. Powiesz mi o co chodzi?- Uśmiecham się w jego stronę.
- Nie powiesz mamie?
- Tego nie mogę ci obiecać. To jest twoja mama, która bardzo się o ciebie martwi. A poza tym nie można kłamać.- Delikatnie ujmuję jego małe rączki w swoje dłonie.
- Nie wiem jak to powiedzieć.- Chłopczyk opuszcza głowę jeszcze bardziej.- Boje się. On zabronił mi o tym mówić.- Damien przytula się do mnie.
- Kto?- Przytulam chłopca by czuł się pewniej.
- Tata widziałem go jak byliśmy na placu w przedszkolu. Podszedł do ogrodzenia. Kazał mi powiedzieć gdzie teraz mieszkam. Nie powiedziałem. Ale ty nasz obronisz?- Zamieram. Przytulam go jeszcze bardziej. Mimo, że Damien to nie mój syn to chcę być dla niego jak ojciec.
Jak autorytet.
~♥~
Hej.
Już myślałam że rozdział się dziś nie pojawi.
Ale jest.
Najbardziej podoba mi się moment rozmowy Leona z Damienem.
Dzisiaj krótka notka bo już mi się literki mylą na klawiaturze.