Rozdział( a zwłaszcza 4 pierwsze zdania) z dedykacją dla Domki.
___
Wkładam kluczyk do stacyjki. Przekręcam go. Słyszę warkot silnika. Kocham to. Dodaję równocześnie gaz odejmując sprzęgło i wbijając bieg. Wyjeżdżam z garażu. Droga zlatuje mi szybko ze względu na moją ukochaną YAMAH'ę. Dziś jestem punktualnie. Zgaszam motocykl i wchodzę do budynku. Idę dobrze znaną mi trasą.
- Leon!
- Tak Fede.- Błagam skończ z tym psychologiem. Jestem zdrowy czuję się dobrze a to, że nie mam ochoty na imprezy ale nie oznacza, że jestem chory psychicznie.
- Zamierzasz iść dzisiaj do psychologa?- Wiedziałem.
- Skończysz układać mi życie?- Warknąłem.
- Zmieniłeś się Leon.- Ile razy mi to jeszcze powiesz?
- Jestem taki jaki byłem. Tylko inaczej patrzę na świat.
- Przez te swoje inne patrzenie na świat ranisz swoich bliskich. Co by pomyśleli twoi rodzice?
- Moi rodzice są w Meksyku mam z nimi kontakt raz na tydzień. Wiedzą co u mnie.
- Twój ojciec wściekłby się gdyby wiedział co wyprawiasz.- Brawo. Zniżamy się do przedszkola? Ortez cofasz się w rozwoju?
- Ile my mamy lat? Będziesz straszył mnie rodzicami? Ortez daruj sobie.- Znikam za drzwiami gabinetu mojego byłego chyba już przyjaciela. Udaję się do siebie. Zasiadam wygodnie w fotelu odpalam powoli laptop Apple. Wpisuję hasło widzę pulpit sprawdzam e-mail. Po chwili biorę się za przeglądanie akt.
- Leon ktoś do ciebie.- Z za drzwi wyłania się Fede przepuszczają w drzwiach śliczną szatynkę. Skądś ją znam. To ta kobieta, którą bił ten facet. Ortez znika za drzwiami.
- Proszę usiąść.- Wskazuję ręką na krzesło naprzeciw mnie.- Co Panią do mnie sprowadza?
- Przepraszam, za przychodzę tak znienacka ale chciałam zapytać co z moim mężem.
- Na razie jest w areszcie. Sprawą zajmie się prokuratura.- Kobieta cicho westchnęła.
- Dziękuje za pomoc.
- Nie mi proszę dziękować tylko sąsiadom.- Verdas czy ty jej współczujesz?
- Ale to głównie Pan pomógł mi ostatnio.
- Naprawdę nie ma za co.- Ja ewidentnie jej współczuje. To tylko zwykła kobieta. Ma ładne oczy.
- Będę już szła. Do widzenia.
- Odprowadzę Panią.- Co ty odwalasz? Karcę się w myślach. Wstaję z miejsca podchodzę do drzwi przepuszczam szatynkę w nich i idę za nią do windy.
- Jeszcze raz dziękuję. Boję się pomyśleć co by się stało gdyby nie Pan.
- Nie mi należy dziękować.- Uśmiecham się.- Do widzenia.- Żegnam się i odchodzę. Dopiero teraz uświadamiam sobie jak się zachowałem. Przyrzekałem sobie, że ten stary Leon już nie wróci. A jednak.
- Ładne przedstawienie Verdas.- Jeszcze tego tu brakowało. Niby przyjaciel ale jak już kiedyś mówiłem. Czasem mam go dość.
- O co ci chodzi?- Robię zdziwioną minę.
- Co to za kobieta?
- Violetta, sam ją do mnie przyprowadziłeś.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. Co was łączy?
- A co ma nas łączyć? Jest kobietą, której dotyczyła moja ostatnia sprawa.
- Dlatego tak się do niej uśmiechałeś?
- Śledztwo?- Nie bądźmy dziećmi.
- Widzę, że nie da się z tobą normalnie pogadać. Pamiętaj 14:30.- Daj mi pracować. Nic nie mówię odwracam się i idę do mojego biura. Zasiadam za biurkiem dziś zapowiada się nudny dzień. Loguję się na pocztę e-mail ponownie. Dostałem nową reklamę mojego ulubionego salonu motoryzacyjnego. Klikam w okienko i przeglądam ofertę. Nie interesują mnie samochody. Moje czarne Audi w zupełności mi wystarcza. W chodzę w zakładkę motocykle. Przeglądam różne modele lecz nic nie wpada mi w oko.
- Leon.- Znowu on?
- Co tym razem?- Unoszę wzrok znad monitora i spoglądam na przyjaciela.
- Idziemy na kawę po twojej wizycie?
- Nie wiem zadzwonię- Staram się uśmiechnąć lecz nie idzie mi to tak dobrze jak przy szatynce.
- Widzę cień uśmiechu. Będzie bobrze Leon.- Włoch opuszcza moje biur. Opadam bezwładnie na fotel spoglądam na zegar wiszący nad drzwiami. 13:15. Wstaję z fotela biorę kluczyki i wychodzę. Jadę do mojego mieszkania. Parkuję w moim garażu zamykam go i jadę windą do mieszkania tam poprawiam swój wygląd biorę kluczyki od samochodu wybiegam z mieszkania zakluczam je i idę do samochodu. Jadę windą do holu następnie wsiadam do samochodu i jadę pod adres, który podał mi Fede. Jadę przez miasto nagle w moich myślach pojawia się drobna szatynka. Jej siła i spokój z jakim ona do wszystkiego podchodzi. A ja? Ja na wszystkich krzyczę i reaguję agresją. Stop! Czy ja porównuję siebie do osoby, z którą rozmawiałem raptem raz? Jestem już na miejscu wychodzę z samochodu. Wchodzę do białego budynku.
- Dzień dobry. Wita mnie brunetka około 40.- Pomóc w czymś?
- Byłem umówiony na wizytę o 14:00.- Kobieta sprawdza coś w papierach.
- Imię i nazwisko.
- Leon Verdas.
- Proszę usiąść doktor sam pana zawoła.- Odchodzę i siadam na białym krzesełku. Wzdycham ciężko opierając głowę o ścianę. Ja cię kiedyś zabije Fede. Gdyby nie on siedziałbym w biurze i pracował. A tak... W sumie mogę iść. Bo co? Fede na mnie naskarży? Wstaję i mam już odchodzić.
- Pan Verdas. Zapraszam.- Było tak blisko. Mogłem uratować się od tej wizyty. Mogłem. Niechętnie wchodzę do gabinetu. Pomieszczenie nie jest zbyt duże. Biurko,stolik,kozetka i kilka krzeseł.
- Dzień dobry.- Staram się zachowywać tak by wyglądało, że nie potrzebuję pomocy.
- Proszę powiedzieć coś o sobie.
- Co by tu dużo mówić. Mam 23 lata pochodzę z Meksyku pracuję w prywatnej agencji detektywistycznej.
- A coś z życia?
- Pan jest dziennikarzem czy psychologiem?
- Jeśli mam pomóc to muszę wiedzieć co w panu siedzi.
- Dwa płuca i serce, żołądek też jest spoko.- Prycham. Gościu ma odpuścić i dać mi spokój.
- Pan chce odrzucić pomoc wszystkich.
- Po co mi pomoc skoro nic mi nie jest!- Warczę.
- Dobrze widzimy się za tydzień o tej samej porze.- Zabije cie Fede jeszcze nie wiem jak ale cie zabije. Wychodzę bez słowa. Będąc przed budynkiem i dzwonię do Orteza.
- Już po?
- Tak, przez ciebie jestem skazany na kolejną wizytę.
- Idziemy na kawę?
- Gadasz do mnie jak baba. Przyjedź do mnie kupię jakieś piwo obejrzymy mecz.- Nie wiem skąd taka propozycja z mojej strony,
- Nie spodziewałem się tego. Widzę, że wizyta pomogła.
- Pomaga mi mieć jeszcze większą ochotę cię zabić. Widzimy się po 17:30.- Rozłączam się i chowam telefon do kieszeni spodni. Wsiadam do samochodu odpalam go i odjeżdżam. Coś we mnie pękło. Zamiast oglądania meczu z Federico mógłbym wziąć jakieś dokumenty porobić coś innego. Nie żeby typowo męskie zajęcie czyli oglądanie meczu z kumplem było nudne. Ale jeśli jest ładna pogoda wolę wsiąść na motocykl i pojeździć. Nie będę już tym Leonem nigdy nie wrócę do starego życia. Podjeżdżam jeszcze pod market by zakupić coś na wizytę kumpla. Wysiadam z auta i kieruję się w stronę sklepu.
- Zostaw mnie!- Słyszę kobiecy głos. Spoglądam w tamtą stronę widzę kobietę, która próbuje obronić się przed około 30 latkiem. Podchodzę bliżej i przysłuchuję się rozmowie.
- Zapłacisz za jego długi.- W tym momencie kobieta odwraca głowę w moją stronę.-Violetta Pani Violetta?
~♥~
Hej. Sama się nie spodziewałam że rozdział będzie już dziś. Motywacje dał mi zwiastun TNŻV.
Rozjebmy lajonette milionowy raz. Wiecie przewidziałam fabułę
Ciao ma kujawski na włosach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz