_____
Stoję przodem do okna i wpatruję sie w zdjęcie przedstawiające mnie i Violette. .Chciałbym wiedzieć kiedy, jak i dlaczego zostało wykonane. Upijam łyk kawy z kubka i patrzę pusto w przestrzeń. Mimo nieprzepsanej nocy pojawiłem się dziś w pracy a energię staram się nabyć za pomocą kawy chociaż wiem, że to i tak gówno daje. Nie mogłem spać całą noc bo myśli o Violettcie latały mi po głowie. Chociaż wiem, że ją kocham. Mimo utraty pamięci zostały moje uczucia. Wzdycham cicho i siadam w fotelu. Jestem w dupie. Ile bym dał by ten wypadek się nie wydarzył. Zastanawiam się tylko co było jego przyczyną. Niby to coś z motorem, ale przecież mogli mnie oszukać jak w sprawie Castillo.
- Leon. - Odwracam się do szatynki. Nawet nie zauważyłem kiedy tu weszła.
- Coś się stało?
- Nie mogę tak dłużej. - Podchodzi i przytula się do mnie. O co tu chodzi?
-Jak?
- Żyć bez ciebie. Verdas ja cię nadal kocham. - Otwieram oczy i przyzwyczajam się do światła. Masuję mój bolący kark. Zasnąłem w biurze. Zmarnowany idę do aneksu kuchennego by zrobić sobie kawę kolejną tego dnia. Czekam na to aż kubek wypełni się czarną cieczą, która w założeniu ma mnie rozbudzić. W międzyczasie sprawdzam wiadomości. Zabieram swoją kawę i idę do gabinetu. Siadam w fotelu wstaję jednak po chwili i zaczynam krążyć bez celu po pomieszczeniu. Cholera jasna. Uderzam pięścią o blat biurka. Przyciskam jeden z guzików na elektrycznej sekretarce i wzywam Violette do siebie. Nie wiem co dokładnie od niej chcę, ale czegoś na pewno. Upijam kawę z kubka i czekam na zjawienie się szatynki. Minuty stają się jak godziny. Moje tętno przyspiesza widząc ją w progu. Gdy tylko ona zamyka drzwi podchodzę do niej i łapię w talii gwałtownie przyciągając do siebie. Przywieram do jej ust i całuję. Ku mojemu zdziwieniu szatynka oddaje pocałunki.
- Nie mogę bez ciebie żyć. - Szepcze.
- Leon to nie jest takie proste.
- Jest.
- A Federico? Ludmiła co oni pomyślą. - Dlaczego w takich chwilach mamy przekładać swoje szczęście na innych. Przecież nic złego nie robimy.
- Będziemy się ukrywać. - Damy radę.
- Wierzę w nas.
~❤️~
- Chcesz wina? - Pytam siedzącej na mojej kanapie Violetty. Castillo uśmiecha się w moją stronę i poprawia moją koszulę, którą aktualnie ma na sobie. Czy zaproszenie swojej dziewczyny na noc to coś złego? Przyglądam się jej dłuższą chwilę.
- Tylko trochę. - Oh skarbie oboje wiemy, że tu na trochę się nie skończy. Nalewam wina i siadam obok niej. - Leon.
- Słucham cię. - Mówię z uśmiechem i wplatam palce w jej włosy.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. - Violetta siada na moich kolanach i delikatnie całuje moje usta. Wtula się we mnie układając głowę na moim barku. Obejmuje ją mocniej. Wypijamy kolejne lampki wina póki nie skończy się ono w butelce. Violetta nie ma głowy do picia to widać. Mnie niemalże nie ruszyło a ona jest już trochę wystawiona.
- Leoś. - Szatynka mówi cicho przedłużając ostatnią literę mojego imienia. Siada prosto eksponując przy tym swoje ciało. Skarbie dlaczego ty tak na mnie działasz? - Zrób coś dla mnie. - Uśmiecha się pod nosem.
- Co takiego?
- Ściągnij koszulkę proszę. - Śmieję się cicho. Cóż nie mam chyba niż do stracenia. To tylko koszulka a poza tym przecież już nie raz się przed nią rozbierałem. Biorę dół koszulki w swoje dłonie i pociągam za nie ku górze aż w końcu koszulka przechodzi przez moją głową burząc trochę moja fryzurę. Oglądam ubranie na fotel i poprawiam włosy. Szatynka w międzyczasie sięga po telefon i robi mi zdjęcie. - AJ jesteś taki uroczy. - Dziewczyny taki apel do was my mężczyźni wolimy słyszeć, że jesteśmy przystojni czy coś a nie uroczy.
- A ty idziesz spać. - Biorę ją na ręce i niosę do sypialni. Kładę ją na łóżku i okrywam. Siadam obok i przyglądam się jej. Muszę przyznać, że jest piękną kobietą wcześniej jakoś nie zwracałem na to uwagi. Szatynka wtula się w mój tors a ja gładzę js po plecach.
- Leon. - Moja dziewczyna szepcze cicho.
- Słucham. - Nawijam sobie na palec pasmo jej włosów.
- Wiesz, że mieliśmy mieć dziecko. - Moje źrenice się powiększają. Dziecko? Siadam przerażony. Ale jak to mieliśmy mieć? Usunęła ciążę? Boże przecież to było nic niewinne dziecko.
- I dlatego zerwaliśmy?
- Nie.
- To dlaczego? - Brnę dalej.
- Leon ja je usunęłam. Rozumiesz zabiłam nasze dziecko. - Po jej policzkach płyną łzy a mój najgorszy scenariusz się spełnia. Wziąłem głęboki wdech by nie wybuchnąć. Uspokoiłem się i spojrzałem na szatynkę. Śpi. Nie będę jej budzić, ale ta rozmowa nas nie ominie.
~❤️~
Hej hej.
Przepraszam za błędy jutro je jakoś ogarnę.
Nie zachwyca, ale mam nadzieję, że zrozumiecie.
Szkoła mnie wykańcza jednak niedługo święta i będę miała czas na pisanie co mnie pociesza bo naprawdę czasami bardzo mi tego brakuje.
Całuje mocno.
CO
OdpowiedzUsuńONI ZERWALI BO VIOLETTA USUNĘŁA DZIECKO?
CZY JĄ PO****DOLIŁO?
JESTEM NA NIĄ TAKA ZŁA.
Wrócę tu jutro, ale już jej nie lubię :')
JEJU ;';
OdpowiedzUsuńCO TU SIĘ WŁASNIE STAŁO ;-;
;-;-;-;-;-;-;-;-;-;
;-;-;-;-;-;-;-;-;-;-;
;-;-;-;-;;-;-;-
LEOŚ JEJ WYBACZY I BĘDZIE WSPIERAŁ
CZY TO DLATEGO ŻE JĄ WCZEŚNIEJ ZDRADZIŁ? :V
OBY NIE ,-;--;-;-;;--;
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńCOTUSIĘWŁAŚNIEODJANIEPAWLIŁO??!!
OdpowiedzUsuńBOSZ NIE WIERZĘ
JEZU JEZU JEZU
MOŻE TO PRZEZ TO, ŻE JĄ ZDRADZIŁ?
SORRY ZE Z CAPSA, ALE CAPS ŻYCIEM OK?
JEZU NIEŹLE
PISZ SZYBKO ROZDZIAŁ, BO JA TU ZARAZ NIE WYTRZYMIE