piątek, 28 kwietnia 2017

Rozdział 39 - Wiem czym jest szczęście




 
____
 
 
Kolejne minuty wpatruję się w sylwetkę brata. Siedzi tu już od pół godziny i nawet nie zamieniliśmy słowa. Każdy z nas chyba boi się zacząć jakikolwiek dialog. Całe szczęście, że Violetta wyszła spotkać się z Ludmiłą.
- Leon.- W końcu on odzywa się pierwszy.- Przyjechałem aż z Meksyku by cię przeprosić. Obwiniałem cię o coś a tek naprawdę nie powinienem był. To nie twoja wina.- I zrozumiał to po tylu latach? Jest fałszywy nienawidzę go i nie chcę go znać.
- Wyjdź.- Mówię jeszcze spokojnie, ale znając mnie spokój zaraz się skończy.
- Leon...
- Wyjdź z mojego domu i zniknij z mojego życia! - Krzycząc wstaję z miejsca.
- Nic się nie zmieniłeś.- Wstaje i wychodzi z mojego mieszkania niefortunnie mijając się z Violettą. Szatynka zaskoczona wchodzi w głąb mieszkania. Nic do mnie nie mówi tylko siada obok i przytula.
- Nie wiem o co wam chodzi ale jestem i będę zawsze z tobą.- Szatynka całuje mój policzek.- Zjesz coś?- Kobieta wstaje i idzie do kuchni.
- Nie.-  Podążam w jej kierunku.
- Nowość.- Moja dziewczyna śmieje się pod nosem. To niesamowite, że jej uśmiech potrafi poprawić mi humor w nawet najgorszy dzień. Kocham ją i jakoś nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niej.  Ona mnie zmieniła nie żaden psycholog do, którego wysyłał mnie Federico. Uśmiecham się sam do siebie.- Na serio nie jesteś głodny?
- Tak. Jadłem niedawno.
- To już ci daję spokój.- Violetta uśmiecha się do mnie promieniście wyciągając sok z lodówki. Chyba pora rozpocząć plan "oświadczyny". Mam już wszystko idealnie zaplanowane. Sobotni wieczór musi być idealny. Dla Violetty zrobię wszystko.
- Może zabrzmi to dziwnie z moich uszu, ale zapraszam cię na randkę.- Chwytam jej dłoń, która spokojnie spoczywa na blacie kuchennym. Posyłam delikatny uśmiech mojej dziewczynie a wkrótce mam nadzieję, że żonie. Nie wiem skąd u mnie taka zmiana może to miłość. albo po prostu dojrzałem. Obserwuję reakcję Violetty, która na początku jest zdziwiona a w następnej kolejności mocno się do mnie przytula.
- Chyba mi podmienili Leona.- Szatynka składa na moich ustach delikatny pocałunek, który ochoczo oddaję. Każda komórka mojego ciała krzyczy więcej i więcej i tak jest od naszego pierwszego pocałunku. Jej usta wciąż są jak najsłodsza wata cukrowa na tym świecie, a pocałunek jak dotyk chmur. Gdy brakuje nam tchu jesteśmy zmuszeni oderwać się od siebie lecz nasze czoła nie rozstają ani na centymetr. - Kiedy i gdzie?- Szepcze szatynka.
- Sobota u nas Ludmiła się tobą zajmie od rana.
- Sam to wszystko zaplanowałeś?- Kobieta mierzwi moje włosy tylko dwie osoby tak robiły ona i moja mama.
- Mój romantyk.- Ponownie nasze usta łączą się w pocałunku
 
 
~♥~
 
 
 Róże są, świece i sok jest. Garnitur leży idealnie ale dla pewności jeszcze przeglądam się w lustrze. Może być. Włosy są okej. Będzie dobrze. Pierścionek. Cholera. Kuchnia? Jak poparzony idę w stronę pomieszczenia. Jest, biorę bordowe pudełeczko i chowam do kieszeni marynarki. Dzwonek do drzwi. Violetta. Idąc otworzyć chcąc nie musiałem po drodze zobaczyć jak wygalam. Nie jestem przewrażliwiony tylko zestresowany. To różnica. Biorę głęboki wdech i ciągnę za klamkę by otworzyć drzwi. Przyglądam się mojej jak na razie dziewczynie. Zawsze wygląda idealnie ale dzisiaj moje najśmielsze oczekiwania zostały przekroczone. Nie wiem ile tak stoję i się szczerzę w stronę szatynki.
- Leon wszystko w porządku?- Z transu wybudza mnie głos Violetty.
- Tak tak.- Otwieram szerzej drzwi by kobieta mogła wejść do środka. W przejściu pomagam zdjąć jej płaszcz.
- A teraz to może byś się ze mną przywitał.- Szatynka uśmiecha się do mnie i zarzuca ręce na moją szyję. Bez głębszych zastanowień wpijam się w jej usta. Jej pocałunki nawet te najdelikatniejsze są najlepszą rzeczą na świecie.- To co tam przygotowałeś Romeo?
- Spodoba ci się.- Chwytam delikatnie jej dłoń i prowadzę do salonu gdzie wszystko wcześniej zostało przeze mnie przygotowane. Obserwuję przez chwilę jej reakcję na początku jest trochę zdziwiona jednak chwilkę później na jej twarzy pojawia się uśmiech.
- Po co to wszystko?
- Po to by spędzić razem miły wieczór. Zapraszam do stołu.- Gestem ręki wskazuję na nakryty stół. Podchodzimy do niego, odsuwam krzesło by szatynka mogła usiąść. Posyła mi uśmiech a gdy już odchodzę opuszkami palców przejeżdża po mojej dłoni. Na co ja reaguję mrugnięciem jednym okiem w jej stronę.
- Leon, jestem w ciąży wino jest raczej nie wskazane.- Kobieta wskazuję na kieliszek, w którym znajduje się tak w rzeczywistości sok wiśniowy, który będzie taką trochę imitacją wina.
- Spokojnie, to sok.- Violetta kiwa głową. Przez całą kolację wymieniamy się uśmiechami i czułymi gestami. To chyba ten moment kiedy powinienem już uklęknąć? Dam radę. Wstaję z lekkim zawahaniem i klękam na jedno kolano wyjmując pierścionek. Na twarzy Violetty maluje się widoczne zaskoczenie ale oczy biją szczęściem. Szczęściem spowodowanym moją osobą. Czy mogę być z siebie bardziej dumny?
- Nie wiem za bardzo co powiedzieć.- Śmieję się.- Po prostu cię kocham. Chciałabyś spędzić resztę życia u mego boku?- Mówię dość pewnie jak na stres, który siedzi we mnie. Przecież mogę spodziewać się tak naprawdę wszystkiego. Violetta dużo przeszła ale ja chcę sprawić by żadna krzywda już nigdy więcej jej nie spotkała. Dlatego ja Leon Verdas oświadczając  się jej chcę by każdy jej problem i zmartwienie stawał się również moim.
- Tak.- Gdy słyszę to jedno krótkie ale znaczące w tej chwili słowo strach zamienia się w euforię. Szczęśliwy zakładam pierścionek na palec ukochanej i całuję jej dłoń. Chyba w końcu nadszedł ten dzień, w którym wiem czym tak naprawdę jest szczęście.
 
 
~♥~
Hej.
Przedostatni rozdział.
Jak się z tym czuję?
No prawdę mówiąc będzie mi brakować Verdasa.
Wiem, że go kochaliście.
Zrobiłam z niego taki trochę mój ideał faceta uparty ale troskliwy.
Leon oświadczył się Violettcie, ale wiecie co na początku tego nie planowałam.
Ba to inaczej miało się skończyć.
Ale potem wszystko potoczyło się inaczej niż miało być planowo.
Rozdziałów miało być 50 a wyszło 40.
Następne opowiadanie myślę, że również wam się spodoba bo będzie takie trochę zagmatwane.
I raczej nikt nie zginie.
Planuję zakończenie, którego nikt się raczej nie spodziewa.
I tak ma być.
40 nie wiem kiedy ale nie w najbliższym czasie po majówce czeka mnie masa sprawdzianów itp.
Po 9 czerwca będę miała już luz więc będzie więcej tutaj jak i na blogu z OS'ami a pracuję teraz nad pewnym ale nie wiem kiedy go skończę.
Na Wattpadzie też będzie mnie więcej od czerwca.
Znów nie wiem jak to będzie od września, ale myślę, że będzie dobrze.
Problem z wyborem szkoły mam już za sobą teraz tylko zawieść papiery.
Dzisiaj się rozpisałam ale życzę wam dobrej nocy bo jakby nie patrzeć rozdział pojawia się przed 22.
 

sobota, 15 kwietnia 2017

Voy por ti zaproszenie na one shota



Hej kochani. Nie to nie rozdział przychodzę do was z one shotem, który pojawił się wczoraj na moim drugim blogu gdzie dodaję wszystkie OS'y. Chciałam was o nim poinformować już wczoraj ale po prostu już nie miałam siły. Więc zapraszam was do czytania. Os jest takim trochę prezentem na święta i również dodany z okazji 20 tys wyświetleń. Tutaj macie link a swoje wrażenia piszcie w komentarzach pod nim.

http://yo-te-amo-a-ti-leonetta.blogspot.com/2017/04/voy-por-ti.html

niedziela, 9 kwietnia 2017

Rozdział 38- Pierścionek




____

- Nie mam czasu. 
- Nawet w sobotę?- Słyszę westchnięcie brata po drugiej stronie słuchawki. 
- Tak nawet w sobotę.- Odpowiadam niemiłym tonem. 
- Znowu tylko praca i praca.- Czy on może przestać? Gdyby mój kochany braciszek chciał utrzymywać ze mną jakikolwiek kontakt to by wiedział, że od kiedy jestem z Violetta wszystko jest inaczej. W niecały rok całe moje życie się zmieniło. Mój świat stanął na głowie za sprawą jednej szatynki o pięknym uśmiechu. Mam jeszcze jej tak wiele do powiedzenia ale po prostu się boję. I chyba chcę jeszcze poczekać. 
- Skończ.
- Powiedz kiedy masz czas to się dostosuję. 
- Jutro po piętnastej u mnie- Kończę połączenie. Po cholerę się na to zgadzałem. Siadam w fotelu i rozglądam po gabinecie. Cisza i spokój. Ciesz się Verdas za 9 miesięcy będziesz mógł tylko pomarzyć przemyka przez moją głowę. Nie będzie aż tak źle. Odganiam złe myśli. Napawam się jeszcze ciszą, którą przerywa pukanie do drzwi. 
-Proszę!- Do gabinetu wchodzi Franceska. Zamyślona podchodzi do mojego biurka i kładzie na nim dokumenty.- Przykro mi z powodu Diego.- Wstaję z fotela i podchodzę do niej. Tak mam uczucia taka ciekawostka. 
- Leon ja i Diego to nie było nic poważnego. Nawet nie wiem czy coś do niego czułam. A jak już cię tak interesuje życie matrymonialne pracowników to spotykam się z kimś. 
- W takim razie przepraszam- Unoszę ręce w geście obrony i uśmiecham się do niej. 
- Zapomniałabym gratulacje.- Kobieta delikatnie mnie przytula. Słyszę trzask drzwi i nerwowo spoglądam na zegarek. Violetta. 
- Fran bardzo cię przepraszam... 
- Leż za nią.- Przerywa mi. Jak poparzony wybiegam z biura a następnie z budynku. 
- Violetta!.- Krzyczę będąc na ulicy. Rozglądam się za nią. Jest na drugim końcu parkingu.- Mam cię.- Obejmuję ją w tali gdy jestem wystarczająco blisko. 
- Wracaj sobie do Franceski.- Odpycha mnie.  
- Teraz to ty jesteś zazdrosna. Ona mi tylko gratulowała.- Szatynka przytula się do mnie i rozpłakuje.- Czy to jest to o czym tyle mówił mój przyjaciel? - Hej skarbie. Co jest? - Gładzę ją po plecach. 
- Bo prze zemnie prawie...- Szlocha.- Nasz związek się skończył. 
- Ej nie mów tak.- Całuję ją a następnie mocniej otulam moimi ramionami. Szatynka bardziej wtula się w moje ciało. - Spokojnie.- Składam delikatny pocałunek na czubku jej głowy. 
- Przepraszam.- Swoją kruchą dłonią gładzi mój policzek. 
- Nic się nie stało. Rozumiem ciąża humorki i te sprawy. Federico już mnie przestrzegł.
- Słuchaj się Federico to daleko zajdziesz.- Uśmiecha się i kręci głową. 

~♥~

Kolejną minutę wpatruję się w gablotkę z pierścionkami. 
- Może różowe złoto? - Kobieta za ladą wyciąga kolejny zestaw biżuterii. 
- No nie wiem. 
- Leon a ten?- Federico wskazuje na srebrny pierścionek przyozdobiony niebieskimi kryształkami. 
- Nie. 
- Wiesz co.- Kładzie dłoń na moim ramieniu.- Nigdy bym nie przypuszczał, że będę pomagał ci w wyborze pierścionka zaręczynowego. 
- Tan.- Wskazuję na srebrny pierścionek z bardzo delikatnymi ozdobami. 
- To najdroższy jaki mamy ale zarazem jedyny w swoim rodzaju. 
- Cena tu nie gra roli.- Wyciągam z portfela kartę płatnicza i podaję kobiecie za ladą. Brunetka pakuje pierścionek do pudełeczka. 
- Mam nadzieję, że ukochana będzie zadowolona.- Podaje mi zakup uśmiechając się. Biorę do ręki torebkę i razem z Federico wychodzimy ze sklepu. W oddali widzę dziewczyny idące w naszym kierunku. Mam tylko nadzieję,że nie widziały jak wychodzimy od jubilera. 
- Trzymaj to.- Podaję Włochowi pakunek. Patrzy na mnie ze zdziwieniem na co ja mu odpowiadam kiwnięciem głowy w stronę idących Violetty i Ludmiły. 
- Co robiliście w sklepie z biżuterią. - Zaczyna blondynka. 
- Emm... no ten. Byliśmy po  spinki do mankietów.- Próbuję jakoś wyjść z tej sytuacji ale problem w tym, że ani ja ani Fede nie używamy spinek do mankietów. 
- Po co wam spinki do mankietów.- Violetta rozbawiona unosi jedną brew w górę. Śmiej się śmiej skarbie. 
- Mój tata ma urodziny w tym tygodniu.- Wyrywa się Ortez. Dziękuję przyjacielu. 
- Chyba, że tak. Poczekajcie chwilkę skoczę do łazienki i będziemy wracać.- Violetta całuje mój policzek i oddala się od nas. 
- Ty i ty.- Ludmiła wskazuje na mnie i na swojego męża. Będzie przesłuchanie.- Co kombinujecie? 
- My? Nic.- Mówię poważnym tonem ale ona nadal patrzy się na mnie z miną policjanta i to nie tego dobrego. 
- Nie nabierzecie mnie. Twój tata Federico miał urodziny w zeszły czwartek. Więc o co chodzi? 
- Tłumacz się Verdas. 
- No bo ja.- Biorę głęboki wdech.- Planuję oświadczyć się Violettcie.- Mówię. 
- Aj w końcu zmądrzałeś. - Ludmiła rzuca mi się na szyję. 

~♥~
Hej. 
Nie spodziewaliście się mnie tak szybko. 
Prawda jest taka, że im bliżej końca tym więcej mam pomysłów. 
Zaskoczeni planami Leona? 
Ciekawe co jego braciszek ma mu do powiedzenia? 
Czytałam wasze komentarze i Violetta urodzi dziecko spokojnie. 
Nawet więcej wam powiem będzie to dziewczynka. 
Imię się jeszcze wymyśli. 
To tyle spodziewajcie się mnie...WKRÓTCE. 


czwartek, 6 kwietnia 2017

Rozdział 37- Humorki




____

Siedzę w moim gabinecie. Tęsknię za czasami wyjazdów na akcje. Chciałbym do tego powrócić, ale chyba za bardzo się rozleniwiłem. 
- Leon nie no gratuluję. Po każdym innym bym się tego spodziewał ale nie po tobie. - Błagam niech go ktoś nauczy pukać. 
- Mógłbyś zapukać czasami.- Spoglądam na niego znad monitora komputera. 
- Powiedz mi jak gdzie i kiedy? 
- Stary co ci będę tłumaczył skąd się biorą dzieci.- Śmieję się przez chwilę.- Sam wiesz najlepiej to ty będziesz ojcem za 3 miesiące. 
- Nic mi nie mów. Wstawanie w nocy, pieluchy.- I tak znając życie to Ludmiła będzie wstawała w nocy bo ten się nie obudzi a co do pieluch to Federico bał się posprzątać po własnym psie.- Jedyny plus to brak humorków mojej żony. 
- Aż tak źle? 
- To Ludmiła twoja siostra jakbyś nie wiedział.- No tak blondynka jest jak diabeł w ciele anioła. A ja jestem najlepszym przykładem na to by lepiej jej czasami ustąpić. 
- Macie już imię? 
- Matt Leon Ortez.- Mówi pewny siebie a ja niemal opluwam się kawą. 
- Leon? 
- Ludmiła uparła się, że chce dać mu na drugie Leon chce by nosił imię jej brata.- Jako takim rodzeństwem nie jesteśmy, ale... a z resztą po co wnikać. 
- A props braci. Maxi jest w Buenos Aires.- Wstaję z fotela i zaczynam chodzić po gabinecie.- Chciał pogadać. 
- I gadaliście? 
- Miałem mu dać znać, ale...
- Ale nie dałeś.- Przerywa mi.- Musisz stawić czoła swojej przeszłości Verdas i przede wszystkim powiedzieć o tym Violettcie.
- Powiem gdy uznam to za stosowne.- W prawdzie to co się stało to nic strasznego lecz wciąż nie lubię i nie umiem o tym mówić. Było to dawno ale dla chłopca, który miał 6 lat świat się zawalił a brat go znienawidził. 
- A jak zareagowała na sprawę z Diego? 
- Chciałem jej powiedzieć ale uprzedziła mnie bo znalazła list w moich spodniach robiąc pranie. Wkurzyła się i zasłabła w sumie dzięki temu wiem, że jest w ciąży.- Uśmiecham się. Naszą rozmowę przerywa mój dzwoniący telefon. Violetta. Odbieram. 
- Co tam skarbie?  
- Chciałam zapytać czy mógłbyś przyjechać po mnie do szpitala? 
- Coś się stało? - Pytam zmartwiony. 
- Spokojnie.- Słyszę jej śmiech po drugiej stronie. Byłam na badaniach. Pokarzę ci coś w domu. 
- Mhm. W takim razie czekaj przed szpitalem. Do zobaczenia.- Kończę połączenie. 
- Humorki?- Włoch się głupio śmieje. 
- Chciałbyś. A teraz bierz się do roboty bo cię zwolnię. 

~♥~

Czekam przed szpitalem na szatynkę. Palcami wystukuję w kierownicę rytm piosenki lecącej akurat w radio. 
- Jestem.- Violetta wsiada do samochodu, całuje mój policzek i mierzwi włosy. Uśmiecham się do niej. 
- I co ci powiedział lekarz?- Pytam odpalając samochód. 
- W sumie to nic. To dopiero początek dostałam jakieś witaminy. Póki co wszystko jest w porządku. 
- A wiadomo może już czy...- Zaczynam niepewnie. 
- Za wcześnie kochanie.- Szatynka uśmiecha się w moją stronę. Czeka mnie jeszcze rozmowa z bratem. Chciałbym, żeby odbyła się jak najpóźniej. Nie wiem o czym on chce gadać i chyba wolałbym nie wiedzieć. Było dobrze jak siedział w Meksyku. Kochany braciszek się znalazł. 
Spoglądam kątem oka na moją towarzyszkę. Mam śliczną dziewczynę. 
- Patrz może na drogę co?- Poucza mnie. 
- Zjemy coś na mieście czy wolisz w domu?
- Zamówimy coś.- Szatynka opiera głowę o zagłówek.- Jak chciałbyś nazwać nasze dziecko?- NASZE DZIECKO. Te słowa kilkakrotnie obijają się w mojej głowie. Dopiero teraz dociera do mnie, że cholera ja Leon Verdas będę ojcem. 
- Viola jak do mnie jeszcze nie dociera to, że będę ojcem. 
- Dasz sobie radę. Widziałam jaki byłeś dla Damiena. 
- Ale...- Zaczynam. 
- Nie ma żadnego ale.- Przerywa mi i całuje mój policzek gdy zatrzymujemy się na parkingu. Wysiadamy z samochodu i trzymając się za ręce idziemy do mieszkania. 
- To co chciałaś mi pokazać?- Pytam odwieszając marynarkę na wieszak. 
- Co ty taki w gorącej wodzie kąpany? Zjemy i ci pokażę.- Siada na kanapie a z szufladki w stoliku wyjmuje ulotki z różnych restauracji. 
- To na co masz ochotę? - Siadam obok i obejmuję ramieniem szatynkę. 
- To, to i jeszcze to.- Pokazuje na różne potrawy w menu. Patrzę na nią z przerażeniem. Czy to to o czym mówił Federico?- Żartuję głupku. Zamów pizzę.- Uśmiecham się biorę telefon i wychodzę do kuchni zamówić jedzenie. Po złożeniu zamówienia wracam do mojej dziewczyny. 
- Chciałam ci to pokazać później.- Mówi szukając czegoś w torebce.- Jednak za bardzo chcę byś to już zobaczył.- Bierze do ręki jakieś kartki.- Chodź.- Podchodzę do niej i siadam obok.- Spójrz to nasz mały książę albo księżniczka.- Odwraca kartki, które trzyma w dłoniach a mi ukazuje się zdjęcie USG. Nie na na nim dokładnego zarysu ciała, ale mała plamka na środku to moje dziecko, które za dziewięć miesięcy będę mógł przytulić. Postaram się być najlepszym ojcem jakiego widział ten świat. 

~♥~
Hej. 
Rozdział wcześniej niż normalnie. 
Taka niespodzianka :) 
Wczoraj i dzisiaj miałam rekolekcje i wcześniej przez to byłam w domu więc jest rozdział. 
Jeszcze 3 rozdziały + epilog i koniec. 
Będę chyba tęsknić a tym opowiadaniem bo jakby nie patrzeć już dobry rok je piszę. 
Już tyle osób zabiłam.
Ale jednego możecie być pewni. 
W tym czy w innym na pewno ktoś zginie bo nie była bym sobą. 
Następny kto wie może w weekend bo jest prawie napisany i powiem, że bardzo będziecie zaskoczeni. 
Przed Leonem ważna decyzja ale i czas na zmierzenie się z tym co było kiedyś. 
Trzymajcie za niego kciuki :) 



O mnie


Werka ale duża cześć moich znajomych mówi do mnie Halincia. Czemu? Sama nie wiem? Mogę cały dzień przeleżeć i oglądać ulubiony serial. Nie wiem kim chce jeszcze być czas pokaże. Muzyka jest jedną z moich pasji kocham śpiewać. Po za muzyką uwielbiam również literaturę. Dużo czytam i piszę. Uwielbiam romantyczne historie. Ile mam latek? Hot 14. Boję się dentysty pająków i Ciem. Żyję całym życiem mam optymistyczny pogląd na świat. Bardzo szybko się wzruszam. Uwielbiam ogniska ze znajomymi i wypady do kina. Mieszkam na wsi i tu się wychowałam spokój i cisza. Tyle co można się o mnie ciekawego dowiedzieć. Żona Jorge Blanco. Nie no ale w przyszłości kto wie.