____
Kolejne minuty wpatruję się w sylwetkę brata. Siedzi tu już od pół godziny i nawet nie zamieniliśmy słowa. Każdy z nas chyba boi się zacząć jakikolwiek dialog. Całe szczęście, że Violetta wyszła spotkać się z Ludmiłą.
- Leon.- W końcu on odzywa się pierwszy.- Przyjechałem aż z Meksyku by cię przeprosić. Obwiniałem cię o coś a tek naprawdę nie powinienem był. To nie twoja wina.- I zrozumiał to po tylu latach? Jest fałszywy nienawidzę go i nie chcę go znać.
- Wyjdź.- Mówię jeszcze spokojnie, ale znając mnie spokój zaraz się skończy.
- Leon...
- Wyjdź z mojego domu i zniknij z mojego życia! - Krzycząc wstaję z miejsca.
- Nic się nie zmieniłeś.- Wstaje i wychodzi z mojego mieszkania niefortunnie mijając się z Violettą. Szatynka zaskoczona wchodzi w głąb mieszkania. Nic do mnie nie mówi tylko siada obok i przytula.
- Nie wiem o co wam chodzi ale jestem i będę zawsze z tobą.- Szatynka całuje mój policzek.- Zjesz coś?- Kobieta wstaje i idzie do kuchni.
- Nie.- Podążam w jej kierunku.
- Nowość.- Moja dziewczyna śmieje się pod nosem. To niesamowite, że jej uśmiech potrafi poprawić mi humor w nawet najgorszy dzień. Kocham ją i jakoś nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niej. Ona mnie zmieniła nie żaden psycholog do, którego wysyłał mnie Federico. Uśmiecham się sam do siebie.- Na serio nie jesteś głodny?
- Tak. Jadłem niedawno.
- To już ci daję spokój.- Violetta uśmiecha się do mnie promieniście wyciągając sok z lodówki. Chyba pora rozpocząć plan "oświadczyny". Mam już wszystko idealnie zaplanowane. Sobotni wieczór musi być idealny. Dla Violetty zrobię wszystko.
- Może zabrzmi to dziwnie z moich uszu, ale zapraszam cię na randkę.- Chwytam jej dłoń, która spokojnie spoczywa na blacie kuchennym. Posyłam delikatny uśmiech mojej dziewczynie a wkrótce mam nadzieję, że żonie. Nie wiem skąd u mnie taka zmiana może to miłość. albo po prostu dojrzałem. Obserwuję reakcję Violetty, która na początku jest zdziwiona a w następnej kolejności mocno się do mnie przytula.
- Chyba mi podmienili Leona.- Szatynka składa na moich ustach delikatny pocałunek, który ochoczo oddaję. Każda komórka mojego ciała krzyczy więcej i więcej i tak jest od naszego pierwszego pocałunku. Jej usta wciąż są jak najsłodsza wata cukrowa na tym świecie, a pocałunek jak dotyk chmur. Gdy brakuje nam tchu jesteśmy zmuszeni oderwać się od siebie lecz nasze czoła nie rozstają ani na centymetr. - Kiedy i gdzie?- Szepcze szatynka.
- Sobota u nas Ludmiła się tobą zajmie od rana.
- Sam to wszystko zaplanowałeś?- Kobieta mierzwi moje włosy tylko dwie osoby tak robiły ona i moja mama.
- Mój romantyk.- Ponownie nasze usta łączą się w pocałunku
~♥~
Róże są, świece i sok jest. Garnitur leży idealnie ale dla pewności jeszcze przeglądam się w lustrze. Może być. Włosy są okej. Będzie dobrze. Pierścionek. Cholera. Kuchnia? Jak poparzony idę w stronę pomieszczenia. Jest, biorę bordowe pudełeczko i chowam do kieszeni marynarki. Dzwonek do drzwi. Violetta. Idąc otworzyć chcąc nie musiałem po drodze zobaczyć jak wygalam. Nie jestem przewrażliwiony tylko zestresowany. To różnica. Biorę głęboki wdech i ciągnę za klamkę by otworzyć drzwi. Przyglądam się mojej jak na razie dziewczynie. Zawsze wygląda idealnie ale dzisiaj moje najśmielsze oczekiwania zostały przekroczone. Nie wiem ile tak stoję i się szczerzę w stronę szatynki.
- Leon wszystko w porządku?- Z transu wybudza mnie głos Violetty.
- Tak tak.- Otwieram szerzej drzwi by kobieta mogła wejść do środka. W przejściu pomagam zdjąć jej płaszcz.
- A teraz to może byś się ze mną przywitał.- Szatynka uśmiecha się do mnie i zarzuca ręce na moją szyję. Bez głębszych zastanowień wpijam się w jej usta. Jej pocałunki nawet te najdelikatniejsze są najlepszą rzeczą na świecie.- To co tam przygotowałeś Romeo?
- Spodoba ci się.- Chwytam delikatnie jej dłoń i prowadzę do salonu gdzie wszystko wcześniej zostało przeze mnie przygotowane. Obserwuję przez chwilę jej reakcję na początku jest trochę zdziwiona jednak chwilkę później na jej twarzy pojawia się uśmiech.
- Po co to wszystko?
- Po to by spędzić razem miły wieczór. Zapraszam do stołu.- Gestem ręki wskazuję na nakryty stół. Podchodzimy do niego, odsuwam krzesło by szatynka mogła usiąść. Posyła mi uśmiech a gdy już odchodzę opuszkami palców przejeżdża po mojej dłoni. Na co ja reaguję mrugnięciem jednym okiem w jej stronę.
- Leon, jestem w ciąży wino jest raczej nie wskazane.- Kobieta wskazuję na kieliszek, w którym znajduje się tak w rzeczywistości sok wiśniowy, który będzie taką trochę imitacją wina.
- Spokojnie, to sok.- Violetta kiwa głową. Przez całą kolację wymieniamy się uśmiechami i czułymi gestami. To chyba ten moment kiedy powinienem już uklęknąć? Dam radę. Wstaję z lekkim zawahaniem i klękam na jedno kolano wyjmując pierścionek. Na twarzy Violetty maluje się widoczne zaskoczenie ale oczy biją szczęściem. Szczęściem spowodowanym moją osobą. Czy mogę być z siebie bardziej dumny?
- Nie wiem za bardzo co powiedzieć.- Śmieję się.- Po prostu cię kocham. Chciałabyś spędzić resztę życia u mego boku?- Mówię dość pewnie jak na stres, który siedzi we mnie. Przecież mogę spodziewać się tak naprawdę wszystkiego. Violetta dużo przeszła ale ja chcę sprawić by żadna krzywda już nigdy więcej jej nie spotkała. Dlatego ja Leon Verdas oświadczając się jej chcę by każdy jej problem i zmartwienie stawał się również moim.
- Tak.- Gdy słyszę to jedno krótkie ale znaczące w tej chwili słowo strach zamienia się w euforię. Szczęśliwy zakładam pierścionek na palec ukochanej i całuję jej dłoń. Chyba w końcu nadszedł ten dzień, w którym wiem czym tak naprawdę jest szczęście.
~♥~
Hej.
Przedostatni rozdział.
Jak się z tym czuję?
No prawdę mówiąc będzie mi brakować Verdasa.
Wiem, że go kochaliście.
Zrobiłam z niego taki trochę mój ideał faceta uparty ale troskliwy.
Leon oświadczył się Violettcie, ale wiecie co na początku tego nie planowałam.
Ba to inaczej miało się skończyć.
Ale potem wszystko potoczyło się inaczej niż miało być planowo.
Rozdziałów miało być 50 a wyszło 40.
Następne opowiadanie myślę, że również wam się spodoba bo będzie takie trochę zagmatwane.
I raczej nikt nie zginie.
Planuję zakończenie, którego nikt się raczej nie spodziewa.
I tak ma być.
40 nie wiem kiedy ale nie w najbliższym czasie po majówce czeka mnie masa sprawdzianów itp.
Po 9 czerwca będę miała już luz więc będzie więcej tutaj jak i na blogu z OS'ami a pracuję teraz nad pewnym ale nie wiem kiedy go skończę.
Na Wattpadzie też będzie mnie więcej od czerwca.
Znów nie wiem jak to będzie od września, ale myślę, że będzie dobrze.
Problem z wyborem szkoły mam już za sobą teraz tylko zawieść papiery.
Dzisiaj się rozpisałam ale życzę wam dobrej nocy bo jakby nie patrzeć rozdział pojawia się przed 22.