- I jak ci się podoba?- Szatyn skierował słowa od mnie.
- Jest świetnie. Widać, że kochacie to co robicie.
- Leon. Będziemy się już zwijać. Mamy jeszcze próby w Studiu.
- Rozumiem. Kiedy robimy następną próbę?
- Sobota wieczór?
- Nie mogę. Ale może tak przed 12:00
- No spoko. To siema. - Przybili sobie jeszcze piątki. I wyszli. Leon zaczą zbierać instrumęty. Z zaciekawieniem przyglądałam się tej czynności. Widać że chodzi na siłownię.
- Skończyłem. Co teraz robimy?- Uśmiechną się po swojemu i usiadł obok mnei na skrzyni od instrumentów.
- Zaśpiewasz mi coś?- Rzuciłam od tak. Leon wstał podszedł do półki zdją z niej mikrofon podłączył do wzmacniacza.
- Ale pomożesz mi.- Szatyn pociągną mnie w stronę sprzętu.
- Leon. Nie musiałeś rozstawiać tego wszystkiego.- Dopiero posprzątał czuję się winna, że będzie musiał zrobić to jeszcze raz.
- To tylko mikrofon.- Podał mi urządzenie. Na stojaku ułożył nuty oraz tekst piosenki. Dłonie ulokował na klawiszach i zaczął śpiewać(numerek 2). W miarę swoich możliwości próbowałam mu dorównać. Ale czy to możliwe? Leon ma wielki talent a ja? Śpiewaliśmy dalej. Szatyn uśmiechał się do mnie i puszczał oczka.
- Nie wiem co powiedzieć.- Wydusił gdy skończyliśmy.
- Było tak źle?- Spytałam. Moja ciocia wiele razy mi mówiła że mam ładny głos ale w porównaniu do Leona to było nic.
-Nie. Wręcz przeciwnie. Masz bardzo ładny głos. Violu tu musisz zapisać się do studia.
- Leon wiesz, że to niemożliwe.- Odparłam nie chcę wiedzieć co by było gdyby moja mama się o tym dowiedziała. Pewnie siedziałabym następnego dnia w samolocie do jakiegoś internatu na drugim końcu świata.
- O marzenia trzeba walczyć. A ja ci pomogę a tej walce jeśli tylko trzeba.- Mówił to tak przekonująco. Kiedy jestem z nim wszystko jest możliwe.
- Dziękuje.- Rzuciłam się w jego ramiona. Czas się zatrzymał byłam tylko ja i on.Oraz moje marzenie, o które będę walczyć razem z nim.
***
Następnego dnia wstałam o odpowiedniej godzinie by przygotować się do szkoły. Wstałam wybrałam odpowiednie ubranie na dziś. Ruszyłam do łazienki i przygotowałam się. Gotowa poszłam do jadalni rodziców już nie było.
- Hej Leon.- Powiedziałam do jedzącego śniadanie szatyna.
- Widzę, że komuś humorek dopisuje.- Posłał mi uśmiech od którego miękną kolana.- Jakoś tak po tej naszej wczorajszej rozmowie czuję się lepiej.
- To chyba dobrze. Nie? - Zasiadłam do stoły na przeciwko chłopaka. Posmarowałam kanapkę marmoladą i zaczęłam jeść.
- Leon chcę zdawać do studia.- Słowa te tak nagle wypłynęły z moich ust. Byłam bardzo pewna siebie wypowiadając je.
- A rodzice?
- Tata się zgodzi ważne bym była szczęśliwa. A mama...- Urwałam w połowie. Właśnie co z mamą? Ona mnie zabije gdy się dowie. Ba nawet gorzej odeśle mnie do jakiejś szkoły z internatem.- Nie musi nic wiedzieć.
- Violu powiedziałem, że ci pomogę. Ale nie w taki sposób. Nie chcę byś kłamała.- Czułam się jak mała dziewczynka, której prawią kazanie na temat dobrego zachowania. Leon mówił spokojnie jak zawsze.
- Masz rację ale ja nie mam innego wyjścia.- Spuściłam głowę. Studio to moje wielkie marzenie. A to jedyny sposób by je spełnić.
- Mam pomysł. Zapiszesz się na poniedziałkowy egzamin jeśli się dostaniesz mówisz mamie, jeśli nie to zamykamy sprawę. Dobrze?
- Zarzucasz mi. że obleje?- Skąd ja mam tyle pewności siebie? Uhh za dużo czasu z Ludmiłą.
- Nie ale wszystko może się zdarzyć.
- Leon powinniśmy już wyjść.- Powiedziałam sprawdzając godzinę.
***
W szkole Leon trzymał się wraz ze swoimi nowymi kumplami. Nie miałam czego szukać w ich męskim towarzystwie. Siedziałam jak zawsze na uboczu. Zobaczyłam Amber zmierzającą w moim kierunku. Jej lśniące włosy może dostrzec już z kilometra. Ciekawe czego chce teraz?
- Hej Violu.- Powiedziała tym swoim przesłodzonym głosikiem. Po chwili zawartość butelki z sokiem wiśniowym, której wcześniej nie dostrzegłam wylądowała na mojej bluzce.- Myślisz, że nie widzę jak przychodzicie z Leonem razem do szkoły. Zostaw go w spokoju.- Syknęła i odeszła. Miałam ochotę wytargać ją za te kudły albo się rozpłakać. Kocham Leona mimo, że nie jesteśmy razem to czuję do niego więcej niż przyjaźń. Sama wieść o tym że chce się spotkać w sobotę sprawia, że moje serce bije mocnej. Jak więc mam się od niego odsunąć. Jednak się rozpłakałam siedziałam na ławce z podkulonymi nogami. Było już po dzwonku.
- Hej Violu.- Obok mnie usiadł Leon i uśmiechną się. Potrzebowałam go teraz to, że jest tu teraz ze mną mi wystarcza. Obią mnie ramieniem. - Nie wiem co się stało ale zostanę z tobą tak długo jak trzeba.- Przytuliłam się do niego. Jego dotyk sprawił, że uspokoiłam się a łzy przestały mi lecieć z oczu.
- Już dobrze.- Uśmiechnęłam się.
- Na pewno?
- Tak tylko muszę czymś zakryć tą plamę?
- A co takiego się stało?- Powiedział nakładając na mnie swoją bluzę.
- Leon nie trzeba.
- Powiesz mi co się stało?- Dopiął mi bluzę.
- A przestaniesz traktować mnie jak mała dziewczynkę?
- Ja tylko się o ciebie troszczę. Jak przyjaciel o przyjaciółkę.
- Dobrze więc. W szkole jest taka dziewczyna, która uczepiła się mnie bo spędzam czas z tobą.
- Czy to Amber?
- Hej Violu.- Obok mnie usiadł Leon i uśmiechną się. Potrzebowałam go teraz to, że jest tu teraz ze mną mi wystarcza. Obią mnie ramieniem. - Nie wiem co się stało ale zostanę z tobą tak długo jak trzeba.- Przytuliłam się do niego. Jego dotyk sprawił, że uspokoiłam się a łzy przestały mi lecieć z oczu.
- Już dobrze.- Uśmiechnęłam się.
- Na pewno?
- Tak tylko muszę czymś zakryć tą plamę?
- A co takiego się stało?- Powiedział nakładając na mnie swoją bluzę.
- Leon nie trzeba.
- Powiesz mi co się stało?- Dopiął mi bluzę.
- A przestaniesz traktować mnie jak mała dziewczynkę?
- Ja tylko się o ciebie troszczę. Jak przyjaciel o przyjaciółkę.
- Dobrze więc. W szkole jest taka dziewczyna, która uczepiła się mnie bo spędzam czas z tobą.
- Czy to Amber?
~♥~
Hej. Mam nadzieję, że rozdział w miarę długi.
Jak widać do akcji wkracza nowa postać.
Amber. No bo co to za szkoła bez takiej laski jak ona.
Pierwszy rozdział w 2016.
Jak tam w szkole po świętach.
Osobiście znów się nie wysypiam.
Następny będzie chyba krótszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz