____
Otwieram oczy i mrugam kilkakrotnie by przyzwyczaić się do światła. Leniwie sięgam po telefon leżący na stoliku nocnym by sprawdzić godzinę. Odblokowuję ekran 11:35 nie dziwię się tak późną godziną wczoraj z Violettą jeszcze długo rozmawialiśmy. Wstaję powoli z łóżka by nie obudzić szatynki. Okrywam ją szczelniej kołdrą i całuję w czoło. Biorę z walizki zwykłe dresowe spodnie i udaję się do łazienki. Biorę szybki prysznic i zakładam ubranie. Ogarnięty wychodzę z zaparowanego pomieszczenia. Będąc w kuchni robię śniadanie na miarę moich możliwości. Wszystko ładnie układam na tacy i zanoszę do sypialni. Odkładam przedmiot na szafkę i zaczynam delikatnie budzić Violettę.
- Viola.- Szepczę jej do ucha i całuję w policzek. Ona śmiesznie marszczy nos i coś mruczy.- Zrobiłem śniadanie i liczę, że zjesz ze mną.- Ponownie całuję jej policzek. Tym razem jej śliczne oczy się otwierają.
Witaj.- Uśmiecham się szeroko w jej stronę.
- Co masz na to śniadanie?
- Naleśniki.- Biorę tacę z jedzeniem i układam Violettcie na kolanach.
- Jaką mam pewność, że się nie zatruję?- Violetta zaczyna się śmiać. Fakt nie jestem dobrym kucharzem.- Jakieś zero procent ale nikogo jeszcze nie zabiłem moim jedzeniem.
- A jak będę pierwsza?- Mówi z udawanym strachem.
- Jedz a nie się ze mnie śmiejesz. Mamy małe plany na dziś.
- My mamy?- Kobieta z zaciekawieniem patrzy w moją stronę i unosi zabawnie jedną brew.- Od kiedy?- Szatynka bierze kęs przygotowanego przeze mnie naleśnika.- Nawet dobre ci wyszły.- Komentuje.
- Tak mamy plany od jakiś 15 minut.- Posyłam jej uśmiech i wycieram ubrudzony czekoladą kącik ust Violetty.
- A ty nie jesz?
- Jem jem.- Biorę się za swoją porcję. Zjadamy śniadanie, następnie Violetta idzie do łazienki wziąć prysznic a ja zmywam naczynia. Uśmiecham się pod nosem słysząc kroki na schodach. Odwracam się w stronę mojej dziewczyny.
- To opowiesz mi o tych planach?
- Idziemy na lodowisko.- Mówię wycierając mokre od wody ręce w ręcznik kuchenny.
- Zwariowałeś.- Viola kręci głową z niedowierzaniem.
- Jestem poważny. Daj mi chwilkę założę inne spodnie i idziemy. Przelotnie całuję szatynkę i idę szybko przebrać spodnie. Po chwili wracam na dół do Violetty- Idziemy?- Chwytam kurtkę z wieszaka.
- Ehh...tak.- Violetta ciężko wzdycha i zakłada buty.
- Uśmiechnij się.- Mówię do niej zamykając domek.
- A co ty dzisiaj taki szczęśliwy?
- A tak jakoś.- Wzruszam ramionami.- Idziemy.- Chwytam ją za rękę - Ja mam dziś dobry humor ale ty jakaś smętna jesteś.
- Bo chodzi o te łyżwy. Leon ja nigdy tego na nogach nie miałam. - Szatynka na chwilę się zatrzymuje.
- I o to tylko zachodu?- Już nie wiem, który dzisiaj raz się uśmiecham.
- Nie śmiej się ze mnie. - Violetta robi kulkę ze śniegu, która po chwili obija się o mój tors.
- Tak chcesz się bawić?- Podchodzę do Violetty.
- I co mi zrobisz? - Już po chwili szatynka leży w śniegu a ja wcieram go w jej policzki.
- Zimne!- Piszczy.- Leon głupku. Teraz mi zimno.- Skarży się. Pomagam jej wstać. Ściągam swoje rękawiczki i chowam je do kieszeni a dłonie kładę na zimnych od śniegu policzkach Violetty. Siłą rzeczy patrzę jej w oczy a jakaś magiczna siła sprawia, że nasze usta łączą się w pocałunku.
- Nauczę cię jeździć.- Szepcze do niej.
~♥~
Podtrzymuję Violette powstrzymując ją od kolejnego spotkania z zimną i twardą taflą lodu.
- Mówiłam.
- Nie jęcz.- Pomagam jej wrócić do pionu.- Już dobrze ci idzie musisz tylko bardziej ugiąć kolana.
- Łatwo mówić.- Violetta próbuje stabilnie stanąć na łyżwach.- Lepiej żebyśmy poszli na kawę.
- Dobrze ale..
- Czy u ciebie zawsze musi być jakieś ale?
- Tak.- Mówię pewny siebie.- Spróbuj jeszcze raz.- Podtrzymuję ją.
- Niech ci będzie.- Szatynka podejmuje się niepewnie kolejnej próby. Z czasem jej kroki stają się pewniejsze. Puszczam ją by jechała już bez mojej asekuracji. Jednak ciągle w razie czego jestem jeden krok za nią. Zatrzymuje się i uśmiecha.- Jest dobrze?
- Świetnie.- Swoje dłonie kładzie na moich barkach.- Wiesz chyba mi się to spodobało.- Delikatnie mnie całuje.
- To co jeszcze chwila i kawa?- Violetta przytakuje na co ja odpowiadam jej uśmiechem. Co ja mam dzisiaj z tym śmianiem się? Nigdy tak nie miałem. Znaczy no uśmiechałem się ale nie aż tyle. To jest chore. Ruszam przed siebie i doganiam szatynkę. Całuję jej policzek i wyprzedzam. Jadę tyłem dzięki czemu mogę obserwować jej reakcję. Stoi ze sztuczną złośnicą wymalowaną na twarzy.
- Uśmiechnij się.- Palcem wskazującym dotykam jej nosa. I już po chwili zostaję obdarowany najpiękniejszym widokiem na świecie uśmiechem Violetty.
- Miałeś mnie zabrać na kawę.
- Już idziemy
~♥~
Otwieram oczy i spoglądam na zegarek 1:30. Kto i czego chce ode mnie o tej porze? Przypominam sobie o dzwoniącym telefonie. Szybko odbieram go nie patrząc kto dzwoni by nie obudzić Violetty.
- Halo.- Mówię zaspany.
- Brat gdzie jesteś?- Cholera jasna po co on do mnie dzwoni? I dlaczego mówi do mnie brat?
- Mów szybko bo chcę spać.
- Gdzie ty jesteś?
- We Włoszech w górach. Po co chcesz to wiedzieć?
- Jestem w Argentynie i uznałem, że musimy wyjaśnić kilka spraw. Kiedy wracasz?
- Jutro wieczorem będę w Buenos Aires. - Rozłączam się chamsko i idę dalej spać. Nie mam zamiaru psuć sobie końcówki wyjazdu.
~♥~
Hej!
Rozdział nareszcie.
Ugh szkoła.
Obiecuję, że po tym całum egzaminowym cyrku będzie lepiej :)
Jeszcze 5 rozdziałów do końca moi drodzy.
Powraca Maxi więc będzie ciekawie :)
A teraz co tam u was?
Ja od czwartkowego live Jorge jestem całkowicie gdzie indziej i nie mogę się doczekać już piątku.
Ledwo przepisałam ten rozdział :0
Kocham go mocno cały serduszkiem <3
Perełka.😚
OdpowiedzUsuńLeonetta spędza miło czas. 💑
Viola uczy się jeździć na łyżwach.❄
Dobrze, że po śmierci synka potrafi się jeszcze śmiać.😌
Czego chcę od Leosia jego brat?
Asia Blanco 😊😊
Cudoooo
OdpowiedzUsuń