czwartek, 30 marca 2017

Rozdział 36 - List




____

- Wiesz co Leon może i wypad był udany ale w domu chyba jest mi najlepiej. Violetta uśmiecha się do mnie gdy siedzimy w taksówce w drodze z lotniska do domu. 
- Mhm...
- Leon coś się stało? Od rana jesteś jakiś dziwny.- Szatynka spogląda na mnie z przejęciem i swoją dłonią gładzi moje ramię. 
- Nie, jest dobrze. - Blado uśmiecham się w jej stronę.- Jestem tylko trochę zmęczony po pordóży.- Całuję jej policzek zapewniając, że nic się nie dzieje. Muszę ją okłamać nic nie jest dobrze. Stresuję się tym, że mój brat jest w mieście a na dodatek chce się ze mną skontaktować. Zupełnie nie wiem co robić. 
- Oj zaraz będziemy w domu i się położysz.- Szatynka delikatnie mnie przytula. Cicho wzdycham i ją obejmuje. Resztę drogi przebywamy w ciszy co jakiś czas uśmiechając się do siebie. Kidy pojazd zatrzymuje się pod budynkiem od razu w oczy rzuca się blask świateł policyjnych. 
- Co tu się stało? 
- Nie wiem ale zaraz się dowiem.- Wysiadam z taksówki i wyjmuję walizki z bagażnika przy okazji płacę kierowcy.- Poczekaj chwilkę.- Idę w stronę terenu odgrodzonego żółtą taśmą. Wyjmuję odpowiedni dokument bym mógł wejść na odgrodzony teren. 
- Leon.- Słyszę głos Federico.
- Co się stało? 
- Hernandez powiesił się w swoim mieszkaniu. Zostawił to.- Podaje mi kartkę zgiętą w pół podpisaną "Dla Violetty". Patrzę na niego zdziwiony. 
- Co to jest? 
- Ewidentnie list. Myślę, że tu znajdziesz odpowiedź dlaczego to zrobił.- Nie wiem czy mam się bacz czy nie. 
- Martwię się o Violette to chyba za dużo jak na nią. - Składam kartkę i chowam do kieszeni spodni.- Dopiero otrząsnęła się po śmierci Damiena a teraz jeszcze to. 
- Nie zamierzasz jej tego dać? 
- Poczekam na odpowiedni moment.- Przechodzę pod taśmą i idę w stronę mojej dziewczyny. 
- Powiesz mi co się stało? 
- Rano słońce. 
- Ehhh.. okej.- Nie jest widocznie zadowolona z mojej odpowiedzi. 

~♥~

- Leon jak mogłeś mi nie powiedzieć o tym od razu?- Violetta krzyczy przez łzy wymachując kartką. która zapewne znalazła w moich spodniach robiąc pranie. Jaki byłem głupi, że jej nie wyjąłem. 
- Chciałem ci o tym powiedzieć dzisiaj. 
- O takich rzeczach mówi od razu.- Violetta odwraca się i próbuje wyjść z sypialni jednak będąc już w progu osuwa się o futrynie i upada. 
- Violetta!- Szybko do niech podchodzę.- Hej kochanie.- Kładę dłoń na jej policzku. 
- Leon.- Mówi słabo. Biorę ją na ręce i niosę do łóżka. 
- Jadłaś coś dzisiaj? 
- Tak Leon. 
- Zrobię ci herbatę.- Całuję ją w czoło i idę do kuchni. Biorę z szafki kubek i wrzucam saszetkę z herbatą. Co mogło się stać, że zasłabła? Robię ciepły napój dla Violetty. Zanoszę jej do pokoju. 
- Mógłbyś zadzwonić do Ludmiły? 
- Mhm..- Biorę telefon i wybieram numer do blondynki. - Co jej powiedzieć? 
- Żeby przyjechała.- Kiwam głową i czekam aż Ludmiła odbierze. 
- Cześć Leon, coś się stało? 
- Viola prosi żebyś przyjechała. 
- Daj mi ją.- Przytakuję i podaję telefon Violettcie. 

~♥~

Siedzę w salonie oglądając jakiś durny program. Dziewczyny wygoniły mnie mówiąc, że to babskie sprawy i nie mogę o tym wiedzieć. Naradzają się jakby było to nie wiadomo co. 
- Leon będę już lecieć.- Lu wychodzi z pokoju.- A wy musicie pogadać.- Zakłada kurtkę i wychodzi. O co jej chodzi? Czy kobiety muszą być tak skomplikowane? 
- Leon.-  Odwracam się za siebie słysząc delikatny głos szatynki.- Musimy pogadać.- Siada obok mnie.- Na początku chcę ci zadać jedno pytanie. 
- Słucham cię.
- Czy pamiętasz co się stało na ślubie Lu i Federico? 
- Tak ale co to ma do rzeczy?- Patrzę na nią lekko zdziwiony. 
- Dużo. Bo...bo ja chyba jestem w ciąży.- Moje oczy szeroko się otwierają ze zdziwienia. Jak? Ja i dziecko?- Leon proszę cię powiedz coś.- W jej oczach zbierają się łzy.
- Chciałbym ale nie wiem co powiedzieć. Nie wiem jak to będzie nigdy nie myślałem o tym, że będę ojcem. Nie jestem gotów by nim zostać ale mogę cię zapewnić, że pokocham je tak bardzo jak kocha, ciebie. 
- Dziękuję.- Przytula się mocno do mnie.- Potrzebowałam tylko zapewnienia, że mnie nie zostawisz. 
- A teraz ja chciałbym cię o coś zapytać. Co było w liście od Diego? - Wiem, że nie powinna się denerwować ale musze to wiedzieć. 
- Pisał między innymi, że żałuje ale i tak wiem, że kłamał. Nie mógł widoku mnie z innym przepraszał i takie tam. Ale wiesz ja nie potrafię mu wybaczyć. Teraz mam ciebie i z tobą jest mi dobrze.- Szatynka delikatnie mnie całuje 

~♥~
Hej. 
Miałam dzisiaj trochę czasu ze względu na to, że mam jutro konkurs więc mogłam napisać rozdział. 
Ogólnie to nie mogłam się doczekać momentu aż napiszę o ciąży Violetty. 
Jeszcze 4 rozdziały + epilog. 
Trochę mi smutno, że już kończę to opowiadanie ale już na prawdę kończą mi się pomysły. 
Następny postaram się dodać w przyszłym tygodniu. 
A po egzaminach pomyślę o wróceniu do cotygodniowych rozdziałów :) 
Co do zakończenia opowiadania to mam pewien pomysł, za który pewnie zostanę przez was zabita ale po prostu mega mi się podoba. 



niedziela, 12 marca 2017

Zwiastun "Siempre Brillarás"


Jako, że wielkimi krokami zbliża się koniec tego opowiadania a ja pracuję już nad kolejnym. 
Przygotowałam mój pierwszy zwiastun, który wstępnie może was wprowadzić trochę w fabułę :) 









sobota, 11 marca 2017

Rozdział 35 - Uśmiecham się




____

Otwieram oczy i mrugam kilkakrotnie by przyzwyczaić się do światła. Leniwie sięgam po telefon leżący na stoliku nocnym by sprawdzić godzinę. Odblokowuję ekran 11:35 nie dziwię się tak późną godziną wczoraj z Violettą jeszcze długo rozmawialiśmy. Wstaję powoli z łóżka by nie obudzić szatynki. Okrywam ją szczelniej kołdrą i całuję w czoło. Biorę z walizki zwykłe dresowe spodnie i udaję się do łazienki. Biorę szybki prysznic i zakładam ubranie. Ogarnięty wychodzę z zaparowanego pomieszczenia. Będąc w kuchni robię śniadanie na miarę moich możliwości. Wszystko ładnie układam na tacy i zanoszę do sypialni. Odkładam przedmiot na szafkę i zaczynam delikatnie budzić Violettę. 
- Viola.- Szepczę jej do ucha i całuję w policzek. Ona śmiesznie marszczy nos i coś mruczy.- Zrobiłem śniadanie i liczę, że zjesz ze mną.- Ponownie całuję jej policzek. Tym razem jej śliczne oczy się otwierają. 
Witaj.- Uśmiecham się szeroko w jej stronę. 
- Co masz na to śniadanie? 
- Naleśniki.- Biorę tacę z jedzeniem i układam Violettcie na kolanach. 
- Jaką mam pewność, że się nie zatruję?- Violetta zaczyna się śmiać. Fakt nie jestem dobrym kucharzem.- Jakieś zero procent ale nikogo jeszcze nie zabiłem moim jedzeniem. 
- A jak będę pierwsza?- Mówi z udawanym strachem. 
- Jedz a nie się ze mnie śmiejesz. Mamy małe plany na dziś. 
- My mamy?- Kobieta z zaciekawieniem patrzy w moją stronę i unosi zabawnie jedną brew.- Od kiedy?- Szatynka bierze kęs przygotowanego przeze mnie naleśnika.- Nawet dobre ci wyszły.- Komentuje. 
- Tak mamy plany od jakiś 15 minut.- Posyłam jej uśmiech i wycieram ubrudzony czekoladą kącik ust Violetty. 
- A ty nie jesz? 
- Jem jem.- Biorę się za swoją porcję. Zjadamy śniadanie, następnie Violetta idzie do łazienki wziąć prysznic a ja zmywam naczynia. Uśmiecham się pod nosem słysząc kroki na schodach. Odwracam się w stronę mojej dziewczyny. 
- To opowiesz mi o tych planach? 
- Idziemy na lodowisko.- Mówię wycierając mokre od wody ręce w ręcznik kuchenny. 
- Zwariowałeś.- Viola kręci głową z niedowierzaniem. 
- Jestem poważny. Daj mi chwilkę założę inne spodnie i idziemy. Przelotnie całuję szatynkę i idę szybko przebrać spodnie. Po chwili wracam na dół do Violetty- Idziemy?- Chwytam kurtkę z wieszaka. 
- Ehh...tak.- Violetta ciężko wzdycha i zakłada buty. 
- Uśmiechnij się.- Mówię do niej zamykając domek. 
- A co ty dzisiaj taki szczęśliwy? 
- A tak jakoś.- Wzruszam ramionami.- Idziemy.- Chwytam ją za rękę - Ja mam dziś dobry humor ale ty jakaś smętna jesteś. 
- Bo chodzi o te łyżwy. Leon ja nigdy tego na nogach nie miałam. - Szatynka na chwilę się zatrzymuje. 
- I o to tylko zachodu?- Już nie wiem, który dzisiaj raz się uśmiecham. 
- Nie śmiej się ze mnie. - Violetta robi kulkę ze śniegu, która po chwili obija się o mój tors. 
- Tak chcesz się bawić?- Podchodzę do Violetty. 
- I co mi zrobisz? - Już po chwili szatynka leży w śniegu a ja wcieram go w jej policzki. 
- Zimne!- Piszczy.- Leon głupku. Teraz mi zimno.- Skarży się. Pomagam jej wstać. Ściągam swoje rękawiczki i chowam je do kieszeni a dłonie kładę na zimnych od śniegu policzkach Violetty. Siłą rzeczy patrzę jej w oczy a jakaś magiczna siła sprawia, że nasze usta łączą się w pocałunku. 
- Nauczę cię jeździć.- Szepcze do niej. 

~♥~

 Podtrzymuję Violette powstrzymując ją od kolejnego spotkania z zimną i twardą taflą lodu. 
- Mówiłam. 
- Nie jęcz.- Pomagam jej wrócić do pionu.- Już dobrze ci idzie musisz tylko bardziej ugiąć kolana. 
- Łatwo mówić.- Violetta próbuje stabilnie stanąć na łyżwach.- Lepiej żebyśmy poszli na kawę. 
- Dobrze ale..
- Czy u ciebie zawsze musi być jakieś ale? 
- Tak.- Mówię pewny siebie.- Spróbuj jeszcze raz.- Podtrzymuję ją. 
- Niech ci będzie.- Szatynka podejmuje się niepewnie kolejnej próby. Z czasem jej kroki stają się pewniejsze. Puszczam ją by jechała już bez mojej asekuracji. Jednak ciągle w razie czego jestem jeden krok za nią. Zatrzymuje się i uśmiecha.- Jest dobrze? 
- Świetnie.- Swoje dłonie kładzie na moich barkach.- Wiesz chyba mi się to spodobało.- Delikatnie mnie całuje. 
- To co jeszcze chwila i kawa?- Violetta przytakuje na co ja odpowiadam jej uśmiechem. Co ja mam dzisiaj z tym śmianiem się? Nigdy tak nie miałem. Znaczy no uśmiechałem się ale nie aż tyle. To jest chore. Ruszam przed siebie i doganiam szatynkę. Całuję jej policzek i wyprzedzam. Jadę tyłem dzięki czemu mogę obserwować jej reakcję. Stoi ze sztuczną złośnicą wymalowaną na twarzy. 
- Uśmiechnij się.- Palcem wskazującym dotykam jej nosa. I już po chwili zostaję obdarowany najpiękniejszym widokiem na świecie uśmiechem Violetty. 
- Miałeś mnie zabrać na kawę. 
- Już idziemy 

~♥~

Otwieram oczy i spoglądam na zegarek 1:30. Kto i czego chce ode mnie o tej porze? Przypominam sobie o dzwoniącym telefonie. Szybko odbieram go nie patrząc kto dzwoni by nie obudzić Violetty. 
- Halo.- Mówię zaspany.
- Brat gdzie jesteś?- Cholera jasna po co on do mnie dzwoni? I dlaczego mówi do mnie brat? 
- Mów szybko bo chcę spać. 
- Gdzie ty jesteś? 
- We Włoszech w górach. Po co chcesz to wiedzieć? 
- Jestem w Argentynie i uznałem, że musimy wyjaśnić kilka spraw. Kiedy wracasz? 
- Jutro wieczorem będę w Buenos Aires. - Rozłączam się chamsko i idę dalej spać. Nie mam zamiaru psuć sobie końcówki wyjazdu. 

~♥~
Hej!
Rozdział nareszcie. 
Ugh szkoła. 
Obiecuję, że po tym całum egzaminowym cyrku będzie lepiej :) 
Jeszcze 5 rozdziałów do końca moi drodzy. 
Powraca Maxi więc będzie ciekawie :) 
A teraz co tam u was? 
Ja od czwartkowego live Jorge jestem całkowicie gdzie indziej i nie mogę się doczekać już piątku. 
Ledwo przepisałam ten rozdział :0 
Kocham go mocno cały serduszkiem <3 






O mnie


Werka ale duża cześć moich znajomych mówi do mnie Halincia. Czemu? Sama nie wiem? Mogę cały dzień przeleżeć i oglądać ulubiony serial. Nie wiem kim chce jeszcze być czas pokaże. Muzyka jest jedną z moich pasji kocham śpiewać. Po za muzyką uwielbiam również literaturę. Dużo czytam i piszę. Uwielbiam romantyczne historie. Ile mam latek? Hot 14. Boję się dentysty pająków i Ciem. Żyję całym życiem mam optymistyczny pogląd na świat. Bardzo szybko się wzruszam. Uwielbiam ogniska ze znajomymi i wypady do kina. Mieszkam na wsi i tu się wychowałam spokój i cisza. Tyle co można się o mnie ciekawego dowiedzieć. Żona Jorge Blanco. Nie no ale w przyszłości kto wie.