-Miałam
rację.
-Co?
-Pacjent
ma guza
-Ale?Jak?
-Normalnie.
-Wyniki
mówią coś innego.- Kobieta podeszła do biurka
przy którym siedział mężczyzna.
-Człowieku
to nie ten pacjent.
-Sorka.
Mały jest chory nie spałem całą noc. Może to nie jest mój
biologiczny syn ale i tak go kocham. Do dziś
pamiętam ten dzień gdy pojawił się na oddziale
pediatrii
a później wiesz jak było. Jest ze mną już 4 lata. Nic nie wie
jacy byli
jego rodzice.
-
Leon wiem dobrze jak było znamy się od liceum. Powiesz mu jak
będzie starszy.
-
Czuję się źle że go okłamuję.
-Jest
za mały poczekaj aż podrośnie.
-Dziękuje.
-
O której kończysz dyżur?
-
Za 10 minut.
-To
dobrze ja już skończyłam. Przebież się i pojedziemy po małego.
-
My?
-Tak
my. Ty się wyśpisz a ja ja się zajmę małym.
-Nie
musisz.
-
Przyjaźnimy się a przyjaciele sobie pomagają.
-
Jesteś
wielka.
-
Wiem dlatego wisisz mi dobrą kawę.
-Osz
ty.
-
Szykuj się.
-
A ty?
-Skończyłam
15 minut temu.
-
Moment i jestem.- Mężczyzna wyszedł z gabinetu.
-
Nawet nie wiesz jak ci współczuję.- Kobieta szepnęła
do siebie. Darzyła
szatyna czymś więcej niż przyjaźnią.
-Jestem.-
Szatyn wszedł do gabinetu ubrany w koszulę
w kratę t-shirt skażano
dżinsową bluzę
i bordowe spodnie.
-Idziemy?
-T...tak.-
Kobieta gdy zobaczyła przyjaciela zaniemówiła.
Zdawała sobie sprawę żę jest przystojny ale że aż tak.
-
Czekaj. Kluczyki.- Szatyn podszedł do szuflady i wyją kluczyki.-
Teraz możemy iść.-Oboje wyszli z budynku i udali się do czarnego
pojazdu szatyna. Mężczyzna jako dżentelmen otworzył drzwi swojej
przyjaciółce
a zam usiadł po stronie kierowcy. Samochód ruszył.
Szatyn był skupiony na drodze kobieta natomiast obserwowała widoki
za oknem.
-Jesteśmy.
Idziesz?
-
Po co? Nie sądzę by to był dobry pomysł.
-Nie
daj się prosić.
-No
dobra.-Oboje wyszli z samochodu.- A co sobie pomyślą twoi rodzice.
Zawsze chcie byśmy byli razem.
-Powiem
im to co zawsze.
-A
mały?
-
Widział cie.
-Miał
pół roku.
I
był na oddziale
pediatrii.
-Kończymy
ten temat. Chodź.- Zielonooki otworzył drzwi domu swoich rodziców.
-Jorge!-Krzykną
od progu.
-Tata.-
Przybrany syn dwudziestopięciolatka.
-Jak
się czujesz?
-
Już lepiej jeszcze tylko boli mnie gardełko.
-A
gdzie babcia?
-W
kuchni. A to kot?
-To
moje przyjaciółka. Dziś
się tobą zajmie.
-Wiesz
co?-Te słowa chłopczyk skierował do szatynki.
-Co?
-Jesteś
ładniejsza od mojej niani.-Kobieta się zaśmiała.
-Jorge
zbieraj zabawki i jedziemy do domu.
-Dobrze
tatusiu.- Przedszkolak uciekł do salonu.
-Leon
mogę cię o coś spytać?
-Jak
będziemy już w samochodzie mały pewnie uśnie i pogadamy.
W
samochodzie
-Mały
usną możesz pytać.
-Nigdy
mi nie mówiłeś a ja bałam się spytać. Co się stało z jego
rodzicami no wiesz po tym jak im go zabrano?
-Jego ojciec by
zamieszany
w handel narkotykami a matka mu w tym pomagała Jorge zabrano im po
tym jak sąsiadka nakryła ich na próbie podania narkotyków
dziecku.-Szatyn momentalnie posmutniał. Mimo iż Jorge nie był jego
biologicznym synem bardzo go kochał.
-Biedne
dziecko. Kiedy mu powiesz.
-Zamierzałem
to zrobić jak pójdzie do szkoły.
-Leon
wiesz co ostatnio zauważyłam?
-Co?
-Nie
rozmawialiśmy
tak od serca wiesz po prostu co się dzieje co słychać wiesz sam.
-Też
to spostrzegłem. Więc może
jutro po pracy pójdziemy do naszej ulubionej kawiarni. I
porozmawiamy jak za czasów liceum i studiów.
-
Co ty sugerujesz?
-Przybielskie
wyjście
na kawę?- Mężczyzna szybko wybrną z niezręcznej sytuacji.
-Aha.-Szatynka-I jesteśmy. Jorge.
-Zostaw go niech jeszcze śpi.Ty nie lubisz sobie pospać?
-Uwielbiam.
-Leon.Jaki ty przykład dajesz dziecku?
-Dobry. Proszę to klucze od domu otwórz drzwi a ja wezmę małego.-Oboje wyszli z samochodu. -Pójdę go zanieść na górę a ty się rozgość.
-Dobrze.- Brązowooka usiadła na kanapie i czekała na mężczyznę.
-Jestem. Napiszesz się czegoś?
-Herbaty.
-Już się robi-Szatyn zaśmiał się i wyszedł z pomieszczenia następnie udał się do kuchni.
-Nawet nie wiesz jak bardzo cie kocham.-Kobieta westchnęła i schowała twarz w dłoniach.
-To ty nie wiesz jak bardzo ja cię kocham.
-Słyszałeś?
-Tak.Też cię kocham Violetto.
-Ja ciebie też.-Violetta wstała z kanapy i podeszłą do ukochanego.Ten powoli się do niej zbliżył i pocałował.
-To Viola będzie moją mamusią?-Z znikąd w salonie pojawił się mały Jorge.
-Jak się zgodzi.
-Oczywiście że chcę być mamą takiego wspaniałego chłopaka jakiem jesteś.
-Kocham was mamo i tato.
~♥~
Hej witam was. Pewnie liczyliście na rozdział.
Jest on napisany w całości ale muszę go przepisać na komputer.
Jestem teraz zawalona szkołą w domu jestem zazwyczaj o 15 więc
do lekcji biorę się około 16 raz w tygodniu (wtorek) jestem w domu o 16.
Nie jest to dla mnie komfortowe( tak wiem niektórzy wracają później ale ja jestem przyzwyczajona do innych godzin)
Jest mi ciężko się przerzucić na takie godziny.
Dodaję tan post pisząc streszczenie na polaka. Postaram się dać rozdział
w tym tygodniu. Co do OS'a pojawił on się na moim starym blogu, do którego niestety straciłam dostęp
był on tam również w innej wersji i niektóre wątki był inne na przykład ten z Jorge i Leonem. Tylko szczęściarze wiedzą jaka była pierwsza wersja.Kończę bo się nigdy nie wyrobię z lekcjami a niemiecki mnie wzywa( jest tyle prostych języków a ja akurat mam ten)
Postaram się dodać post informacyjny dziś wieczorem.